Spotkanie pomiędzy Manchesterem City a Liverpoolem jak od wielu lat i tym razem nie zawiodło. Oba zespoły stanęły na wysokości zadania i przez cały mecz widzieliśmy wyrównane starcie. Po 90 minutach można zgodnie powiedzieć, że obie drużyny zasłużyły na wynik, jaki w ostateczności padł – remis.

Spotkanie od początku przybrało szybkiego tempa gry, a cała pierwsza połowa była na najwyższym poziomie. Zarówno City, jak i Liverpool od pierwszych minut ruszyli do ataku i każdej drużynie zależało, by zdobyć jak najszybciej bramkę. Pierwsza klarowna sytuacja była po stronie drużyny z Anfield, która w 12. minucie, po faulu Walkera na Salahu otrzymała rzut karny. Jedenastkę minutę później perfekcyjnie wykorzystała ofiara faulu i po 13. minutach mieliśmy 0-1. Później, po kilku niewykorzystanych sytuacjach z obu stron, Gabriel Jesus wpisał się na listę strzelców. W 31. minucie po tym, jak świetnym przyjęciem wypracował sobie sytuacje jeden na jeden, czubkiem buta zaskoczył wychodzącego z bramki Allisona i wyrównał losy spotkania. Końcówka pierwszej połowy była nierówna, a gra szarpana, z częstymi gwizdkami głównego sędziego – Craiga Pawsona. W 42. po ręce Joe Gomeza w polu karnym arbiter odgwizdał „11”, do której podszedł Kevin De Bruyne. Ta, jak cały mecz Belga, nie wyszła mu najlepiej i piłka minęła prawy słupek od jego zewnętrznej strony. Do końca pierwszej połowy mieliśmy 1-1.

W drugiej części spotkania oba zespoły mocno obniżyły loty. Najpewniej na skutek przemęczenia po pierwszej połowie, druga odsłona była wolniejsza, bardziej przewidywalna, a co za tym idzie nudniejsza. W 59. minucie Shaqiri zmienił Firmino, a po niebieskiej stronie Bernardo Silva wszedł za Ferrana Toressa. Oprócz tego wiele więcej się już nie wydarzyło.

Kto na plus, a kto na minus?

Dziś po niżej swoich możliwość zagrali przede wszystkim Kevin De Bruyne i Joe Gomez. Reprezentant Belgii nie dość, że nie strzelił karnego, to zaliczył wiele niecelnych podań, często kusił się na strzały, które nie znalazły światła bramki. Zamiast być liderem, zagrał chaotyczny i niepewny mecz.

Joe Gomez za to przez całe spotkanie był „elektryczny” w swoich poczynaniach. Nie dość, że sprowokował rzut karny (którego na jego szczęście nie wykorzystał De Bruyne), to często niecelnie podawał lub źle przyjmował piłkę. 

Pochwalić można za to Gabriela Jesusa, który bardzo dobrze wypracował sobie sytuację bramkową, a cały mecz w jego wykonaniu był na przyzwoitym poziomie. 

Oprócz tego na plusa zasłużył Pep Guardiola, który w przeciwieństwie do poprzednich meczów, zrobił dobre zmiany, pozytywnie wpływające na przebieg dalszej gry Obywateli.

Choć w spotkaniu nie obyło się bez kontrowersji, to na pochwałę zasłużył także Craig Pawson i reszta dzisiejszych sędziów. Anglik dobrze temperował zapędy do agresywnej gry oraz fauli, przy czym spotkanie było płynne, bez wielu gwizdków i przerw. Sędzia podczas meczu dał tylko cztery żółte kartki. Z pewnością także dzięki niemu widowisko było dynamiczne.

Co w tabeli piszczy…

Przed ostatnim meczem ósmej kolejki Premier League sytuacja w tabeli wygląda bardzo ciekawie. The Reds zajmują 3. miejsce ze stratą jednego oczka do pierwszego Leicester, a Obywatele z zaległym meczem, mają 12 pkt. i plasują sią na 10. pozycji. Czwarty w tabeli jest za to Southampton, a szósta… Aston Villa. FOOTBALL BLOODY HELL!

UDOSTĘPNIJ
Miłosz Michałowski
Piszę przede wszystkim o piłce nożnej, czasem o tenisie i żeglarstwie. W wolnym czasie zajmuję się muzyką i uprawiam sport.