Harvey Elliott pictured celebrating after scoring for Liverpool against Wolves IMAGO/News Images/Craig Thomas

Inauguracja piłkarskiej niedzieli z angielskim futbolem od razu przynosi prawdziwie klasowe starcie. W meczu czwartej rundy FA Cup na The Amex Stadium w Brighton miejscowe Mewy podejmą uśpionego w tym sezonie giganta, czyli Liverpool. Początek spotkania o 14.30.

Brighton w tym sezonie jest prawdziwą rewelacją w Anglii. Choć już od kilku sezonów byli solidną drużyną na skalę Premier League i potrafili co jakiś czas sprawić niespodzianki, tak w tegorocznych rozgrywkach ich dyspozycja eksplodowała. Po 19 spotkaniach zajmują szóstą lokatę w tabeli z dorobkiem 31 punktów. Do piątego Tottenhamu tracą 5 oczek, ale mają dwa mecze mniej, a do czwartego Manchesteru United 6 punktów z jednym meczem zaległym. Znakomite występy drużyny najpierw Grahama Pottera, a teraz Roberto De Zerbiego to zasługa fantastycznego skautingu i genialnej pracy szkoleniowców na treningach, gdyż wyselekcjonowani, bardzo nieoczywiści w większości zawodnicy stanowią momentalnie o sile zespołu z południa Anglii. To pozwala także na błyskawiczne łatanie dziur po sprzedanych za grube miliony piłkarzach, dzięki czemu drużyna nie odczuwa braku poszczególnych gwiazd. W tegorocznej edycji FA Cup Brighton dotychczas zagrało tylko jeden mecz, bo jako zespół Premier League zaczynało zmagania od trzeciej rundy. W starciu z drugoligowym Middlesbrough Mewy nie dały rywalom najmniejszych szans i zwyciężyły 1-5. Bramki wówczas zdobywali: Pascal Groß, Adam Lallana, dwukrotnie Alexis Mac Allister i Deniz Undav dla Brighton, a honorowe trafienie dla gospodarzy zdobył Chuba Akpom.

Na przeciwległym biegunie w kontekście formy i morale jest zdecydowanie Liverpool. Ekipa z Anfield Road popadła w tragiczny marazm i praktycznie nic w niej nie funkcjonuje poprawnie. Oprócz gigantycznej plagi kontuzji, wobec której na pewno bez winy nie jest sztab szkoleniowy trenera Kloppa, zdrowi zawodnicy nie potrafią wykrzesać z siebie grama zaangażowania i intensywności, co przedkłada się na beznadziejną grę i pozycję w tabeli. Po rozegranych 19 meczach The Reds zajmują dopiero dziewiąte miejsce i zgromadzili w tym czasie tylko 29 punktów. W żadnym elemencie nie przypominają tego monstrum, które w zeszłym sezonie do końca walczyło o każde możliwe trofeum. Obrona przecieka, pomoc nadaje się do utylizacji patrząc na formę większości graczy w drugiej linii, a atak niesłychanie zawodzi w temacie skuteczności. Liverpool ma okazje w meczach, ale nie umie ich wykorzystać, co tylko potęguje frustrację u wszystkich, od zawodników po kibiców. W obecnej sytuacji nie pomaga także niezwykle oszczędna polityka transferowa właścicieli, którzy szczędzą funduszy na wzmocnienia. Mimo że klub zarabia sam na siebie rekordowe sumy, wciąż jest ta sama gadka, że ‚musimy sprzedawać, żeby wydawać’, która fanów przyprawia już o białą gorączkę. Innymi słowy, na Anfield dzieje się źle w każdym elemencie i naprawdę dużo musi się zmienić, by klub wyszedł z kryzysu, a na rewolucję się nie zanosi.

Mecz na The Amex Stadium zapowiada się niezwykle pasjonująco. Wyśmienite Brighton podejmie słaby Liverpool, który jednak musi łapać się wszelkich sposobności, by jakoś uratować ten sezon, a FA Cup jest jedną z nich. Oba zespoły na pewno nie odpuszczą i powalczą do ostatniej sekundy o awans. Kto jednak będzie górą? Przekonamy się od 14.30!

UDOSTĘPNIJ
Mikołaj Sarnowski
Student Dziennikarstwa na Uniwersytecie Warszawskim. Ogromny pasjonat futbolu, zwłaszcza tego w wykonaniu Liverpoolu. W wolnych chwilach nieudolnie próbuję naśladować profesjonalnych piłkarzy poprzez własną grę w klubie. Zastępca redaktora naczelnego w fanowskim projekcie Polish Reds, z którym jestem od samego początku.