Do sześciu razy sztuka! – mogą powiedzieć siatkarze klubu Aluron Virtu Warta Zawiercie. Właśnie takiej liczby spotkań potrzebowali, by w świetnym stylu po raz pierwszy w sezonie pokonać faworyzowaną Zaksę Kędzierzyn-Koźle. Premierowa odsłona tegorocznego półfinału Plus Ligi zakończyła się szokująco wysoką porażką wicemistrza Polski. Wynikiem 3-1 nieoczekiwanie uległ on przed własną widownią. W ten sposób Zawiercianie wykonali ważny krok w kierunku występu w wielkim finale rozgrywek. Teraz do historycznego sukcesu potrzebują  już zaledwie jednego zwycięstwa. Siatkarze Zaksy stanęli pod ścianą i kolejny mecz może przesądzić o ich losie. Odbędzie się  siedemnastego kwietnia około godziny 17:30.

Klasyka na otwarcie

Trzeba przyznać, że Zawiercianie wybrali na „przebudzenie mocy” najlepszy możliwy moment. Dotychczasowa seria porażek  za sprawą arcyważnego, półfinałowego triumfu może odejść w zapomnienie. Początek starcia nie zapowiadał jednak wcale takiego obrotu wydarzeń. Po krótkim okresie wyrównanej walki, przez większą część partii na prowadzeniu utrzymywała się Zaksa. W jej szeregach wyjątkowo dobrze spisywał się  atakujący Łukasz Kaczmarek. Siatkarze z Kędzierzyna nie mieli także problemów z przyjęciem. Grę w tym elemencie ułatwiała im nie najlepsza dyspozycja rywali w polu serwisowym. Dzięki temu pewnie udało im się zapisać na swoim koncie pierwszego seta.

Usterki w „maszynie do wygrywania”

W kolejnej odsłonie dyspozycja faworyta wyglądała już zupełnie inaczej. Zespół Zaksy był coraz mniej skuteczny, głównie w wyniku zaskakująco dużej liczby błędów własnych. Poziom swojej gry podnieśli natomiast diametralnie ich przeciwnicy. Wśród siatkarzy Aluronu szczególnie imponował rozgrywający Michał Masny, którego wybrano ostatecznie na MVP spotkania. Swoje cegiełki dołożyli Mateusz Malinowski oraz Marcin Waliński. Taki obrót wydarzeń pozwolił ligowemu „kopciuszkowi” na wyrównanie stanu rywalizacji.

Wszystkie ręce na pokład

W trzeciej partii Zawiercianie nie zwolnili tempa. Zmotywowani niekorzystnym wynikiem poprzedniej części gospodarze tym razem nie pozwolili jednak rywalom łatwo „odskoczyć”. Na tym etapie gry kluczową rolę odegrał Marcin Waliński. To za jego sprawą przyjezdni objęli minimalne prowadzenie. Do walki w zaciętej końcówce próbował poderwać kolegów z Kędzierzyna-Koźla Sam Deroo, ale nie przyniosło to reultatów. Jego zagrywki okazały się niewystraczjącym antidotum na świetnie funkcjonującą drużynę gości. Set zakończył się wynikiem 25:22, a kolejne „oczko” padło łupem ekipy z Zawiercia.

Kropka nad „i”

Gospodarze znaleźli się w bardzo trudnej sytuacji, a obraz gry nie ulegał zmianie. Cień nadziei na odwrócenie losów spotkania dawał kibicom Zaksy nadal świetnie serwujący Deroo. Jednocześnie rozpędzający się Zawiercianie z każdą chwilą rośli w siłę i byli już o krok od wielkiej radości. W roli jokera na boisko wprowadzony został w tej partii Kamil Semeniuk, którego gra okazała się kolejnym problemem Zaksy. Zawodnicy tego klubu walczyli do ostatniej piłki, ale to przeciwnicy mogli cieszyć się z ostatecznego triumfu.

fot. www.sport.interia.pl

UDOSTĘPNIJ
Avatar
Redaktor Radia Gol zajmująca się głównie tematami związanymi z tenisem i siatkówką. Niereformowalna fanka Rogera Federera ze słabością do gorzkiej czekolady. Na co dzień studiuje prawo w Poznaniu. Od zakupów woli mecze siatkarskiej reprezentacji, a w wolnych chwilach myśli o smaku wimbledonowskich truskawek.