Przyszła pora na decydujące rozstrzygnięcia podczas ostatniego turnieju wielkoszlemowego w tym roku. Czwartkowe półfinały pań, które zakończyły się w okolicach 1:00 w nocy nowojorskiego czasu, dostarczyły nam naprawdę wielu emocji.

Jako pierwsze na kort wyszły Coco Gauff oraz Karolina Muchova – zawodniczki, które swoje ćwierćfinały rozegrały we wtorek. W lepszym nastroju przed meczem mogła być 19-latka, która wyszła zwycięsko z ich niedawnej konfrontacji w Cincinnati. I to Coco rozpoczęła półfinał znacznie lepiej. W grze Muchovej brakowało praktycznie wszystkiego. Czeszka popełniała masę błędów, a krótkie akcje zdecydowanie negatywnie wpływały na widowisko. Gauff prowadziła już 5:1. Jednakże od tego momentu to tenis Amerykanki zaczął przeżywać kryzys, a reprezentantka naszych południowo-zachodnich sąsiadów zaczęła łapać rytm. Muchova odrobiła nawet stratę dwóch przełamań. Od 4:5 z jej perspektywy Karolina nie wygrała jednak ani jednego punktu. Finalistka tegorocznego Roland Garros straciła po chwili serwis „do zera”, co zakończyło seta.

Na początku kolejnej partii wydarzyło się coś, o czym będziemy długo mówić – niestety nie w aspekcie sportowym. Przy 1:0 spotkanie zostało bowiem przerwane – powodem był protest aktywistów klimatycznych na trybunach. Potrzebna była interwencja policji, co spowodowało zniknięcie tenisistek z kortu na 45 minut. Paradoksalnie jednak ta niezamierzona przerwa odbiła się pozytywnie na przebiegu meczu. Po wznowieniu gry panie zaczęły grać na równym poziomie. Wciąż mecz uływał jednak pod znakiem błędów z obu stron, które dominowały. Z nieco niemrawego pojedynku zrobiło się prawdziwe widowisko, pełne wielu świetnych wymian.  Większe problemy przy serwisie miała jednak Muchova. Gauff wykorzystała break pointa w ósmym gemie i znalazła się w bardzo komfortowej sytuacji – po przełamaniu serwowała po zwycięstwo. Czeszka wyszła wtedy z ogromnych tarapatów. Tenisistka rozstawiona z „dziesiątką” obroniła piłkę meczową przy podaniu rywalki i wróciła do meczu. Kolejne meczbole pojawiły się gdy Coco returnowała przy 6:5. Amerykanka miała jednak problemy z posłaniem decydującego uderzenia. Trzeba również uczciwie przyznać, że Muchova pod presją wynosiła grę na niebotyczny poziom. Przy szóstej piłce meczowej Coco dopełniła jednak dzieła. Reprezentantka gospodarzy awansowała tym samym do drugiego finału wielkoszlemowego w karierze.

O znalezienie się w finale z Coco zagrały jej rodaczka Madison Keys oraz Aryna Sabalenka. Pierwsze pół godziny meczu z pewnością zszokowały oglądających. Finalistka tego turnieju z 2017 roku „zbajglowała” przyszłą liderkę światowego rankingu! Sabalenka nie mogła wyjść z prawdziwej spirali błędów. Keys z kolei bardzo ryzykowała, ale trafiała w kort, dzięki czemu trzykrotnie przełamała rywalkę i wygrała seta bez starty gema.

Drugi set był zdecydowanie bardziej wyrównany, choć jego początek na to nie wskazywał. Ponownie szybko przełamała Keys. Tym razem jednak zwyciężczyni tegorocznego Australian Open zdołała szybko odrobić straty, po czym ponownie straciła serwis. Przez kolejne gemy Madison grała skutecznie przy własnym podaniu – aż do stanu 5:4 i serwowania po zwycięstwo. Wtedy Amerykanka złapała ogromny kryzys, który skutkował przełamaniem przez Sabalenkę do zera. To nie był koniec kłopotów reprezentantki gospodarzy. Z racji serwowania jako „goniąca” wynik, musiała po chwili bronić break pointów będących równocześnie piłkami setowymi. Udało jej się wyjść z opresji i doprowadzić do tie-breaka. W nim jednak zdecydowanie lepsza okazała się tenisistka z Mińska, która dosłownie zdeklasowała przeciwniczkę. To Sabalenka była więc w lepszej sytuacji przed decydującą odsłoną meczu. 

Kryzys Keys wciąż dawał się we znaki. Reprezentantka Stanów Zjednoczonych już na początku musiała bronić się przed startą serwisu, jak się okazało – skutecznie. Później przez jakiś czas nie obserwowaliśmy break pointów,  aż do szóstego gema. W nim nieoczekiwanie serwis rywalce odebrała Keys. Sabalenka szybko jednak wyrównała. Kolejne gemy, z większą bądź mniejszą trudnością, były wygrywane przez podające. Zwyciężczynię musiał więc wskazać kolejny w meczu tie-break, tym razem grany do 10 punktów. Poważnie odczuwająca skutki tak długiego meczu Keys ponownie nie zdołała przeciwstawić się rywalce w dogrywce. Sabalenka pewnie ją wygrała i zakończyła spotkanie. Aryna zagra więc w sobotę o swój drugi tytuł wielkoszlemowy.  

UDOSTĘPNIJ
Jarosław Truchan
Sympatyk sportów wszelakich, ale przede wszystkim tenisa, kolarstwa i biathlonu. Prywatnie ogromny fan Rogera Federera, Ronniego O'Sullivana oraz Realu Madryt.