Tenisowy kalendarz jest przepełniony rozmaitymi imprezami. Tenisiści i tenisistki grają niemalże cały rok, podróżując po rozmaitych zakątkach świata i odwiedzając mniej lub bardziej znane areny. Istnieje jednak jeden turniej, który jest inny od pozostałych. Impreza, w trakcie której czas płynie wolniej. Turniej, który emanuje szykiem i elegancją oraz którego nazwę często kojarzy nawet przypadkowy przechodzień zapytany na ulicy. Jednym słowem – witamy na Wimbledonie!

The Championships to rozgrywki zupełnie inne niż pozostałe turnieje, nawet te wielkoszlemowe. Każdy wie, w jakim świecie obecnie żyjemy. Organizatorzy wielkich imprez ciągle dążą do tego, aby wycisnąć je niczym cytrynę, szczególnie pod względem finansowym – zrobić je lepiej, zarobić więcej. Tymczasem w trakcie dwóch tygodni na przełomie czerwca i lipca można odnieść wrażenie, że wkracza się w inną rzeczywistość. Nagle stroje wszystkich tenisistów i tenisistek przybierają jedną barwę, często niesforna publika staje się bardziej elegancka, a stosowane nazewnictwo to wciąż porzucone już przez innych i wydawać by się mogło „starodawne” „Ladies and Gentlemen’s”. Nieprawdą oczywiście jest to, że na wyspy rządza pieniądza nie dociera – może nawet jest ona większa niż w innych zakątkach świata. Lecz sposób w jaki Anglicy dbają o tradycję sprawia, że obok tego turnieju nie da się przejść bez poczucia choćby najmniejszego zachwytu i nutki nostalgii.

Wimbledon jest imprezą, na której historia odgrywa niesłychanie ważną rolę. Zaczynając  warto wspomnieć, iż jest to  najstarszy tenisowy turniej na świecie, którego pierwsza edycja odbyła się w 1877 roku. Tegoroczne rozgrywki są jednak szczególne. Mija bowiem dokładnie 100 lat od przeniesienia siedziby All England Croquet Club na Church Road, czyli do obecnej siedziby – liczymy na to, że od kortu centralnego w jego okrągłą rocznicę urodzin dostaniemy prezent w postaci wspaniałych widowisk. O historii tego turnieju można byłoby rozpisywać się bez końca – odbyły się już 134 edycje tej wspaniałej imprezy, a w trakcie 144 lat działo się tak dużo, że opisywanie tego z kronikarską dokładnością zamieniłoby ten artykuł w encyklopedię, a nie takie jest jego zadanie. To jaką Wimbledon ma dzięki swojej historii pozycję w środowisku tenisowym, najlepiej obrazuje choćby fakt, iż korzysta z własnego systemu rozstawiania. Jest najbardziej niezależnym spośród turniejów, ma największą autonomię i dzięki temu mógł pozwolić sobie na ruch, którego nie dopuścili się choćby organizatorzy Roland Garros, czyli wykluczenie z rozgrywek reprezentantów Rosji. Z tym wiąże się kolejny dowód na to, że w tenisowej hierarchii to właśnie impreza rozgrywana na przedmieściach Londynu zajmuje najwyższe miejsce. Jak dobrze wiemy, w reakcji na wspomnianą decyzję władze WTA i ATP postanowiły, że za Wimbledon nie zostaną przyznane punkty rankingowe. Nie zraziło to jednak w najmniejszym stopniu tenisistów i tenisistek, którzy bardzo chętnie przybyli do stolicy Anglii. Historia i tradycja Wimbledonu sprawia, że pozycja tej imprezy pomimo prób zmniejszenia jej rangi wciąż pozostaje niezachwiana.  

Na słynnych trawiastych kortach wystąpią wszyscy najwięksi. Nie można ukryć, że pisanie o faworytkach turnieju pań jest bardzo przyjemne – najwyżej rozstawioną zawodniczką jest oczywiście Iga Świątek. Istnieje jednak duża różnica pomiędzy tym, jaką pozycję reprezentantka Polski miała przed Roland Garros, a jaką ma teraz. Iga była niekwestionowaną królową mączki w tym sezonie – na przysłowiowej „cegle” grała bardzo dużo, wygrywała turnieje i paryski szlem przerodził się w walkę Świątek-reszta świata. Jeśli chodzi o nawierzchnię, na której rozgrywany jest Wimbledon, sytuacja wygląda zupełnie inaczej – Iga odpuściła krótki sezon gry na trawie. Nie wiemy więc, czego mamy się spodziewać po naszej rodaczce. Wszystko wskazuje jednak na to, że liderka światowego rankingu znajduje się w tak fantastycznej formie, że wciąż jest główną faworytką do triumfu. Iga trafiła do ćwiartki, w której drugą najwyżej rozstawioną tenisistką jest Jessica Pegula (8). W tej samej połówce znajdują się również takie zawodniczki jak Barbora Krejcikova, Garbine Muguruza, Paula Badosa, Karolina Pliskova, czy Coco Gauff, która wydaje się być najmocniejsza z grona potencjalnych rywalek Polki w półfinale. Trzeba jednak otwarcie przyznać, że w pierwszej fazie turnieju próżno szukać tenisistki, która na papierze mogłaby stanowić zagrożenie dla Świątek. W drugiej połowie drabinki znalazły się min. Maria Sakkari (5), Anett Kontaveit (2) oraz Danielle Collins (7). Najpoważniejszym nazwiskiem w kontekście walki o zwycięstwo w całym turnieju w dolnej części stawki jest jednak Ons Jabeur. Tenis Tunezyjki jest wręcz skrojony pod trawę i poza Igą Świątek to właśnie ona jest postrzegana jako największa faworytka do zwycięstwa w Wimbledonie. Pamiętajmy jednak, że kobiecy tenis rządzi się swoimi prawami (w końcu to samo w kontekście Ons mówiliśmy przed Roland Garros, a z paryskim turniejem zawodniczka z Tunezji pożegnała się już po pierwszym meczu). W trakcie brytyjskiego turnieju z pewnością będziemy świadkami kilku przedwczesnych porażek oraz wielu objawień. Żeńskie rozgrywki będą więc z pewnością nieprzewidywalne, bo wręcz niemożliwym wydaje się, aby wszystkie faworytki bez problemów zameldowały się w drugim tygodniu. W tym przypadku stwierdzenie, że w grze o ćwierćfinał uczestniczy 128 zawodniczek, nie jest w najmniejszym stopniu pustym frazesem.

Nieco inaczej ma się sprawa jeśli chodzi o rozgrywki panów. Tam zapowiada się rywalizacja dwóch współczesnych tenisowych gladiatorów – Rafaela Nadala i Novaka Djokovicia. Hiszpan i Serb trafili do dwóch różnych części turniejowej drabinki, co oznacza, że do ich potencjalnego pojedynku mogłoby dojść dopiero w finale. Taki obrót spraw nie jest jednak oczywistością, ponieważ na ich drogach stanie wielu świetnie grających na trawie młodych tenisistów. W połówce Nadala znaleźli się choćby Felix Auger-Aliassime, z którym zwycięzca tegorocznego Roland Garros stoczył pięciosetowy bój w Paryżu, Stefanos Tsitsipas, czy ubiegłoroczny finalista Matteo Berettini. Do tego grona należy   zaliczyć również takich zawodników, którzy w każdej chwili mogą „odpalić”, jak choćby Denis Shapovalov (w zeszłym roku dotarł do półfinału). Równie groźna jest część, w której znajduje się Novak. W górnej połówce oprócz Djokovicia widnieją takie nazwiska jak Dimitrov, Norrie, Alcaraz, czy Sinner, który w pierwszej rundzie stoczy szlagierowy pojedynek ze Stanem Wawrinką – tenisista z Serbii nie będzie miał więc najprostszej drogi do obrony tytułu. Nie zapominajmy również o Hubercie Hurkaczu, który z Novakiem będzie mógł się spotkać w potencjalnym półfinale. Losowanie rywala w pierwszej rundzie nie było łaskawe dla Wrocławianina – Hubert w poniedziałek o 12:00 zmierzy się z Alejandro Davidovichem-Fokiną. Starcie z niezwykle wymagającym Hiszpanem z pewnością nie będzie należało do najłatwiejszych, ale w przypadku wygranej Hurkacza, jego dalsza droga powinna być dużo łatwiejsza. Należy przypomnieć, że nasz najlepszy tenisista triumfował w turnieju w niemieckim Halle, który od lat jest jedną z najważniejszych imprez przygotowawczych przed Wimbledonem. Słowa o półfinale nie są więc marzeniami ściętej głowy, lecz jak najbardziej realnym rezultatem, który może odnieść Polak. Oczywiście, jak dobrze wiemy, takie gdybanie przed turniejem jest niczym wróżenie z fusów, zarówno w przypadku turnieju pań jak i panów. Wszystko zweryfikuje słynna trawa, która często jest areną niespodziewanych rozstrzygnięć.

Tegoroczny Wimbledon będzie niezwykle szczególnym wydarzeniem z polskiego punktu widzenia. Wystąpi w nim bowiem aż siódemka Polaków – najwięcej od 2014 roku. Oprócz wspomnianych Igi i Huberta na londyńskich arenach wystąpią również Magda Linette, Magdalena Fręch, Katarzyna Kawa, Maja Chwalińska oraz Kamil Majchrzak. Losowanie dla naszych reprezentantów z pewnością możemy określić znanym określeniem „pół na pół”. Magda jest wyraźną faworytką rywalizacji z Fernandą Conteras Gomez – i niestety to byłoby na tle z meczów, o której jesteśmy w miarę spokojni. Wyniki konfrontacji Kawa-Marino oraz Chwalińska-Siniakova są sprawą otwartą i każda z zawodniczek może zejść z kortu jako zwyciężczyni. Trudne zadanie stoi przed Kamilem, którego rywalem będzie Thanasi Kokkinakis (jeśli Australijczyk powróci do swojej dawnej dyspozycji, Polak może mieć z nim problemy). Teoretycznie najtrudniejsze zadanie stoi przed Magdaleną Fręch – jej przeciwniczką będzie świetnie grająca na trawie Camila Giorgi. Tym razem ilość reprezentantów naszego kraju na początku imprezy może nie zaobfitować w liczbę Polaków w drugiej rundzie. Miejmy jednak nadzieję, że będzie inaczej i że będziemy mogli jak najdłużej emocjonować się udziałem biało-czerwonych w londyńskim turnieju.

26 czerwca jest niedzielą handlową – i to informacja, która znalazła się tutaj nieprzypadkowo. Polecamy tego dnia zakupić duże ilości truskawek oraz śmietany (a dla bardziej odważnych również szampana) w celu przygotowania się przed jedynym, niepowtarzalnym i legendarnym turniejem rozgrywanym na najbardziej znanych kortach świata. Po starcie Wimbledonu w poniedziałek nie będzie czasu na chodzenie do sklepu – przed nami dwa tygodnie wspaniałej rywalizacji wypełnione meczami z udziałem reprezentantów Polski. Tego nie można przegapić!

Jarosław Truchan

UDOSTĘPNIJ
Radio GOL
Jedyne takie sportowe radio internetowe. RadioGOL.pl jako pierwsze w Polsce oferuje profesjonalną współpracę z klubami sportowymi, dla których prowadzone są regularne relacje NA ŻYWO. Ponadto serwis oferuje artykuły, transmisje, komentarze i analizy profesjonalnych ekspertów, specjalizujących się w szerokim wachlarzu dyscyplin sportowych.