W poniedziałek została napisana historia sportu- to właśnie tego dnia (jak to tradycyjnie bywa na początku maja) poznaliśmy nowego mistrza świata w snookerze. Po raz siódmy w karierze został nim Ronnie O’Sullivan, który został tym samym najlepszym przedstawicielem tej dyscypliny w dziejach.

Pomimo, iż snooker nie jest najbardziej popularnym sportem świata, ma on (również w Polsce) wielu miłośników, dla których dwa tygodnie na przełomie kwietnia i maja są prawdziwym świętem. Nieinaczej było w tym roku- wszyscy snookerowi fani z wypiekami na twarzy wyczekiwali na rozpoczęcie czempionatu globu. Gdy upragniony moment nadszedł i trybuny legendarnego Crucible Theatre zostały zapełnione po brzegi, wiedzieliśmy, że czekają nas wyjątkowe wydarzenia w wykonaniu 32 najlepszych przedstawicieli tej dyscypliny. Poziom rywalizacji nie zawiódł, czego dowodem są zaskakujące rozstrzygnięcia we wczesnych fazach turnieju- już w drugiej rundzie z rozgrywek odpadli Mark Selby i Neil Robertson, czyli obrońca tytułu oraz zawodnik typowany jako jeden z faworytów do końcowego triumfu. Warto pochylić się nad przegranym meczem Australijczyka- Robertson poległ 12-13 z Jackiem Lisowskim, czyli po meczu, o wyniku którego zadecydowała ostatnia partia. Na pocieszenie mistrzowi świata z 2010 roku pozostała 19 partia, w której jako ósmy zawodnik w historii wbił maksymalnego brejka w Sheffield.

Skład półfinałów udowodnił wszystkim sympatykom snookera, że w tym sporcie wiek to tylko liczba. W najlepszej czwórce turnieju znaleźli się bowiem Mark Williams, John Higgins oraz Ronnie O’Sullivan, czyli zawodnicy urodzeni w 1975 roku. Do wspomnianej trójki dołączył młodszy od nich o 14 lat Judd Trump. Pary półfinałowe wyglądały więc następująco: O’Sullivan-Higgins oraz Trump-Williams. W meczu Aglika ze Szkotem górą okazał się „Osa”, który zwyciężył 17:11 po meczu, w którym trzymał pełną kontrolę. O wiele bardziej emocjonującym był drugi z półfinałów, choć jego początek na to nie wskazywał- po pierwszej sesji Trump prowadził 7:1 i wydawało się, że kwestia zwycięzcy została już rozstrzygnięta. „Borsuk” nie dał jednak za wygraną, nie poddał się i zdołał wrócić do meczu. Spektakularny powrót zakończył się na decydującym frejmie, w którym lepszy okazał się triumfator tej imprezy z 2019 roku.

Jeszcze przed poznaniem finalistów wszyscy wiedzieli, że mecz decydujący o tym, kto zostanie mistrzem świata będzie szczególnym wydarzeniem. O’Sullivan-Trump to starcie dwóch pokoleń oraz snookerzystów będących na zupełnie innym etapie kariery. Starszy z niech jest wielkim mistrzem, który wygrał wszystko i jest chodzącą legendą, podczas gdy młodszy to młody czempion mający przed sobą świetlaną przyszłość. Być może efektem długiego i wyczerpującego sobotniego półfinału z Williamsem była słaba niedzielna dyspozycja Trumpa. Pierwsza sesja, która nie była pozbawiona kontrowersji (O’Sullivan na jej końcu nie podał ręki sędziemu), zakończyła sie rezultatem 5:3 dla „Rakiety”. Niezwykle bolesna dla Judda była druga część finału, po której na tablicy widniał wynik 12:5 na korzyść jego przeciwnika. Taki obrót spraw stawiał Trumpa pod ścianą. Mecz został wznowiony w poniedziałek popołudniu. Ronnie rozegrał wtedy swoją najgorszą sesję- miał problemy z opanowaniem białej bili i często mylił się na pozycjonowaniu. Niemający nic do stracenia Judd wykorzystał to i zbliżył się wynikiem do swojego oponenta- na ostatnią część najważniejszego spotkania sezonu zawodnicy wychodzili przy stanie 14:11 dla O’Sullivana. Kluczowe więc było to, co wydarzy się na jej początku. Faworyt do triumfu wygrał minisesję stosunkiem 3:1 i gdy snookerzyści po raz ostatni weszli na arenę zmagań, wszyscy zadawali sobie pytanie nie czy, a kiedy Ronnie zostanie zapewni sobie siódme mistrzostwo świata. Ostatecznie O’Sullivan zwyciężył 18:13.

Niewątpliwie w chwili gdy „Rakieta” przypieczętował swoją wygraną, z serca Anglika spadł olbrzymi kamień. Ronnie to zawodnik, który do tej pory był najlepszy pod niemal wszystkimi względami- wbitych „setek”, zwycięstw rankingowych, czy brejków maksymalnych. Statystyką nagminnie mu wypominaną była jednak ilość triumfów w Crucible Theatre. Do tej pory miał ich sześć- to bardzo dużo, lecz lepszy wciąć był Steven Hendry ze swoimi siedmioma triumfami. To był jedyny aspekt, którego używano przeciwko „Osie” w dyskusji o najlepszym snookerzyście w historii. Teraz wszystko się zmieniło- zrównanie się z Hendrym to również wejście na piedestał. Teraz nikt nie może mieć nic do zarzucenia O’Sullivanowi. On jest po prostu najlepszy- w każdym aspekcie i pod każdym względem.

Piękne jest również to, jak olbrzymią radość Ronnie czerpie z gry. Najstarszy mistrz świata w historii  nie powiedział jeszcze ostatniego słowa i zapowiedział, że za rok również przyjedzie do Sheffield. Jest to kolejny wieli sportowiec naszych czasów i oglądanie jego meczów jest nie tylko przyjemnością, ale również i zaszczytem. Ronnie O’Sullivan, czyli najlepszy snookerzysta w dziejach (teraz można to powiedzieć z pełną stanowczością) jeszcze nieraz dostarczy nam wielu emocji.

Jarosław Truchan      

UDOSTĘPNIJ
Radio GOL
Jedyne takie sportowe radio internetowe. RadioGOL.pl jako pierwsze w Polsce oferuje profesjonalną współpracę z klubami sportowymi, dla których prowadzone są regularne relacje NA ŻYWO. Ponadto serwis oferuje artykuły, transmisje, komentarze i analizy profesjonalnych ekspertów, specjalizujących się w szerokim wachlarzu dyscyplin sportowych.