Niemiec Pascal Ackermann wygrał czwarty etap tegorocznego Tour de Pologne. Kolarz ekipy BORA-hansgrohe zwyciężył po bardzo zaciętej końcówce, która nie była pozbawiona kraks.

Środowy etap prowadził z Leska do Sanoka. Po raz pierwszy w tegorocznej edycji wyścigu dookoła Polski kolarze mieli do pokonania mniej niż 200 kilometrów w ciągu jednego dnia. 179 kilometrów dzielące start i metę były jednak zdecydowanie najtrudniejszym etapem na TdP 2022 – profil trasy to nieustanna jazda góra-dół, pełna wymagających podjazdów i krętych zjazdów. Zapowiadało to walkę specjalistów od jazdy pod górkę – sprinterzy powinni zostać zgubieni na podjazdach. Początek zmagań potwierdził taki scenariusz.

Od startu honorowego trwała bardzo ostra walka o możliwość znalezienia się w odjeździe, a wysokie tempo sprawiało, że w pewnym momencie peleton zaczął dzielić się na mniejsze grupy. Ataków próbowała niemal połowa stawki, lecz wszystkie akcje były natychmiastowo kasowane przez ekipę lidera wyścigu. Ostatecznie odjazd dnia uformowali Andreas Skaarseth, Rui Oliveira oraz Mads Würtz Schmid. Do wspomnianej trójki po chwili dołączyli również Nans Petersen i Kamil Małecki.

Po odpuszczeniu grupy uciekających sytuacja z tyłu powróciła do normy. Harcownicy zdołali zgarnąć wszystkie premie, jakie czekały na trasie czwartego etapu. Te lotne, które były rozgrywane w Ustrzykach Dolnych oraz gminnie Fredropol, wygrał Würtz Schmid. Pełną pulę na premiach górskich rozgrywanych w Czarnej Górze, Arłamowie i Leszczawie (wszystkie drugiej kategorii) zgarnął z kolei jedyny Polak w odjeździe, dzięki czemu został nowym liderem klasyfikacji górskiej.

Po ostatnim podjeździe, który nie był kategoryzowany, strata peletonu do prowadzących wynosiła zaledwie dwadzieścia sekund. Gdy kolarze ruszyli w szybki i kręty zjazd w stronę Sanoka, nastąpił rozłam wśród w prowadzących, w wyniku którego z ucieczką pożegnali się kolarze Lotto Soudal i AG2R Citroen. Następnie przeskoku do trójki prowadzących spróbowali Remi Cavagna oraz Mike Teunissen. Holendersko-francuski pościg został jednak zlikwidowany na około sześć kilometrów do mety, a jadących na przedzie Skaarsetha, Oliveirę i Schmida peleton dogonił trzy kilometry później.

Tuż przed wchłonięciem odjazdu ataku z peletonu nieoczekiwanie spróbował Zdenek Stybar. Reprezentant Czech zdołał odjechać głównej grupie na kilka sekund, a na jego korzyść zagrało zamieszanie wywołane kraksą na około 2 kilometry przed metą. Ucierpiał w niej min. lider wyścigu Sergio Higuita. Szczęściem w nieszczęściu jest fakt, że wydarzyła się ona w strefie ochronnej, a więc Kolumbijczyk nie poniósł żadnych strat czasowych. Po zakończeniu etapu o tym incydencie opowiedział nam Bartosz Huzarski – były kolarz, a obecnie komentator TVP Sport:

„W wywiadzie [Higuita] powiedział, że na początku bolało go kolano, później to rozjechał i dojechał na rowerze na metę, gdzie miał szybko opatrzoną nogę. Ma wokół siebie dobry zespół, fizjoterapeutów. Każde takie obtarcie, każde obicie ma w pewien sposób gorszy wpływ na regenerację kolarza, ale myślę, że nie są to aż tak duże straty fizyczne, żeby jakoś ucierpiał” – powiedział Huzarski.

Stybar utrzymywał swoją przewagę i mknął po etapowe zwycięstwo. Kluczowy okazał się krótki podjazd tuż przed metą, na którym rozpędzony peleton bez żadnych skrupułów niemalże połknął kolarza Quick-Step Alpha Vinyl – wydarzyło się to na zaledwie 150 metrów przed metą. Ostatnie metry były rozgrywką sprinterów, którzy za sprawą spokojniejszego tempa w drugiej części etapu w większości bez problemów zdołali utrzymać się w głównej grupie. Na finiszu z peletonu najlepszy okazał się Pascal Ackermann. Dla Niemca z UAE Team Emirates polskie szosy są szczególnie szczęśliwie – to jego piąty triumf w naszym kraju.

Pozycję lidera po środowym etapie utrzymał Sergio Higiuta. Najlepszym sprinterem pozostał Olav Kooij, a w niebieskiej koszulce najaktywniejszego kolarza na starcie kolejnego odcinka stanie Patryk Stosz.

Wrażeniami po emocjonującym etapie z Leska do Sanoka podzielili się z nami Lech Piasecki oraz Marek Rutkiewicz:

„Bardziej stawialiśmy na kolarzy, którzy jeżdżą po górach. Drużyny, które walczą o klasyfikację generalną nie zgubiły jednak sprinterów, tempo nie było wysokie, a więc etap był sprinterski – tym bardziej ciekawy!” – stwierdził zwycięzca Wyścigu Pokoju oraz lider Tour de France sprzed lat.

„Były dwa scenariusze: albo górale zostawią sprinterów na ostatnich podjazdach, albo peleton będzie jechał w miarę spokojnie i sprinterzy wytrzymają – wytrzymali, ale nie wszyscy. Pascal Ackermann pokazał, że jest w doskonałej dyspozycji i dzisiaj wygrali sprinterzy – zakładaliśmy to” – powiedział dawniej kolarz, a dziś ekspert TVP Sport.

Panowie podzielili się również swoimi przewidywaniami co do dalszego przebiegu zawodów:

Piasecki (o czwartkowym etapie z Łańcuta do Rzeszowa): „Scenariusze wyścigów kolarskich są nieprzewidywalne, więc może być różnie. Jeżeli pójdzie bardzo mocne tempo po górkach, które są troszkę mniejsze, niż na czwartym etapie i sprinterzy zostaną zgubieni, zwycięzcami mogą być inni kolarze, ale przewiduję, że raczej będzie to etap dla sprinterów”

Rutkiewicz: „Wykres odcinka jest bardzo podobny do poprzedniego. Jest dużo podjazdów po drodze, a ostatni z nich znajduje się około dwudziestu kilometrów przed metą – później zjazd i meta w Rzeszowie na płaskim terenie. Myślę, że jeśli nie będzie dużego tempa, to na metę, podobnie jak dziś przyjedzie grupa 80-90 osób będzie finisz z peletonu”

Po takich zapowiedziach nie trzeba specjalnie zapraszać do śledzenia piątego etapu tegorocznego Tour de Pologne. Odcinek z Łańcuta do Rzeszowa, który również będzie prowadził przez podkarpackie wzniesienia, zapowiada się niezwykle interesująco. Nawet tak trudny etap, jak ten środowy nie przyniósł żadnych zmian w klasyfikacji generalnej. W czwartek przekonamy się, czy przed jazdą indywidualną na czas stworzą się różnice w czołówce.

UDOSTĘPNIJ
Jarosław Truchan
Sympatyk sportów wszelakich, ale przede wszystkim tenisa, kolarstwa i biathlonu. Prywatnie ogromny fan Rogera Federera, Ronniego O'Sullivana oraz Realu Madryt.