Igor Sapała, PKO Ekstraklasa: Raków Częstochowa 3:1 Wisła Kraków, 20.06.2020 | Fot. Patryk Kowalski

Ostanie dni to kolosalne wzrosty liczby zachorowań na COVID-19 w Polsce. Tylko dziś tych zakażeń zostało odnotowanych grubo ponad cztery tysiące. Wirus dotyka także kolejne kluby Ekstraklasy. Aktywne przypadki w tej chwili są aż w siedmiu klubach PKO Ekstraklasy. Jaki jest sens dalszego grania w piłkę, skoro w każdej kolejce odwoływanych jest kilka meczów. Na razie są jeszcze wolne terminy, w których można te mecze rozegrać, ale kalendarz nie jest z gumy, więc co dalej? Grać czy nie grać, oto jest pytanie!

Walka z COVID-19 wśród klubów 

Podbeskidzie Bielsko-Biała, Piast Gliwice, Cracovia, Warta Poznań, Wisła Kraków, Pogoń Szczecin, Stal Mielec te kluby wciąż w swoich szeregach mają piłkarzy, bądź pracowników klubowych, którzy są zakażeni COVID-19. Te zespoły stanowią prawie połowę ligi. Pamiętajmy również, że z wirusem na początku sezonu zgamały się już m.in. Wisła Płock i Legia Warszawa. Siódma kolejka PKO Ekstraklasy zaplanowana jest za ponad tydzień, kluby mają wrócić do grania 17 października. Ile z tych siedmiu klubów poradzi sobie z wirusem do tego czasu? Na pewno nie wszystkie. Nie można wykluczyć, że przypadki będą pojawiały się w innych zespołach, bądź u innych zawodników z klubów, które już mają potwierdzone przypadki. Jedne kluby trenują normalnie, inne w małych grupach, następne indywidualnie. Przygotowanie zespołu do gry w takich warunkach jest zupełnie inne. Stąd pytanie czy jeśli nie ma równych warunków dla wszystkich drużyny, to czy sprawiedliwie będzie rozgrywać teraz mecze? A jeśli gramy to co zrobić z tymi, którzy mają potwierdzone przypadki? Karać walkowerami? Przecież nie można tych meczów przekładać w nieskończoność. Ten sezon i tak jest napięty przez późniejszy termin startu. Nie da się dokończyć tych rozgrywek, jeśli co tydzień będziemy przekładali po trzy mecze w kolejce. Przełożenie meczu nie równa się temu, że odbędzie się on w innym planowanym terminie. Skąd możemy wiedzieć, że później nie dojdzie do zakażenie w drużynie rywali, i co wtedy.

Przykładowo w poprzedniej kolejce miało odbyć się spotkanie Wisły Kraków z Lechią Gdańsk. Mecz przełożono ze względu na potwierdzone przypadki wśród Białej Gwiazdy. Kolejny termin tego starcia to 28.10. Co jeśli wtedy, odpukać, zachorują gracze Lechii Gdańsk? Mecz zostanie przełożony ponownie? To bez sensu. Walkower dla Lechii? Tym bardziej bez sensu, skoro byli gotowi grać w pierwszym terminie. Wtedy zacznie tworzyć się błędne koło, z którego nie będzie wyjścia. 

Wieczne przekładnie meczów to nie jest żadną drogą. Karanie walkowerem za wirusa spowoduje, że wyższe miejsce w tabeli będzie zajmowała drużyna, która uciekła przed wirusem. To chyba nie tak powinno wyglądać. Jeśli mamy grać to trzeba się zastanowić, również nad kibicami. Coraz więcej w Polsce mamy regionów objętych żółtą i czerwoną strefa co powoduje, że na stadion może wejść mniejszema liczba widzów, bądź spotkanie odbywa się całkowicie bez publiczności. Piłka nożna powinna być dla kibiców, ale może trzeba rozważyć zamknięcie stadionów, tak jak miało to miejsce w końcówce zeszłego sezonu? Wtedy jednak pojawią się kolejne kłopoty finansowe. 

Czas jest trudny, warunki zupełnie nienormalne, ale czas podjąć jakiekolwiek decyje. Gramy czy nie gramy? Z kibicami czy bez kibiców? Przekładamy czy dajemy walkowery? Pytań jest mnóstwo, odpowiedzi brak. Jedno jest pewne, jeśli myślimy, że ciągłe przekładnie meczów jest dobrą drogą, to Ekstraklasa tego sezonu nie skończy na pewno. Sytuacja epidemicza w kraju z dnia na dzień jest coraz gorsza. Wirus jest wszędzie, a nie da się na rok odizolować wszystkich piłkarzy, pracowników klubów od życia codziennego czy rodziny. 

UDOSTĘPNIJ