Natalia Kaczmarek
Źródło: polsatsport.pl | fot. PAP

Nastąpił czas, aby krok w stronę elity wykonali następcy gwiazd. Poinformowano, że do listopada tego roku nie da się uzyskać kwalifikacji olimpijskich, które zostały zamrożone. Ten rok jest niezwykle ważny właśnie dla tych, którzy są blisko czołówki, ale jeszcze nie wskoczyli na topowy poziom.

Najważniejszą imprezą sezonu lekkoatletów będą tym razem mistrzostwa kraju Niestety do końca listopada nie ma możliwości zdobyć kwalifikacji, ponieważ te dla wyrównania szans w dobie epidemii zostały zamrożone. Ale spokojnie w lato również będzie się działo. Stadiony zostały otwarte, zawody się odbywają. Wszystko dzieje się w miarę naturalnie. Co chwilę padają nowe rekordy, poznajemy nowe twarze. Do igrzysk w Tokio został rok. To idealny moment, żeby dokonać przeglądu wojsk i rozejrzeć się, kto wkrótce da radę zastąpić liderów kadry.

Z pewnością marzeniem kibiców jest to, by takie asy jak Piotr Małachowski, Adam Kszczot i Marcin Lewandowski, Aniołki Matusińskiego ze sztafety 4×400 m, młociarze lub znakomici tyczkarze zostali w sporcie na zawsze. Jak wiadomo pokolenia z czasem przemijają i czas na nowe zmiany. Nasz dwukrotny wicemistrz olimpijski w dysku otwarcie mówi, że chce trenować tylko do 2021 roku.

Anita Włodarczyk wciąż zmaga się z problemami zdrowotnymi, ale mimo to zadeklarowała, że będzie trwała w swojej karierze aż do 2022 roku. Niestety ominęła ostatnie mistrzostwa świata i tego lata również jej start nie zapowiada się pozytywnie. Do tego przykrą informacją jest strata dotychczasowego trenera.

Popatrzmy w kalendarz, tam ciągle teraz będzie coś ważnego. Na kilka lat naprzód można obrać kolejne cele, powody, żeby jeszcze potrenować. Wygrana w Tokio i koniec? Łatwo powiedzieć, bo przecież równie dobrze można starać się iść za ciosem. Z kolei porażka zmotywuje do tego, żeby jeszcze się „odkuć”. I tak w kółko. Sądzę więc, że i tak opóźnione igrzyska będą dla części z nas momentem podsumowań. To zawsze interesująca pora do rozliczeń, w całym sporcie nie ma lepszej

– mówi Małgorzata Hołub-Kowalik, multimedalistka wielkich imprez ze sztafetą.

Akurat nam na szczęście to nie grozi. Zobaczcie, jaki mamy fajny poziom w kraju, finałowy bieg na MP to zawsze widowisko. Czujemy napór koleżanek, a to dobrze. Skład jest szeroki i dobry. W ubiegłym roku aż 12 zawodniczek przebiegło dystans w czasie poniżej 54 s. Siedem z nich ma mniej niż 25 lat, a Natalia Kaczmarek (ur. 1998) jest najszybszą młodzieżówką w Europie

– mówi Iga Baumgart-Witan, ósma 400-metrówka MŚ w Katarze.

Dawny mistrz skoku wzwyż Jacek Wszoła niedawno na łamach „PS” nie zostawił suchej nitki na polskim systemie utrzymywania talentów przy lekkoatletyce i przewiduje spadek poziomu reprezentacji. Najbardziej liczy na Norberta Kobielskiego (ur. 1997, rekord 229 cm), by jak najsprawniej poprawiał swój wynik. Widać, że obecnie rywalizacja jest trochę mniej zacięta, ale mimo wszystko warto zapamiętać nazwiska nowego pokolenia.

Nadzieje są również w biegaczach i biegaczkach m.in. w płotkarzach Klaudii Siciarz (1998), Pii Skrzyszowskiej (2001) i Michale Sierockim (1999), sprinterach Oliwierze Wdowiku (2002) i Martynie Kotwile (1999), która już przed dwoma laty odebrała Irenie Szewińskiej wiekowy rekord juniorek na 200 m – pobiegła 22.99 s i pokonała wszystkie polskie seniorki. Nie można też zapomnieć o wciąż dość młodej (1997) Ewie Swobodzie.

Na dłuższych dystansach jest do zaoferowania dużo więcej niż tylko Zofię Dudek (2001) biegającą na 3000 m. Na 800 m coraz lepiej sobie radzi Mateusz Borkowski (1997). Tej wiosny wielki sukces odniósł również Krzysztof Różnicki (17-latek uzyskał na 800 m fenomenalny czas 1:47.27!).

Zazdroszczę tym, którzy po zakończeniu karier mają kogo podziwiać. Sama chciałabym wiedzieć, co stało się w żeńskiej tyczce i chyba generalnie w żeńskich skokach w Polsce. Taki Tomek Majewski skończył pchać kulą i z miejsca wskoczyli Konrad Bukowiecki i Michał Haratyk. Pierwszy z nich ma przecież dopiero 23 lata, a już tyle osiągnął

– mówi Monika Pyrek była medalistka MŚ.

W męskich rzutach Małachowski ma uzasadnione prawo, aby sądzić, że w przeciągu kilku lat jego miejsce zajmą Oskar Stachnik (1998) i Wojciech Marok (2001). Obaj stanowią światową czołówkę w swoich kategoriach wiekowych, zdążyli już poznać smak podium ważnych imprez.

Bardzo ciekawie jest też w oszczepie. U kobiet mamy Marię Andrejczyk (1997) i Marcelinę Witek (1995), a rok temu Cyprian Mrzygłód (1998) rzucił prawie 85 metrów. Mamy w tej konkurencji jeszcze młodsze talenty. W 2018 złoto ME do 18 lat wywalczył Marek Mucha (2001), a rok później najważniejszą imprezę sezonu w tej kategorii, czyli EYOF, wygrał Eryk Kołodziejczak (2002). Z kolei jego rówieśnik Dawid Piłat sześciokilogramowym młotem poprawił rekord kraju juniorów – 75,59 m. Rzucić dalej niż takie tuzy jak Fajdek czy Nowicki to naprawdę coś znaczy. Żeński też powinien się obronić. Wciąż dość młoda jest Malwina Kopron (1994), a za nią jest jeszcze Katarzyna Furmanek (1996). Obie nadal mają trochę czasu, aby dogonić świat

– zauważa Tomasz Spodenkiewicz, autor serwisu Athletics News.

Michał to przykład na to, że medale juniorskich imprez niewiele znaczą. Największą pracę trzeba wykonać później. Przetrwać ewentualne kryzysy, wykonać przeskok np. na seniorski sprzęt. I chcieć. Mieliśmy na pęczki zdolnych dzieciaków, które później gdzieś przepadały

– przypomina Spodenkiewicz.

Ten rok jest ważny właśnie dla tych, którzy są blisko czołówki, ale jeszcze nie wskoczyli na topowy poziom. Oni muszą starać się o życiówki w każdych zawodach, nie celować z formą na konkretny moment. Wraz z przesunięciem igrzysk dostali rok na to, żeby być może nawet powalczyć o igrzyska albo przynajmniej zaistnieć w świadomości działaczy i kibiców w kontekście następnych imprez. Tego nie zrobi się inaczej niż wynikami

– kończy Pyrek.

Źródło: onet.pl, Przegląd Sportowy

ZOBACZ TAKŻE: Mistrzostwa świata sztafet jedną z najważniejszych imprez roku!

UDOSTĘPNIJ
Kamila Helwak
Studentka Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na UWM w Olsztynie.