Upał daje się we znaki uczestnikom igrzysk w Tokio, ale trudno mówić o olimpijskiej gorączce u mieszkańców, obserwując stolicę Japonii z okien autobusów. Z racji pandemii COVID-19 to właściwie jedyna – z jednym wyjątkiem – opcja zagranicznych dziennikarzy na poznanie miasta.

PRACA DZIENNIKARZA W TOKIO

Koronawirus i związane z nim obostrzenia wpłynęły na transport olimpijski. Przedstawiciele mediów nie mogą przez pierwsze dwa tygodnie korzystać z komunikacji publicznej, co było dotychczas tradycją przy obsłudze igrzysk. Teraz – mając na celu ochronę lokalnej społeczności – dziennikarzom udostępniono na ten czas dedykowane autobusy i ewentualnie czarterowane taksówki.

Wyjątek od tego zamknięcia stanowią organizowane przez miasto wycieczki. W planie są rejs statkiem lub odwiedzenie jednej z największych atrakcji Tokio. Problem polega jednak na ograniczonej liczbie miejsc oraz terminach. Odbywać się będą bowiem w zdecydowanej większości w trakcie igrzysk w ciągu dnia, kiedy przedstawiciele mediów będą śledzili zmagania sportowe.

Przemierzając kolejne kilometry na trasie z hotelu do olimpijskich obiektów na ulicach zwykle nie widać zbyt wielu osób. W ciągu dnia przyczyną może być dający się we znaki upał, wieczorem z kolei restrykcje nałożone przez władze w związku z pandemią. Zwykle mieszkańcy miasta-gospodarza oraz przyjeżdżający z innych stron kibice gromadzili się wokół wielu przygotowanych z myślą o nich atrakcjach okołoolimpijskich. Teraz – ze względu na COVID-19 – zdecydowana większość tego typu inicjatyw została odwołana.

Znani z rygorystycznego przestrzegania wprowadzonych zasad Japończycy stale noszą maseczki w przestrzeni publicznej. Rzadko udaje się wypatrzeć miejscowego „buntownika”.

TOKIO = BRAK KORKÓW

Przyjezdnych może zaskoczyć małe natężenie ruchu. Po największej pod względem liczby mieszkańców metropolii świata można byłoby się spodziewać dużych kortów. Tymczasem, przemieszczając się na „trasie olimpijskiej” raczej nie dostrzega się tego problemu. Droga na krótkim odcinku może zająć dużo czasu, ale wynika to raczej z przyjętej trasy, która przeważnie nie jest najkrótszą z możliwych. W niektórych rejonach dostrzec też można specjalne pasy przeznaczone dla pojazdów olimpijskich, choć – jak na razie – nie widać konieczności korzystania z takiego priorytetowego traktowania.

Na niektórych, większych z mijanych ulic przy słupach z sygnalizacją świetlną przymocowano niewielkie plakaty z symboliką igrzysk. Trudno na tej podstawie odnieść wrażenie wielkiego entuzjazmu mieszkańców wobec niej.

RADOŚĆ WŚRÓD SPORTOWCÓW

Brak entuzjazmu i radości nie grozi zaś sportowcom. Polskie wioślarki z czwórki podwójnej, które w piątek zaliczyły występ w przedbiegu, przyznały, że wyzwaniem jest zakup maskotek w sklepiku na terenie wioski olimpijskiej.

„Jak przyszłyśmy, to było pusto. Podobno dziś ma być po południu nowa dostawa. Rozmawiałyśmy między sobą, że jak uda nam się szybko wyrobić na torze, to może jeszcze zdążymy” – zaznaczyła z uśmiechem jedna z nich.

Źródło: PAP

UDOSTĘPNIJ
Kamil Michalec
Interesuje się lekkoatletyką od ósmego roku życia. Biegam od 10 roku życia. Na koncie wiele sukcesów na arenie krajowej. Kocham rywalizację wśród zawodników i fair play na zawodach. Pasjonat Lekkoatletyki do końca życia. Dziennikarz sportowy w tematyce lekkoatletycznej. Pracujący też w radio informacyjnym.