Przed nami pierwszy weekend z Pucharem Świata w biathlonie w fińskim Kontiolahti. Zbliżający się sezon to wielka organizacyjna niewiadoma wobec wiszącej wokół pandemii. Na co stać reprezentantów Polski i kto w tym sezonie sięgnie po najważniejsze biathlonowe laury? Na te i wiele innych pytań będziemy uzyskiwać odpowiedzi systematycznie w kolejnych tygodniach.

Jak będzie wyglądał biathlon w czasach zarazy?

Po pierwsze zmianom uległ tegoroczny terminarz. IBU wzorem chociażby Formuły 1 poszło drogą podwójnych weekendów w jednym ośrodku. A wszystko to celem minimalizacji przemieszczenia się zawodniczek i zawodników. I tak swoje podwójne weekendy otrzymało Kontiolahti, Hochfilzen, Oberhof, czy Nove Mesto. Za to żadnego weekendu nie dostały Chiny, które zgodnie z początkowymi założeniami powinny zorganizować próbę przedolimpijską. Biathlon jednak poszedł tutaj również wzorem innych dyscyplin i zrezygnował z chińskiego kierunku w trakcie sezonu. Sami zawodnicy oraz ich sztaby żyją natomiast w swego rodzaju „bańce”. Kluczowa impreza sezonu, czyli Mistrzostwa Świata odbędą się w dniach 09.02.2021 – 21.02.2021 w słoweńskiej Pokljuce.

Wiemy jednak także, że w wyniku pozytywnych testów wśród kilku ekip, już w Finlandii nie zobaczymy kilku kluczowych nazwisk dla biathlonowego peletonu. To chociażby siostry Fialkove, czy Dominik Windisch. Należy obawiać się, że w zbliżającym się sezonie, nierzadko dopiero przed samym startem, będziemy dowiadywać się, jak wygląda lista startowa zawodów.

Kogo zabraknie?  

Powyżej wspomniałem o wielkich nieobecnych zbliżającego się weekendu. Są jednak tacy nieobecni, o których wiemy już od kilku miesięcy. Mowa oczywiście o zawodniczkach i zawodnikach, którzy zawiesili narty na kołku. Na trasie zabraknie przede wszystkim Martina Fourcade’a oraz Kaisy Makarainen. Powiedzieć, że obie te postacie to legendy biathlonu to jak nic nie powiedzieć. Duet ten może w sumie poszczycić się dziesięcioma Kryształowymi Kulami! A to tylko skromny wycinek z ich listy sukcesów. Swoje kariery zakończyli także Synnoeve Solemdal, czy Aleksiej Wołkow.

Co słychać nad Wisłą?

Miejmy nadzieję, że nowy trener męskiej części reprezentacji wleje nowego ducha w zespół. Anders Bratli to postać znana w środowisku. Miał on okazję współpracować chociażby z Ole Einarem Bjoerndalenem, czy Darią Domraczewą. W ujęciu dwuletnim trener naszych kadrowiczów wskazał sobie za cel, zajęcie w jednym z biegów sztafetowych miejsca w czołowej „dziesiątce”. Odważnie. Mierząc siły na zamiary, przyglądajmy się poczynaniom naszych seniorów.

Bez tak dużych zmian w nowy sezon wchodzi natomiast sztab żeńskiej części reprezentacji. Można sądzić, że kobieca część naszej kadry wchodzi w rywalizację z dość optymistycznym nastawieniem. Wskazują na to przynajmniej udzielane wywiady. Trzon zespołu znamy – Monika Hojnisz-Staręga, Kamila Żuk oraz Kinga Zbylut – to na tej trójce, będziemy głównie się opierać w zbliżającym się sezonie. Jednak tak jak do tanga trzeba dwojga, tak do sztafety warto mieć czwórkę. Rok przedolimpijski zapewne upłynie pod znakiem kompletowania drużyny.

No to zaczynamy…

Nie pozostaje nam zatem nic innego jak wygodnie „zasiąść jak do telenoweli” i delektować się zbliżającym sezonem. Sporty zimowe, w tym oczywiście biathlon, jak żadne inne dzielnie bronią się przed przekomercjalizowaniem. Uroku tej czystej rywalizacji dodaje nieprawdopodobna szata natury. Czy można sobie wobec tego wyobrazić lepszy odpoczynek od „ostrego cienia mgły” niż „citius, altius, fortius” w zimowym wydaniu?  

UDOSTĘPNIJ