fot. Visionhaus / Getty Images

W miniony weekend miała miejsce czwarta kolejka Premier League. Była to ostatnia seria gier przed wrześniowymi meczami kadr narodowych. Jak co tydzień, emocji nie zabrakło, a kilka hitowych starć uraczyło kibiców niezapomnianym widowiskiem.

Wybitne zwieńczenie kolejki na Emirates Stadium

Niedzielnego wieczora w północnym Londynie czwartą serię gier zamknął szlagier pomiędzy Arsenalem a Manchesterem United. Oba zespoły na starcie sezonu mają większe lub mniejsze problemy, a bagaż emocjonalny przed meczem był ogromny. Strzelanie na stadionie Arsenalu rozpoczęli w 27 minucie goście, gdy szybką kontrę i popisowe podanie Eriksena swoim firmowym zagraniem wykorzystał Marcus Rashford. Kibice Czerwonych Diabłów nie zdążyli zapewne usiąść ponownie po świętowaniu gola, gdy ich ulubieńcy stracili bramkę wyrównującą. W minutę po stracie gola Arsenal przeprowadził składny atak pozycyjny, który zakończył się wyłożeniem piłki przez Martinellego do Odegaarda na 15 metr, a Norweg pewnie umieścił futbolówkę w siatce Onany. Oprócz piłkarskich emocji były też także te okołosportowe. W 59 minucie po początkowym wskazaniu na rzut karny za faul na Havertzie, sędzia dzięki VAR-owi zmienił decyzję. Podobnie sprawa miała się w 88 minucie, gdy gola zdobył Garnacho, ale w momencie podania był na minimalnym spalonym, co było zasługą przytomnego zachowania Gabriela. Gdy już wszyscy spodziewali się podziału punktu, Arsenal dał popis w końcówce doliczonego czasu gry. Najpierw w 96 minucie Declan Rice zdobył premierową bramkę w barwach Kanonierów, gdy jego strzał z ostrego kąta wpadł po rykoszecie. Tutaj ponownie w tym sezonie więcej mógł zrobić Onana. Następnie kropkę nad i postawił Gabriel Jesus, który obsłużony przez Fabio Vierę, zabawił się z Dalotem i ustalił wynik na 3-1.

Dwa pomniejsze hity również nie zawiodły

Oprócz pojedynku Arsenalu z United w tej kolejce miały miejsce dwa inne mecze, które na papierze wyglądały pasjonująco. Liverpool podejmował u siebie Aston Villę, a Brighton Newcastle United. The Reds wyraźnie złapali wiatr w żagle, a nowe nabytki w środku pola ekspresowo wpasowały się w odświeżoną koncepcję gry Jürgena Kloppa. Kolejny popis dał Dominik Szoboszlai, który już w 3 minucie otworzył wynik oraz swoje konto bramkowe w czerwonej koszulce po fantastycznym strzale sprzed pola karnego. Liverpool raz po raz nękał niepewną defensywę rywali, co przyniosło efekty w 22 minucie, gdy strzał Darwina Nuneza trafił w słupek, ale odbił się prosto od nóg Matty’ego Casha i niefortunnie wpadł do siatki. Urugwajczyk w tym meczu miał sporo pecha, bo obijał aż dwukrotnie obramowanie bramki, a raz nie trafił z kilku metrów do bramki, gdy dośrodkowanie Salaha w ostatniej chwili minimalnie podbił Martinez, choć w tej sytuacji i tak jest to niewielkim usprawiedliwieniem. Liverpool przez cały mecz dominował i kontrolował przebieg gry, a wynik ustalił w 55 minucie, gdy po rzucie rożnym dośrodkowanie perfekcyjnie przedłużył Nunez, a zamknął je Salah. Na The Amex również to gospodarze byli stroną wyraźnie lepszą i zasłużenie wygrali. Błysk geniuszu ujawnił Evan Ferguson, który popisał się trzema trafieniami i zapisał się na kartach historii jako najmłodszy zdobywca hat-tricka od czasów Michaela Owena, bo Irlandczyk nie ma jeszcze 19 lat. Sroki wyglądały niezwykle słabo w defensywie, a bardzo kiepski występ zanotował bramkarz, Nick Pope. To trzecia porażka z rzędu ekipy z Newcastle, lecz na lekkie usprawiedliwienie dla nich należy wspomnieć, że były to mecze z Manchesterem City, Liverpoolem i właśnie Brighton, czyli same szlagiery. W końcówce honorową bramkę dla przyjezdnych zdobył Callum Wilson, który zapewne najbardziej ucieszył setki tysięcy graczy FPL, którzy mieli Pervisa Estupiniana na ławce.

Wszystkie wyniki:

Luton Town – West Ham United 1-2

Sheffield United – Everton 2-2

Brentford – Bournemouth 2-2

Burnley – Tottenham 2-5

Chelsea – Nottingham Forest 0-1

Manchester City – Fulham 5-1

Brighton – Newcastle United 3-1

Liverpool – Aston Villa 3-0

Crystal Palace – Wolverhampton 2-2

Arsenal – Manchester United 3-1

UDOSTĘPNIJ
Mikołaj Sarnowski
Student Dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Ogromny pasjonat futbolu, zwłaszcza tego w wykonaniu Liverpoolu. W wolnych chwilach nieudolnie próbuję naśladować profesjonalnych piłkarzy poprzez własną grę w klubie. Zastępca redaktora naczelnego w fanowskim projekcie Polish Reds, z którym jestem od samego początku.