Za Hubertem Hurkaczem pojedynek pierwszej rundy turnieju Rolex Masters w Szanghaju. Na otwarcie zawodów najlepszy polski tenisista zmierzył się z notowanym poza pierwszą dwusetką reprezentantem gospodarzy – Zhizhenem Zhangiem. Zgodnie z przewidywaniami wsparcie rodzimej publiki nie wystarczyło Chińczykowi, by skutecznie przeciwstawić się faworyzowanemu rywalowi. Po niespełna półtorej godziny gry Hurkacz awansował do kolejnego etapu zmagań, zwyciężając 7-6(5), 6-4.

Mur Chiński

Drugi w karierze występ Polaka przed szanghajską widownią nie rozpoczął się dla niego najlepiej. Już w pierwszym gemie Hurkacz musiał bronić się przed trzema break-pointami. Szczęśliwie udało mu się zwycięsko wyjść z niebezpiecznej sytuacji, ale to Zhang w zdobywanie kolejnych gemów wkładał wyraźnie mniej sił. W miarę upływu czasu Polak zyskiwał odpowiedni rytm, ale nadal nie był w stanie zagrozić rywalowi przy jego podaniu. Obaj zawodnicy imponowali regularnością w tym elemencie , o czym świadczy fakt, że na przestrzeni całej pierwszej partii nie popełnili ani jednego podwójnego błędu serwisowego.

Do szans na przełamanie nie dochodziło, ale jako pierwszy pod presją znalazł się reprezentant gospodarzy, który przy stanie 6-5 serwował, by utrzymać się w secie. Ostatecznie o losach partii zadecydować musiał tie-break. Kluczowy fragment tej części gry dużo lepiej rozpoczął się dla Zhanga, który szybko zdobył trzy punkty z rzędu. 22-letni Polak nie pozwolił jednak zepchnąć się do defensywy i konsekwentnie odrabiał straty. Po chwili na tablicy pojawił się wynik 5-3, a  grający z dziką kartą tenisista był blisko sprawienia niespodzianki. Hubert Hurkacz po raz kolejny w karierze popisał się jednak nerwami ze stali. Cztery kolejne akcje udało mu się rozstrzygnąć na swoją korzyść, by w ten sposób objąć prowadzenie w meczu.

Zimna krew

Porażka po zaciętej walce nie zniechęciła ambitnego Zhanga, który drugą odsłonę rozpoczął równie dobrze, jak pierwszą. Własnego gema serwisowego zwyciężył „na sucho”, ale tym razem Hurkacz od pierwszych piłek wykazywał się wzmożoną czujnością. Wrocławianin także zapisał gema na swoim koncie, a po chwili postraszył reprezentanta gospodarzy zmuszając go do gry na przewagi. Zhang nie bez problemów obronił podanie, a dodatkowo zaczął mieć coraz więcej trudności przy returnie. W piątym gemie Hurkacz nareszcie mógł cieszyć się z efektów swojej coraz wyraźniej zarysowującej się przewagi. Po raz pierwszy w meczu doprowadził do szansy na przełamanie i natychmiast ją wykorzystał.Na tablicy pojawił się wynik 3-2.

Jednocześnie wrocławianin utrzymywał wysoką skuteczność serwisową, nie pozostawiając returnującemu przestrzeni na ofensywną grę. Wiele wskazywało na to, że Polak przejął kontrolę nad biegiem wydarzeń na korcie. Wtedy jednak niesiony dopingiem Zhang powalczył jeszcze o korzystne rozstrzygnięcie, a jego nieustępliwość została nagrodzona. W dziesiątym gemie Chińczyk doczekał się szansy na odwrócenie losów seta, kiedy ryzykowną grą doprowadził do okazji na powrotnego break-pointa. Także tym razem faworytowi nie zadrżała ręka, a zepsuty backhand Zhanga okazał się dla niego wyjątkowo kosztowny. Polak po raz kolejny w karierze popisał się stalowymi nerwami, by po chwili cieszyć się z awansu do drugiej rundy prestiżowych zawodów.

Koniec kryzysu?

Zwycięstwem nad Zhangiem Hubert Hurkacz przerwał trwający od czasu porażki w pierwszej rundzie US Open okres słabszej dyspozycji. Po znakomitym występie w Winston-Salem, gdzie jako drugi w historii Polak triumfował w imprezie cyklu głównego ATP, wrocławianin mierzył się z kryzysem formy. O ile porażkę w meczu otwierającym nowojorskiego Wielkiego Szlema  tłumaczyć można było zmęczeniem (turniej  w Winston-Salem i US Open dzieliły zaledwie dwa dni), o tyle kolejne występy Hurkacza nie napawały optymizmem. Polak nieźle radził sobie w rozgrywkach Pucharu Davisa, ale jego występy w ramach cyklu ATP zdaniem wielu kończyły się przedwcześnie. Podczas turnieju w Metz Polak nieoczekiwanie przegrał z francuskim Gregoire Barrere, a w Tokio uległ  2-0 jego rodakowi – Lucasowi Pouillowi. W pierwszej rudzie w Szanghaju Hurkacz był zdecydowanym faworytem, ale triumf nad reprezentantem gospodarzy jest dla niego wyjątkowo cenny pod względem mentalnym. Dzięki niemu Polak zyskał tak potrzebną mu od kilku tygodni dawkę pewności siebie. 

Przypomnijmy, że w Rolex Shanghai Master wrocławianin debiutował rok temu, kiedy do drabinki głównej przedzierał się przez kwalifikacje. Już na pierwszym etapie zmagań na drodze stanął mu wtedy koreański Hyeon Chung. Tym razem Polak wywalczył sobie prawo występu w drugiej rundzie zawodów, a jego kolejnym rywalem będzie zwycięzca starcia Monfils-Sonego. Obok Hurkacza mecze pierwszej rundy wygrali także Joao Sousa, Taylor Fritz oraz Nikoloz Basilashvili. 

Rolex Shanghai Masters 2019 – wyniki:

Hubert Hurkacz – Zhizhen Zhang 7-6(5), 6-4,

Joao Sousa – Filip Krajinovic 2-6 6-4 7-6(5),

Taylor Fritz- Fernando Verdasco 7-6(2) 6-7(5) 6-4,

Nikoloz Basilashvili – Radu Albot  4-6 6-1 6-3,

fot. źródło: Getty Images/Julian Finney

UDOSTĘPNIJ
Avatar
Redaktor Radia Gol zajmująca się głównie tematami związanymi z tenisem i siatkówką. Niereformowalna fanka Rogera Federera ze słabością do gorzkiej czekolady. Na co dzień studiuje prawo w Poznaniu. Od zakupów woli mecze siatkarskiej reprezentacji, a w wolnych chwilach myśli o smaku wimbledonowskich truskawek.