Arkadiusz Milik to zawodnik, który miał być podstawową armatą reprezentacji Polski i siać popłoch do spółki z Robertem Lewandowskim. Swojego czasu uważany za wielki talent, jednak w pewnym momencie jego kariera wyhamowała. Poważne kontuzje, Dries Mertens i multum niewykorzystanych sytuacji – to trzy główne czynniki, które wpłynęły na to, w jakiej sytuacji znajduje się dziś Polak.

Dobre złego początki

„Ancelotti wierzy we mnie i zaufał mi dając mi szansę od pierwszej minuty. Będę dalej pracował dla dobra zespołu. Czuję, że pokonując kontuzje stałem się silniejszy” – mówił Milik po pierwszej kolejce Serie A, w której udało mu się strzelić gola przeciwko Lazio. I faktycznie Carletto mu wierzył. Pierwsze kilka spotkań w sezonie to właśnie nasz rodak był pierwszym wyborem trenera Napoli, który był w stanie przyrównać go do samego Andriy’a Shevchenko.

Po tym obiecującym początku doszło jednak do poważnej weryfikacji. Liczby w żaden sposób nie broniły Polaka, a kibice zaczęli się domagać wystawiania w pierwszym składzie Driesa Mertensa. Nie ma co się dziwić. Od napastnika wicemistrza Italii można wymagać trochę więcej aniżeli cztery bramki strzelone w dwunastu spotkaniach. Prośby fanów znalazły odzwierciedlenie w rzeczywistości i wyszło to Neapolitańczykom na dobre. Filigranowy Belg odwdzięczył się ośmioma trafieniami, dorzucił trzy asysty i chyba na dłużej wskoczył do pierwszej jedenastki.

Statystyki klubowe nie powalają, a w kadrze jest to samo. Ostatnią bramkę dla Polski Milik zdobył ponad rok temu we wrześniowym, eliminacyjnym meczu z Kazachstanem. Od tego czasu przez około 500 minut gry nie potrafił znaleźć sposobu na pokonanie bramkarza rywali. Początek rozgrywek Serie A był wyśmienity w wykonaniu Krzysztofa Piątka, który tym sposobem stał się naturalnym rywalem dla Milika do gry u boku Lewandowskiego.

Co jest nie tak?

Włoskie dzienniki określają Arkadiusza Milika jako zawodnika obarczonego duchami Higuaina i Cavaniego. Piłkarza, który chce, ale nie do końca może. Gdzieś leży granica między ponadprzeciętnymi snajperami, a bomberami klasy światowej. Naszemu napastnikowi nie można oczywiście odmówić znakomicie ułożonej lewej nogi, dobrego uderzenia z dystansu, czy chociażby umiejętności gry kombinacyjnej, co przecież w Polsce jest bardzo rzadko spotykane.

Jest jednak też sporo aspektów do poprawy. Nie jest on typem zawodnika stworzonego do gry jeden na jeden. Właściwie praktycznie w ogóle nie wchodzi w drybling. Nie jest zawodnikiem, który dobrze operuje obydwiema nogami, czego nie można powiedzieć o Mertensie. Nie wykorzystuje sytuacji, przez co przylgnęła już do niego łatka kozła ofiarnego w naszym kraju. Pomimo tego ma jeszcze długą karierę przed sobą i mnóstwo rzeczy do udowodnienia, mnóstwo balastu do zrzucenia.

Dopóki piłka w grze

Patrząc na obydwu napastników w Napoli, można dostrzec kilka rzeczy, w których Arkadiusz Milik góruje nad Driesem Mertensem. Belg jest już dosyć wiekowym napastnikiem (31l.), który przeżywa obecnie drugą (a może i już trzecią) młodość. Ma jednak momenty zacięcia i naturalną rzeczą jest, iż z biegiem czasu będzie ich coraz więcej. Przy dobrych założeniach taktycznych oponentów bywał odcięty od podań, czego nie potrafił nadrobić swoja siłą fizyczną, a właściwie jej brakiem. Nasz napastnik zdecydowanie lepiej radzi sobie tyłem do bramki i nieraz łatwiej przychodzi mu wypracowanie sobie sytuacji bramkowej. Mertens próbuje częściej niekonwencjonalnych rozwiązań akcji, przez co jego procentowa statystyka celnych podań (75%) w tym sezonie jest niższa od tej naszego rodaka (82%).

Napoli czeka teraz sobotni wyjazd na mecz z Genoą, na który wszyscy Polacy mogą zacierać sobie ręce. Ancelotti mówił o problemach z barkami Mertensa oraz o potrzebie wzmocnienia siły fizycznej zespołu na to spotkanie. Media są pewne, iż Włoski szkoleniowiec postawi tym razem na Milika, który najprawdopodobniej stanie od pierwszej minuty oko w oko z Krzysztofem Piątkiem. W przyszłym tygodniu czekają Nas kolejne mecze reprezentacyjne, a więc będzie to dla obu zawodników ważne przetarcie w kontekście walki o miejsce w składzie reprezentacji.

Wśród polskich kibiców większość Milika krytykuje i wyśmiewa. I owszem mają ku temu powody. Jednak są także przesłanki, aby ten zawodnik dał nam jeszcze dużo radości. Umiejętności są, nasuwa się tylko jedno pytanie… Kiedy to wreszcie nastąpi?

 

 

 

 

UDOSTĘPNIJ