Po emocjonujących Mistrzostwach Europy oraz nieco mniej ciekawiących publikę występach reprezentacji na Igrzyskach Olimpijskich ligi piłkarskie – czyli to, co tygrysy lubią najbardziej – wracają na salony. W najbliższy piątek niemieccy fani wyruszą po raz pierwszy na stadiony, a Robert Lewandowski, Erling Haaland i spółka rozpoczną zabawę. Czego możemy się spodziewać po nadchodzącym sezonie Bundesligi? Kto zostanie mistrzem? Kto spadnie? Na te i wiele innych pytań postaramy się odpowiedzieć.

Kibice Bundesligi wiedzą, że pod koniec ubiegłej kampanii niemal wszystkie czołowe kluby przeszły trenerską rewolucję. Dla tych, którzy z niemiecką piłką są trochę na bakier, spieszmy z wytłumaczeniem.

Wszystko zaczęło się dwa tygodnie przed Bożym Narodzeniem. Po ponad dwóch latach pracy z Borussią Dortmund pożegnał się Lucien Favre. Stery w westfalskim klubie przejął Edin Terzic, jednak wszyscy wiedzieli, że jest to rozwiązanie awaryjne, tylko do końca sezonu. W nową kampanię BVB chciało wejść z nowym szkoleniowcem. Głównym i tak naprawdę jedynym poważnym kandydatem na to stanowisko okazał się Marco Rose, opiekun imienniczki z Moenchengladbach. Hans Joachim Watzke, prezes 8-krotnych mistrzów Niemiec, widzi w nim człowieka, który jest w stanie przywrócić w Dortmundzie stare nawyki, które kiedyś dały temu zespołowi dwa mistrzostwa z rzędu i udział w finale Ligi Mistrzów. Widzi w nim kontynuatora filozofii Juergena Kloppa, bo jego zespoły, podobnie jak obecnego trenera Liverpoolu, grają szybką i agresywną piłkę.

Oficjalne ogłoszenie transferu Rosego na Signal Iduna Park miało miejsce w lutym. Ruch ten oznaczał, że Borussia Moenchengladbach została bez trenera. W poszukiwaniu następcy Max Eberl, dyrektor sportowy Źrebaków, powędrował do Frankfurtu, z którego za ponad 7 milionów euro wyciągnięto Adiego Huttera. Eintrachtowi z kolei udało się zakontraktować Olivera Glasnera, czyli dotychczasowego menadżera Wolfsburga. W tzw. mieście Volkswagena postanowiono zaufać Markowi van Bommelowi, który do 2019 roku pracował w holenderskim PSV.

W międzyczasie z funkcji selekcjonera reprezentacji Niemiec zrezygnował Joachim Loew. Na jego następce mianowano Hansiego Flicka, który zdecydował pożegnać się z Bayernem Monachium. Szansę pracy w drużynie rekordowego mistrza Niemiec otrzymał Julian Nagelsmann, a jego miejsce w Lipsku zajął były trener Salzburga, Jesse Marsch. Ciężko się połapać, prawda?

Ale spokojnie, to jeszcze nie wszystko. Trenera zmienił także Bayer Leverkusen. Zwolnionego w marcu Petera Bosza zastąpił Gerardo Seoane, który wcześniej święcił sukcesy w szwajcarskim Young Boys Berno. Podsumowując, ze wszystkich pucharowiczów, trenera nie zmienił tylko Union Berlin.

Bayern 10. raz z rzędu mistrzem Niemiec?

Roszady na rynku trenerskim sprawiły więc, że niezwykle ciężko będzie wytypować końcowe miejsca poszczególnych drużyn. Głównym kandydatem do tytułu jest oczywiście Bayern Monachium. Wygląda jednak na to, że tym razem nie powinien on zdominować konkurencji aż tak, jak to miało miejsce w ostatnich dwóch latach, a walka o paterę będzie trwać do ostatnich kolejek sezonu. Argumenty? Przede wszystkim bardzo wąska, jeszcze węższa niż rok temu kadra. Faktem jest, że Bawarczycy dysponują bezapelacyjnie najmocniejszą podstawową jedenastką ze wszystkich klubów Bundesligi. Ale co w wypadku kontuzji? Co jeśli wypadnie trzech, czterech podstawowych graczy? Wtedy robi się spory problem, bo jakościowych zmienników brak.

Problemem, przynajmniej na początku, może być też nowy trener Monachijczyków. Julian Nagelsmann jest trenerem niezwykle innowacyjnym. Słynie z nowoczesnych rozwiązań. Ma się czasami wrażenie, że do jego głowy wpada setki pomysłów na minutę. 34-latek chce, by jego zespół był elastyczny taktycznie, dąży do wprowadzenia kilku systemów gry, którymi będzie mógł swobodnie szachować w meczach. Na to potrzeba jednak sporo czasu, a tego przed obecnym sezonem zdecydowanie brakowało. Większość kadry mistrzów Niemiec brała udział w Mistrzostwach Europy, przez co do klubu wróciła w zaawansowanym momencie przygotowań. Pierwszy garnitur Bayernu nad nowymi pomysłami trenera mógł pracować jedynie na treningach. Nie miał okazji sprawdzić się w meczach towarzyskich, które nomen omen były bardzo słabe w wykonaniu Die Roten. Zero zwycięstw, trzy porażki (z Kolen, Borussią Moenchengladbach, Napoli) i tylko jeden remis z Ajaxem to nie jest dobry prognostyk sezonu.

Dla kogo Liga Mistrzów?

Bój o wicemistrzostwo ponownie powinny stoczyć dwie ekipy – RB Lipsk i Borussia Dortmund. Drużyny te od trzech sezonów toczą zażartą walkę o miano drugiej siły w Niemczech. Jak na razie 2-1 wygrywa BVB, ale wiele wskazuje na to, że w maju 2022 roku, kiedy Bundesliga skończy sezon, Lipsk doprowadzi do wyrównania.

Największym atutem drużyny napędzanej przez Red Bull jest szeroka kadra. Każda pozycja obsadzona jest kilkoma wartościowymi zmiennikami. Dodatkowo klub rozwiązał największy problem, z jakim w ostatnim sezonie się borykał – wreszcie mają napastnika z prawdziwego zdarzenia. Do Saksonii zawitał Andre Silva, który w poprzednim sezonie dla Eintrachtu Frankfurt zdobył 28 bramek. Portugalczyk wydaje się być gwarantem dwucyfrowej liczby goli również i w nadchodzącej kampanii.

Jeśli chodzi o Borussię Dortmund największym problemem jest odejście Jadona Sancho. Anglik przez ostatnie trzy lata był motorem napędowym czarno-żółtych. Oczywiście BVB ma w składzie wielu innych utalentowanych zawodników, patrz chociażby Giovanni Reyna czy Donyell Malen, ale można mieć wątpliwości, czy zapewnią oni tak ogromną jakość jaką gwarantował Sancho. Problemem jest także pozycja bramkarza. W ostatnim czasie spokoju nie zapewniali Roman Burki oraz Marwin Hitz, przez co włodarze dortmundzkiego klubu wydali 15 milionów euro na Gregora Kobela ze Stuttgartu. Szwajcar to z pewnością solidny golkiper, ale czy zapewni jakiś ogromny skok jakościowy pomiędzy słupkami? Można mieć spore wątpliwości. Oprócz tego w oczy rzuca się dość mało liczebna linia defensywy, która przy nawet jednej kontuzji może być ciężka do ułożenia.

Jeśli chodzi o czwarte miejsce tutaj brakuje jednego, murowanego kandydata. W poprzednim sezonie na ostatniej prostej walkę o tą lokatę wygrał Wolfsburg, który o jeden punkt wyprzedził Eintracht Frankfurt. Teraz wydaje się, że ani jednemu, ani drugiemu zespołowi Liga Mistrzów nie grozi. Kibice „Wilków” z dużą dozą niepewności podchodzą do trenera Marka van Bommela, który do tej pory ze średnim skutkiem pracował tylko w jednym klubie (PSV). Z kolei we Frankfurcie brakować może bramek Andre Silvy.

Największe szanse na Champions League ma w mojej opinii Borussia Monchengladbach. Zachowanie wszystkich kluczowych zawodników oraz brak gry w Europie (przypominamy, że Źrebaki w poprzednim sezonie zajęły 8. miejsce, przez co nie będą grali w żadnych europejskich rozgrywkach) – to brzmi jak przepis na sukces.

Kto pozostałymi pucharowiczami?

O grę w Lidze Europy nie powinien martwić się Bayer Leverkusen. Aptekarze dysponują naprawdę mocną kadrą, więc bez problemu powinni powtórzyć, albo nawet poprawić wynik z poprzedniego sezonu (6. miejsce).

Komu przypadnie szóste i siódme miejsce? Na pierwszy rzut oka najmocniejszymi faworytami wydają się być Eintracht Frankfurt i Wolfsburg, jednak niezbyt wierzę w van Bommela, więc finalnie według mnie „Wilki” zakończą sezon poza pucharami. Jeśli chodzi o mniej oczywiste kandydatury, to zdecydowanie warto przyglądać się Stuttgartowi. Drużyna złożona w zdecydowanej większości z młodych talentów w poprzednim sezonie pokazała się naprawdę z dobrej strony, więc tym bardziej nie powinna zdziwić ich dobra gra w nadchodzącej kampanii. Czarnym koniem może zostać także Hertha, która ma za sobą świetny okres przygotowawczy. Z walki o europejskie puchary powinien odpaść Union Berlin, który może mieć problemy z gra na trzech frontach.

Kandydaci do spadku

Zdecydowanie najmniejsze szanse na utrzymanie ma Greuther Furth, które zamiast się wzmocnić, to się osłabiło. Z klubu odeszli kluczowi piłkarze, którzy stali za awansem do elity, a w ich miejsce sprowadzono przeciętnej jakości następców. Problemy z utrzymaniem będzie miał także drugi z beniaminków – Bochum.

W gronie najbardziej zagrożonych klubów znajduje się także Arminia, Koln i Augsburg. Gdzie można upatrywać ich słabości?

W Bielefeldzie zespół budują na wyróżniających się zawodnikach z 2. Bundesligi. Do klubu sprowadzono między innymi Floriana Krugera, Janniego Serrę, czy Robina Hacka. Młodzi, utalentowani, świetnie grający na zapleczu. Przeskok pomiędzy drugą a pierwszą Bundesligą jest jednak spory, więc do końca nie można mieć pewności, jak poradzą sobie po transferze.

Kolonia w ostatnim sezonie cudem uniknęła degradacji w ostatniej kolejce spychając na 17. miejsce Werder Brema. Z takiego faktu bardzo ucieszył się Steffen Baumgart, nowy trener Koziołków, który na kilka tygodni przed finiszem ligi uzgodnił z działaczami warunki swojego kontraktu. 49-latek w ostatnim czasie pracował w Paderborn. Jego zespoły słyną z radosnego, ofensywnego futbolu. Mecze Koln na pewno będą tymi, w których będzie padać sporo bramek. Ale czy w parze z taką grą pójdą wyniki?

Na zakończenie dwa słowa o Augsburgu, który w ostatnich latach przypomina nieco HSV za czasów ich gry w Bundeslidze. Podobnie jak drużyna z Hamburga, Augsburg może pochwalić się naprawdę solidnym składem, który ma potencjał na zajmowanie spokojnego miejsca w środku tabeli. Mimo to, od trzech lat Augsburg do ostatnich chwil walczy o utrzymanie, grając nudny, nieciekawy futbol. Męczą siebie, rywali, kibiców i wszystkich dookoła. Są drużyną nijaką i właśnie w tej nijakości, w której tkwią od dłuższego czasu, można upatrywać ich gwoździa do trumny.

Moje typy

Mistrz: Bayern Monachium

Wicemistrz: RB Lipsk

Liga Mistrzów: Borussia Dortmund, Borussia Moenchengladbach

Liga Europy i Liga Konferencji (miejsca 5-7): Bayer Leverkusen, Eintracht Frankfurt, VfB Stuttgart

Baraże (16 miejsce): Bochum

Spadek: Greuther Furth, FC Augsburg

Król strzelców: Erling Haaland

Najlepszy asystent: Dani Olmo

Przewidywania innych ekspertów Radia GOL

Dawid Lampa: W lidze jest osiemnaście zespołów, a na koniec i tak zawsze wygrywa Bayern. Można mówić, że wąska kadra, że nowy trener (swoją drogą – kto teraz nie ma nowego trenera w Niemczech?!), ale oni i tak na koniec sezonu odbierają mistrzowską paterę. Teraz też tak będzie. Nowi szkoleniowcy w Dortmundzie czy Lipsku nie powinni zagrozić bawarskiemu „samograjowi” w dziesiątym tytule z rzędu. No, chyba że pojawią się poważne problemy kadrowe. W czołówce może zamieszać Bayer z Gerardo Seoane za sterami. Za to wypadnie z niej Wolfsburg van Bommela. Kandydaci do spadku? Furth i Bochum. Kto jeszcze, to pokaże sezon. O najlepszym graczu nie ma co się rozwodzić. „Lewy” znów będzie królował. Jednak pewien Norweg będzie chciał mu przeszkodzić.

Maciej Piotrowski: W mojej opinii powinien być to kolejny sezon dominacji Bayernu Monachium. Bawarczycy mają wszystko by podtrzymać swoje panowanie w Niemczech – wielkie pieniądze, najlepszą kadrę, bardzo zdolnego trenera Nagelsmanna. Wydaje się więc, że to po prostu nie ma prawa się nie udać. Ale pamiętajmy, że tylko sport – statystyki, finanse nie grają, wszystko zależy od samych zawodników. Będzie to sezon bardzo wyjątkowy – bez Schalke w najwyższej klasie rozgrywkowej. To z kolei może okazać się wielkim wyzwaniem dla marketingowców – z kalendarza wypadnie kilka klasyków, spotkań niezwykle atrakcyjnych, również z punktu widzenia reklamy. Jeśli miałbym doszukiwać się klubów, które teoretycznie mogą zagrozić Bayernowi to wymieniłbym tradycyjnie RB Lipsk, BVB czy Bayer Leverkusen. Jednak będę przyglądał się również Eintrachtowi, który może okazać się czarnym koniem tego sezonu. Piłkarze z Frankfurtu udowodnili w ostatnich miesiącach, że potrafią ogrywać najlepszych.

Mikołaj Szczygieł: Moim zdaniem ponownie swoją dominację ukaże Bayern Monachium. Julian Nagelsmann to młody, choć już zasłużony i bardzo doświadczony trener. Jeżeli chodzi o drużyny, które mogą trochę namieszać to oczywiście będzie to Borussia Dortmund oraz RB Lipsk. Erling Haaland to gwarancja bramek i jakości. Według mnie to on może zdobyć koronę króla strzelców. Nie lekceważę jednak Robert Lewandowski i wciąż wierzę, że on również może o nią powalczyć. Przenieśmy się na dół tabeli. Outsiderem ligi jest Greuter Fürth. Zespół ten jest najniżej wycenianym wśród rywali w Bundeslidze, a jego kadra nie prezentuje się zbyt okazale. Moim zdaniem będzie to najsłabsza drużyna ligi. Wyjątkiem może być kataklizm w wykonaniu jakiejś ekipy, jak na przykład Schalke rok wcześniej. Środek tabeli zależy już od szczególnej formy danego zespołu. Pamiętamy dobre występy m.in. Eintrachtu Frankfurt czy Unionu Berlin. Ponownie może być i w tym sezonie.

Adam Wojtowicz: Jeśli chodzi o sprawę mistrzostwa, to dla mnie ponownie nie ma miejsce na dyskusję – Bayern spokojnie powinien zgarnąć paterę. BVB i Lipsk są za daleko od Monachijczyków i prawdopodobnie znowu poznamy mistrza w kwietniu. Walka o drugie miejsce powinna być natomiast bardzo ciekawa. „Byki” i Borussia z nowymi trenerami powinny prezentować podobny poziom. Jako minimalnego faworyta do wicemistrzostwa postawił bym jednak RB. Borussia ma spore problemy z głębią składu oraz bardzo słabą prawą obronę. Zastąpiła Jadona Sancho nieco gorszym Malenem, podczas gdy Lipsk przeprowadził świetne transfery. Gvardiol oraz wykupieni Henrichs i Angelino stanowią zapewnienie, że na bokach nie zabraknie siły. Za prawdziwy hit okienka uważam jednak Andre Silvę. Ten transfer powinien rozwiązać problemy Lipska z przodu. Portugalczyk fantastycznie odnalazł się w Bundeslidze i powinien znacznie pomóc ekipe z Red Bull Arena. Jako czwartego do brydża definitywnie wskazałbym Wolfsburga. Brumę „Wilki” zamieniły przed sezonem na Sebastiaana Bornauwa, a atak wzmocniły Nmechą i Maximilianem Phillipem. Pozostałe ekipy walczące o puchary zbytnio się nie wzmocniły, więc Wolfsburg powinien pewnie utrzymać swoje miejsce w Lidze Mistrzów. Wśród spadkowiczów, bądź uczestników baraży, widzę dwóch beniaminków oraz Arminię lub Augsburg. Po innych słabszych ekipach z zeszłego roku, w tym Hercie czy Koln, oczekuję poprawy względem zeszłego sezonu. Mainz po genialnej wiośnie powinno również spokojnie się utrzymać. W dwóch wskazanych przeze mnie zespołach wiele trzymało się w zeszłym roku na „słowo honoru”, więc to je widzę końcowo najniżej w tabeli.

UDOSTĘPNIJ