Standardowo, także w tej edycji Ligi Mistrzów, niespodzianek nie zabrakło. Tak, jak w poprzednim sezonie do fazy ćwierćfinałów doszedł Ajax Amsterdam, to w obecnej mamy aż trzy wcześniej nietypowane drużyny: Atalanta, RB Lipsk, Lyon. Bardzo dobrze oglądało się mecze LM po przerwie – nie zabrakło intensywność, szybkiej gry, a nawet Olympique Lyon po pięciu miesiącach bez oficjalnego meczu umiał zaskoczyć i wyeliminować wcześniej typowanego faworyta.

W dzisiejszej analizie skupimy się tylko na ostatnich, czterech meczach 1/8 finału Champions League. Przypominamy, że przed lockdownem do ćwierćfinałów LM przedostały się: RB Lipsk, Atletico Madryt, Atalanta i PSG.

Manchester City – Real Madryt 2-1 (4-2)

Takiego Realu nie widzieliśmy od lat. Błędy w wyprowadzeniu, niepewni środkowi obrońcy, brak skuteczności, a przede wszystkim brak lidera, który automatycznie po zawieszeniu Ramosa na jeden mecz powinien wyjść przed szereg i wziąć grę na swoje barki. Madrycka drużyna zaskoczyła, a brak ich etatowego kapitana pokazał, że Ramos dla Realu jest równie ważny jak Messi dla Barcelony. Oprócz beznadziejnie grającego Varane’a i wcale nie lepszego Militao negatywnie zaskoczyła także linia pomocy. Znany wszystkim tercet Kroos, Casemiro i Modric często nie radzili sobie z dobrze presującą ekipą Obywateli. Manchester City natomiast był niczym świetnie pracujący zegar. Każdy detal był tu dopracowany: świetne wyprowadzenie piłki, które bardzo często zwiastowało sytuację podbramkową w polu karnym rywali, a także doskonale współpracująca pomoc, która „sklejała” wszystkie akcję. Przez większość czasu widzieliśmy City w wysokim pressingu. Błękitni wiedzieli, jak wygląda wyprowadzenie piłki bez podpory defensywy przeciwników i dzięki temu zdobyli dwie bramki.

Można powiedzieć, że od początku meczu każdy widział kto jest faworytem. Choć City nie umiało wykończyć akcji, to dwukrotnie pomógł im w tym znacząco defensor królewskich – Raphael Varane. Ostatecznie to City przechodzi do ćwierćfinałów i to oni powalczą z Barceloną o ½. Czy zasłużenie? Jak najbardziej.

Juventus Turyn – Olymique Lyon 2-1 (2-2)

Aż ciężko uwierzyć, że drużyna z parę razy większym budżetem, z parę razy większą kadrą, no i w końcu z Cristiano Ronaldo w składzie odpada w dwumeczu z 7 drużyną tego sezonu ligi francuskiej. Pomimo wygrania ostatniego spotkania i wyniku w obu spotkaniach 2-2 to Olymique nie stracił gola u siebie, a strzelił na wyjeździe, co zagwarantowało im ¼ . Największym znakiem zapytania przed piątkowym spotkaniem było to, jak drużyna, która ostatni oficjalny mecz grała pięć miesięcy temu, poradzi sobie z drużyną typowaną na faworyta. Choć widzieliśmy lepsze mecze drużyny z Lyonu, to styl jaki przyjęli na piątkowe spotkanie był wystarczający. Drużyna grała zachowawczo i dobrze w defensywie co wystarczyło by przejść turyński zespół, któremu aż za widocznie brakowało argumentów.

Juventus Turyn przez cały sezon rzadko pokazywał wszystko, na co go stać. Pomimo wygrania Serie A drużyna odpadła w najmniej oczekiwanym momencie z najmniej oczekiwaną drużyną. Gra, jaką pokazali, była poniżej krytyki. W analizowanym spotkaniu zabrakło dobrych skrzydeł, zgranego środka pola, i piłek do napastników. Ronaldo golem lewą nogą pokazał, że jego drużynie  (i kibicom) wiele do szczęścia nie trzeba.

Bayern Monachium – Chelsea Londyn 4-1 (7-1)

Bayern Monachium w dwumeczu z Chelsea był idealnym wręcz modelowym zespołem, który może być przykładem dla całego, futbolowego świata. Drużyna Hansiego Flicka była doskonale zorganizowana, ułożona, a każdy na boisku wiedział, co ma robić. Oprócz zgranej jedenastki, w której widać było lidera (Kimmich, Thiago Alcantara), można wyróżnić 19-letniego Alphonso Davies, a przede wszystkim Roberta Lewandowskiego, który przy każdej bramce dla Bayernu, w obu meczach, miał udział (3 gole 4 asysty).

Oba mecze londyńskiej drużyny z Bayernem obnażyły jej błędy. Okropne problemy w defensywie, zero doświadczenia w ofensywie, a przede wszystkim brak zawodnika, który może wziąć grę na swoje barki. Chelsea Londyn w obecnym sezonie bardzo się zmieniło. Klub przeszedł wymianę pokoleniową, a sam trener (Frank Lampard) ma nowoczesne spojrzenie na piłkę i na tę chwilę w swojej drużynie widzi większość młodych piłkarzy. Choć zmiana wyszła im na dobre, to wciąż widać wiele punktów do poprawy. Brak zgranej i konsekwentnej defensywy był ich największym problemem. Nie da się przechodzić do następnych faz, jeśli w dwumeczu traci się siedem bramek. Słaba postawa defensorów może „nie przegrała” meczu „The Blues”, lecz w dużej mierze pogrzebała szanse na chociaż jego wygranie. Mocno zaprawieni w boju i ofensywnie nastawieni w stosunku do obrońców gości Lewandowski, Gnabry, Perisić i Goredzka znacząco utrudnili rozegranie piłki gościom lecz także stwarzali sobie szanse bramkowe.

Napoli – Barcelona 3-1 (4 – 2)

Po obiecującym pierwszym meczu wielu liczyło, że przy San Paolo dokona się cud i to drużyna z półwyspu apenińskiego awansuje do kolejnej fazy. Choć hiszpańska drużyna zakwalifikowała się do ćwierćfinału, to na pewno nie był to mecz Blaugrany o jakim moglibyśmy mówić, że miała cały czas kontrole nad spotkaniem i z całą pewnością zagra w finale. Całe spotkanie nie było na najwyższym poziomie, Napoli zależało na tym, by utrzymać wynik, a Barcelonie – by strzelić choć jednego gola. Oba zespoły nie grały dobrej piłki. We włoskiej drużynie bardzo słaby występ zaliczył Piotr Zieliński, co jednak nie było aż tak widoczne na tle słabej gry swoich kolegów z zespołu. Natomiast Barcelona nie dałaby rady bez Messiego. Po pięknym golu Argentyńczyka padły dwa karne, które ustaliły mecz. Bezbarwna Barcelona to przykry obrazek obecnego sezonu. Ciężko o niej powiedzieć cokolwiek dobrego. Blaugrana nie jest faworytem w meczu przeciwko Bayernowi Monachium. 

UDOSTĘPNIJ
Miłosz Michałowski
Piszę przede wszystkim o piłce nożnej, czasem o tenisie i żeglarstwie. W wolnym czasie zajmuję się muzyką i uprawiam sport.