We wtorek kolarze rozpoczęli ostatni tydzień zmagań podczas tegorocznej edycji hiszpańskiej Vuelty. Zwycięzcą szesnastego etapu został Duńczyk Mads Pedersen – triumf zawodnika ekipy Trek-Segafredo został jednak nieco przyćmiony przez defekt Remco Evenepoela oraz atak wicelidera wyścigu na ostatnich kilometrach.

Chcąc być żartobliwym moglibyśmy stwierdzić, że poniedziałkowy dzień odpoczynku został wydłużony o jedną dobę. Wtorkowy etap był bowiem niemal zupełnie płaski, co zapowiadało nudny dla oka przebieg trwającej 189 kilometrów rywalizacji. Dziać się miało za to na wymagających ostatnich kilometrach, które mimo pofałdowanego terenu zdawały się być okazją dla sprinterów na kolejny etapowy łup.

Płaski profil trasy sprawił, że odjechanie od peletonu zaledwie dwóch kolarzy nie budziło wśród oglądających większego zdziwienia – bohaterami chcącymi nieco umilić oglądanie relacji z szesnastego odcinka zmagań byli Ander Okamika oraz Luis Ángel Maté. Mimo olbrzymich strat uciekającej dwójki w klasyfikacji generalnej, główna grupa nie pozwoliła oddalić się harcownikom na więcej niż trzy i pół minuty. Odjazd został dogoniony na 14 kilometrów przed metą – w tym momencie rozpoczęła się walka o jak najlepsze miejsce w peletonie przed trudną końcówką.

Podczas krótkiego aczkolwiek stromego wzniesienia na atak zdecydował się… Primoz Roglic. Słoweniec udowodnił tym samym, że nie złożył jeszcze broni i będzie walczył o każdą sekundę mogącą przybliżyć go do Remco Evenepoela w rywalizacji o czerwoną koszulkę. Za kolarzem ekipy Jumbo-Visma utrzymał się jedynie Pascal Ackermann. Gdy do końca pozostało nieco ponad dwa kilometry defekt zaliczył lider wyścigu. Na szczęście dla młodego Belga z Quick-Step Alpha Vinyl miało to miejsce już w strefie ochronnej i Remco nie poniósł dzięki temu poważnych strat czasowych. Zła wiadomość dla zawodnika „watahy” była jednak taka, że zaliczony mu będzie czas głównej grupy, a przed nią wciąż jechał Primoz Roglic urywając tym samym kolejne sekundy starty. Po pokonaniu stromizny do niemiecko-słoweńskiego duetu dołączyli Fred Wright, Mads Pedersen oraz Danny van Poppel. Prowadząca piątka miała kilkanaście metrów przewagi nad peletonem.

Do mety pozostawało już coraz mniej metrów i z czasem jasne stało się, że zwycięzcą etapu zostanie ktoś z grona prowadzących. Jako pierwszy i nijako rozprowadzający jechał Primoz Roglic, któremu bardziej niż na zwycięstwie (miał nikłe szanse w walce ze sprinterami) w zależało na zmniejszeniu straty do Evenepoela w klasyfikacji generalnej.  Reprezentant Słowenii tuż przed metą zaliczył upadek po kontakcie z Brytyjczykiem. Na finiszu równych sobie nie miał Pedersen, który wtorkowym zwycięstwem potwierdził swoją znakomitą dyspozycję podczas hiszpańskiego wyścigu.

Jak się okazało gra mistrza olimpijskiego w jeździe na czas nie była warta świeczki. Ostatecznie reprezentant Słowenii zdołał ugrać zaledwie 8 sekund w „generalce”, lecz stracił znacznie więcej – nie wiemy jak upadek na szesnastym etapie wpłynie na dalszą dyspozycję Roglica w wyścigu.

UDOSTĘPNIJ
Jarosław Truchan
Sympatyk sportów wszelakich, ale przede wszystkim tenisa, kolarstwa i biathlonu. Prywatnie ogromny fan Rogera Federera, Ronniego O'Sullivana oraz Realu Madryt.