– Złotym medalistą jestem. Jezus Maria – przerywa nagle rozmowę przed kamerą z Dariuszem Szpakowskim polski chodziarz. To legendarna scena olimpijskiego sportu z Robertem Korzeniowskim w roli głównej.

– Do dziś się tym wzruszam – mówi Robert Korzeniowski o jednej z najsłynniejszych scen polskiego sportu. 20 lat temu o zdobyciu złotego medalu igrzysk olimpijskich dowiedział się przed kamerami telewizyjnymi.

Do historii przeszły nie tylko jego dwa występy na igrzyskach w Sydney, ale moment, w którym usłyszał, że został mistrzem olimpijskim. Chód na 20 km ukończył na drugim miejscu, ale zdyskwalifikowany został Meksykanin.

Do dnia dzisiejszego Korzeniowski jest jednym z najwybitniejszych polskich sportowców wszech czasów obok takich znakomitości jak: Irena Szewińska, Anita Włodarczyk czy Kamil Stoch. Jednak na taki zaszczyt musiał się napracować. Sukces nie przyszedł z łatwością. Robert Korzeniowski przez lata był uważany za wielkiego pechowca i zawodnika, któremu w najważniejszym momencie czegoś brakuje.

Jego pierwsze igrzyska były w Barcelonie w 1992 roku. Korzeniowski na 500 metrów przed metą zajmował drugie miejsce. Startował na dystansie 50 km. Kiedy wszedł w bramy olimpijskiego stadionu, sędzia pokazał mu trzecie ostrzeżenie, co oznaczało dyskwalifikację.

 – To był olbrzymi dramat. Nie można być bardziej nikim niż sportowcem, który po swoim występie nawet nie figuruje na liście wyników. Przed zawodami byłem pierwszy na światowych listach, tuż przed metą drugi, a w wynikach gdzieś na szarym końcu z dopiskiem „nie ukończył”. Coś absolutnie dramatycznego. Trudno było mi się z tym pogodzić, przeżyłem kilkutygodniową żałobę. Dostałem ogromną życiową lekcję – mówił w rozmowie z WP SportoweFakty.

Przyznawał też, że kontrowersyjna decyzja sędziów była dla niego momentem drugich narodzin. Rok później na mistrzostwach świata w Stuttgarcie sytuacja się powtórzyła i znów został zdyskwalifikowany w końcówce rywalizacji. Wtedy reprezentant Polski miał myśli o zakończeniu kariery sportowej.

– Po zawodach dopadła mnie dziennikarska szarańcza. To nie byli ludzie, którzy chcieli ze mną rozmawiać; oni chcieli mnie po kawałeczku rozerwać i rzucić na pożarcie. Nie usłyszałem ani jednego dobrego słowa, tylko śmiech za plecami. Kiedy ten tłum dopytywał się: „To co, kończy pan karierę?”, miałem ochotę odpowiedzieć: „Tak”. W zasadzie nie było dziennikarza, który napisałby o mnie dobrze. Wyśmiewano mnie na każdym kroku, ciągle słyszałem złośliwe komentarze. Nazywano mnie chodziarz – schodziarz. Wbito mi kolejny gwóźdź do trumny – ujawniał w rozmowie ze sport.pl.

Decydującym momentem w jego życiu były mistrzostwa Europy w Helsinkach w 1994 roku. Celem było zajęcie miejsca w czołówce. Gdyby nie zrealizował swojego planu, zrezygnowałby ze sportu.

Doszedł na piątym miejscu i zdecydował, że spróbuje jeszcze raz. Rok później w Goeteborgu był trzeci, na igrzyskach w Atlancie zdobył upragnione złoto. Jego kariera nabrała tempa. Potem przyszło kolejne złoto, w tym z mistrzostw świata w Atenach i złoto mistrzostw Europy w Budapeszcie. W Polsce wygrał prestiżowy plebiscyt na najlepszego sportowca. Był gwiazdą nie tylko w swoim kraju, ale też na całym świecie.

Niestety, na kolejnych MŚ w Sevilli ponownie został zdyskwalifikowany. Jednak celem numer jeden były dla Korzeniowskiego igrzyska w Sydney. Jego plan to dwa zwycięstwa nie tylko na 50 km, ale także na 20 km.

Pierwszy start to chód na 20 km. Rywale narzucili od początku ogromne tempo. Robert Korzeniowski długo szedł pierwszy. Przed wejściem na stadion zaatakował Meksykanin Bernardo Segura.

– Jeszcze 2-3 kilometry przed metą był bardzo daleko, a potem zaczął mnie błyskawicznie doganiać. W tym tunelu po prostu podskakiwał, odbijał się od podłoża i robił 1,5-metrowe kroki. To dało mu na mecie te 3 metry przewagi. Na całe szczęście nie dałem się sprowokować i nie odpowiedziałem takim samym złamaniem przepisów – wspominał.

Udział na dystansie 20 km zakończył na drugim miejscu. Dla niego był to wielki sukces, jednak najważniejszy moment dnia miał dopiero nadejść.

„Jezus Maria!”

– Złotym medalistą jestem!
– Jak to?
– Dyskwalifikacja Segury! Jezus Maria!

Sceny ze strefy wywiadów po chodzie na 20 km przeszły do historii polskiego sportu. Korzeniowski udzielał wywiadu dla Telewizji Polskiej i wtedy dowiedział się o dyskwalifikacji Meksykanina. Po chwili popłakał się ze wzruszenia.

– Rozmawiałem na wizji z Dariuszem Szpakowskim, starałem się jakoś pogodzić z tym, że zostałem srebrnym medalistą i myśleć o złocie na 50 kilometrów. I wtedy usłyszałem, że jednak to ja wygrałem. Bardzo wzruszający moment. Do dziś przechodzą mnie dreszcze, kiedy widzę te obrazki. Potem trzeba było jednak spakować medal do kasetki i powiedzieć sobie, że jedno złoto już mam, ale chcę wywalczyć drugie.

Wkrótce wyszło na jaw, że Segura powinien zejść  z trasy jeszcze przed wejściem na stadion.

 – Nie wiedziałem, że Meksykanin był formalnie zdyskwalifikowany 7 minut przed finiszem, tylko wniosek nie dojechał na metę. Kolejna dobra lekcja – kiedy ktoś próbuje wygrać z nami idąc na skróty, nie grajmy na jego zasadach, bo to się i tak nie opłaci – wspominał.

Na swoim koronnym dystansie wygrał zdecydowanie. Jego zdaniem fakt, że nie wszedł na metę wcześniejszego wyścigu jako pierwszy, bardzo mu pomógł.

– Myślę, że pomógł mi Segura, bo za jego sprawą na 20 kilometrów nie wchodziłem na stadion jako pierwszy, nie minąłem linii mety jako triumfator. A chciałem tego, chciałem zdobyć stadion. Tata obawiał się, czy starczy mi motywacji. Wtedy mama przypominała mu, że przecież pojechałem tam wygrać na 50 kilometrów.

Później jego kariera była okraszone złotymi medalami. 2001 rok – złoty medal MŚ w Edmonton, 2002 rok – złoto mistrzostw Europy i rekord świata, 2003 rok – złoto MŚ w Paryżu i wreszcie, na zakończenie wspaniałej kariery, czwarty w karierze złoty medal olimpijski, w 2004 roku w Atenach.

Źródło: Sportowefakty.pl

UDOSTĘPNIJ
Kamil Michalec
Interesuje się lekkoatletyką od ósmego roku życia. Biegam od 10 roku życia. Na koncie wiele sukcesów na arenie krajowej. Kocham rywalizację wśród zawodników i fair play na zawodach. Pasjonat Lekkoatletyki do końca życia. Dziennikarz sportowy w tematyce lekkoatletycznej. Pracujący też w radio informacyjnym.