Polscy kibice przecierali oczy ze zdumienia obserwując pierwszy weekend Pucharu Świata. Niestety nie było to spowodowane dalekimi skokami „Biało-Czerwonych”. Podopieczni Thurnbichlera zaliczyli zawstydzającą inaugurację. Czy są w stanie szybko się pozbierać? 

Niemal najgorsza inauguracja w XXI wieku 

28 punktów i ósme miejsce w klasyfikacji Pucharu Narodów to zawstydzający dorobek, z którym Polscy skoczkowie opuścili Finlandie. Najsmutniejszym obrazkiem podczas weekendu w zimnej Ruce były niedzielne kwalifikacje. Wśród czterech zawodników, którzy nie przebrnęli tych śmiesznych eliminacji znalazło się dwóch podopiecznych Thomasa Thurnbichlera: Stoch i Zniszczoł. Na dodatek dopowiem, że do awansu nawet nie trzeba było przeskoczyć stu metrów.

Wstyd, żenada, kompromitacja, hańba, frajerstwo. Nie wracajcie do domu! Niektórym w kraju ciśnie się na usta „słynna” okładka Faktu. I faktycznie Polacy nie wrócili do domów, tylko przenieśli się już do Lillehammer, aby trenować przed następnym weekendem właśnie w Norwegii. 

Wszystkiemu winne Lillehammer

Te olimpijskie obiekty mogą położyć cień na cały sezon Polaków. Stoch, który rozczarowany niedzielnym występem nieco „poskarżył” się na wskazówki od austriackiego szkoleniowca. Nasz mistrz dodał po kilku dniach, że to właśnie specyfika obiektów w Lillehammer oraz jej fatalne przygotowanie rozregulowały technikę naszych skoczków. To właśnie na tych skoczniach Polacy i Norwegowie oddali ostatnie skoki przed inauguracją sezonu i obie te reprezentacje wypadły w Ruce bardzo blado.

Halvor Egner Granerud wspominał jednak, że podczas wspólnych treningów skakał dużo dalej od podopiecznych Thurnbichlera. To już nakazuje poważnie przejąć się formą kadry A. Sam szkoleniowiec przyznaje, że obóz na Cyprze odbył się tydzień za późno i zabrakło nieco czasu, aby z powrotem skonsolidować technikę, bo przecież na Cyprze nie skakali. Chęć szybkiego poskładania wszystkich elementów sprawiła, że wszystko się kompletnie posypało. Do tego przyplątało się jeszcze przeziębienie, które osłabiło całą grupę. Można powiedzieć, że zima zaskoczyła polskich skoczków. 

Zamiast spokoju, są nerwy 

Thurnbichler zapowiadał spokojne wejście w sezon, a zaczyna się od pożaru. To najtrudniejszy tydzień dla austriackiego szkoleniowca w roli pierwszego trenera. Czy znajdzie rozwiązanie oraz wspólny język z Kubackim i Stochem, którzy otwarcie powiedzieli, że trener się pogubił? Być może sięgnie po radę swojego doświadczonego znajomego – Alexandra Pointera.

Pewne jest, że w Lillehammer musi być spora poprawa. Jeśli tak nie będzie, to zacznie się prawdziwa gorączka podobna do tej z ostatniego sezonu Doleżala. Wtedy jednak skoczkowie stali murem za trenerem i Dawidowi Kubackiemu udało się wywalczyć medal na Igrzyskach w Pekinie. Teraz tak ogromnego zaufania nie ma i nie ma też głównej imprezy, którą można „przykryć” niepowodzenia większości sezonu. Jeśli jednak Thurbichler wyjdzie z tej sytuacji obronną ręką zyska szacunek i uznanie wśród całego środowiska. 

UDOSTĘPNIJ
Avatar
Student dziennikarstwa i pasjonat sportu. Zakochany w hiszpańskim futbolu od rywalizacji Messi vs Ronaldo w La Liga. Tworząc artykuły popijam yerba mate.