Piątek zapowiadał się jako prawdziwa gratka dla fanów narciarstwa alpejskiego. Tego dnia podczas wizyty światowej czołówki za oceanem czekała nas podwójna dawka tego, co lubimy najbardziej, czyli zjazdów.

Szaleństwo zawrotnych prędkości miało rozpocząć się już o 18:00 polskiego czasu od zjazdu w amerykańskim Beaver Creek. Niestety rywalizacja na słynnej trasie Birds of Prey nie doszła do skutku – powodem anulowania zawodów były złe warunki atmosferyczne.

Na szczęście pogoda nie pokrzyżowała planów w Lake Louise i panie mogły po raz pierwszy w tym sezonie założyć długie narty sprawdzając się na stoku, na którym przed tygodniem zjeżdżali mężczyźni. W zmaganiach ze świetnej strony pokazały się zawodniczki z drugiej grupy – aż połowę miejsc w pierwszej dziesiątce zajęły panie, na których plastronach widniał numer większy niż 15.  Zwyciężczynią piątkowych zawodów została jednak znakomicie znana narciarka – jedna z największych przegranych ubiegłego sezonu Sofia Goggia. Triumf Włoszki, która zdominowała pucharową rywalizację w zeszłym roku, lecz na skutek kontuzji nie spełniła marzeń o olimpijskim złocie, był jednak daleki od deklasacji i pewnej wygranej. Sofia dwukrotnie musiała drżeć o swoją pozycję na tzw. gorącym krześle. Corinne Suter  zwycięstwo przegrała o szpicę narty – Szwajcarce do wygranej zabrakło 0,04 sekundy. Równie bliska sprawienia prawdziwej niespodzianki była jadąca z 20. numerem startowym Cornelia Huetter. Na liczącej ponad trzy kilometry trasie reprezentantka Austrii straciła do triumfatorki straciła zaledwie 0,06 sekundy, co i tak nie pozwoliło jej na zajęcie drugiego miejsca.

W sobotę ponownie powinniśmy dostać zjazdowy festiwal. Oby więc tym razem aura pozwoliła na rozegranie zarówno zawodów panów w Beaver Creek (początek zaplanowany jest na 18:00 czasu polskiego), jak i zmagań pań w Lake Louise (o 20:30).

UDOSTĘPNIJ
Jarosław Truchan
Sympatyk sportów wszelakich, ale przede wszystkim tenisa, kolarstwa i biathlonu. Prywatnie ogromny fan Rogera Federera, Ronniego O'Sullivana oraz Realu Madryt.