W sobotę przyszedł czas na początek decydujących rozstrzygnięć podczas pierwszego turnieju ATP Masters 1000 w Europie. Tego dnia na imprezie w Monte Carlo rozegrano półfinały, które wyłoniły najlepszą dwójkę rozgrywek.

Niestety pogoda nie rozpieszczała tenisistów oraz tłumnie zebranych ludzi na trybunach. Siąpiący deszcz dawał się we znaki już w pierwszym półfinale, w którym zmierzyli się Andriej Rublow oraz Taylor Fritz. Praktycznie przez cały mecz na monakijską mączkę spadały krople z nieba. Na szczęście opady nie były na ogół tak silne, aby uniemożliwić przebieg gry. W pierwszym secie panowie nie szczędzili sobie przełamań. Dostaliśmy partię rodem z WTA – łącznie doszło aż do siedmiu wygranych gemów przez returnujących. Lepszą dyspozycję w kluczowych momentach zaprezentował Fritz i to on zapisał pierwszego seta na swoje konto. Drugą partię, używając piłkarskiego żargonu, można określić jako „do jednej bramki”. Rublow zdominował przeciwnika i pewnie wyrównał stan rywalizacji. W tym momencie wydarzyło się to, o co wszyscy oglądający drżeli przez cały pojedynek – opady deszczu nasiliły się na tyle, że zawodnicy zostali zmuszeni do zejścia z kortu.

Gdy aura nieco się poprawiła i tenisiści wrócili na obiekt nazwany imieniem Księcia Mokanko (zresztą obecnego na trybunach) można było odnieść wrażenie, że z szatni wyszedł tylko jeden z nich – Rublow. Fritzowi kompletnie nie układała się gra po przerwie. Amerykanin przestał trafiać piłki, które przedtem bez niczego „wchodziły” mu w kort. W efekcie Andriej wyszedł na prowadzenie przełamania w szóstym gemie i nie oddał swojej przewagi do końca. Mimo, że Rublow nie zagrał fantastycznego meczu i popełniał wiele błędów, które w starciu z lepiej dysponowanym rywalem mogłyby uniemożliwić mu wygraną, awansował po raz drugi w karierze do finału turnieju w Monte Carlo. Z kolei Fritz musi poczekać jeszcze przynajmniej rok aby zostać pierwszym Amerykaninem w erze open, któremu uda się zameldować w meczu o tytuł w Monako.

Znakomite widowisko wszystkim fanom tenisa zafundowali Holger Rune i Jannik Sinner, Pierwszy set był jednak bez historii i zakończył się szybką wygraną Włocha 6:1. Na początku drugiej partii, jak się później okazało, zbawienne dla Duńczyka okazała się ulewa nad kortem. Wymusiła ona kolejną przerwę podczas meczów półfinałowych – jednakże nie tak długą jak podczas pierwszego pojedynku. Po niej Holger wrócił na kort odmieniony.

Sobotni mecz tego potrzebował. Dzięki lepszej dyspozycji Rune oraz świetnemu tenisowi ze strony Sinnera, od tego mmentu mecz wszedł w zupełnie nowy rozdział. Panowie prześcigali się na świetne akcje i fenomenalne zagrania. Wykorzystywali całą długość i szerokość kortu. Nie okopywali się za linią końcową, lecz popisywali się skrótami, wolejami i minięciami. Ponadto kolorytu i atmosfery dodawali charyzmatyczni włoscy kibice, którzy w wyjątkowy dla siebie sposób ubarwiali widowisko dopingiem i śpiewami. Drugi set nie rozpoczął się jednak po myśli publiki z Italii. Rune przełamał przeciwnika już na początku. Sinnerowi udało się  wyrównać wynik dopiero na 5:5, broniąc tym samym dwóch piłek setowych. Później tenisista z Włoch musiał zmagać się z problemami. Już po chwili pojawiły się bowiem kolejne setbole dla Duńczyka przy podaniu Jannika. Tym razem Sinner nie zdołał wyjść z tarapatów. To doprowadziło do decydującej trzeciej partii. 

W niej lepiej spisywał się Rune. To Duńczyk jako jedyny miał okazje do przełamywania rywala. Holger nie wykorzystał jednak break pointów ani przy 2:1 (miał ich trzy), ani przy 4:3 (dwóch). Kolejne gemy łatwo wygrywane przez serwujących kazały sądzić, że zwycięzcę meczu będzie musiał wyłonić tie-break. Tak się jednak nie stało. Wszystko wskazywało na dogrywkę – komentatorzy szykowali już swoje gardła, kibice zgromadzeni na trybunach poprawiali się na mokrych krzesełkach, a ci oglądający mecz w bardziej komfortowych warunkach domowego zacisza siadali głębiej w fotelach. Jednak podczas dwunastego gema pojawił się jeszcze jeden break point, jak się później okazało – decydujący. Ponowną okazję do przełamania rywala dostał Rune. Oznaczało to tym samym, iż jest to za razem piłka meczowa. Młody Duńczyk wykorzystał daną mu szansę i zakończył konfrontację przy pierwszej możliwej okazji. Sinner z pewnością będzie pluł sobie w brodę, bowiem był zaledwie dwa punkty od doprowadzenia do tie-breaka. 

Finalistą turnieju w Monte Carlo nie został jednak Sinner, a Rune. Jego niedzielny mecz o tytuł z Andriejem Rublowem zapowiada się niezwykle interesująco. Początek starcia nastąpi o godzinie 14:30.

UDOSTĘPNIJ
Jarosław Truchan
Sympatyk sportów wszelakich, ale przede wszystkim tenisa, kolarstwa i biathlonu. Prywatnie ogromny fan Rogera Federera, Ronniego O'Sullivana oraz Realu Madryt.