Na co dzień słyszymy go na antenie Eurosportu, Eski Rock, ale także w produkcjach National Geographic, czy Neflixa. Jest jednym z najsłynniejszych polskich lektorów, ekspertem w dziedzinie tego, jak mówić dobrze. O pracy głosem, początkach kariery w Eurosporcie oraz o tym, jak za pośrednictwem transmisji radiowych przenieść słuchaczy w samo centrum sportowych wydarzeń porozmawiałam z Łukaszem Knopkiem Konopką.

Tygrysy na National Geographic, policyjny konwój na Netflixie, a na deser zapowiedź transmisji z Giro d’Italia. Brzmi jak mieszanka wybuchowa, a jednak w każdym z tych odległych tematycznie materiałów, potrafisz sprawić, by Twój głos brzmiał wiarygodnie. Jak to robisz?

To zasługa warsztatu, jaki wypracowałem na samym początku. Trening, który odbyłem na przestrzeni trzech lat zanim zacząłem profesjonalnie pracować głosem dał mi możliwość modulacji oraz świadomego dobierania rezonatorów podczas mówienia albo czytania filmu, czy audiobooka. Dzięki temu mój głos po prostu pasuje zarówno do dynamicznej zapowiedzi Giro d’Italia, jak i do spokojnego filmu o tygrysach.

Praca w Eurosporcie to był w Twoim przypadku kolejny świadomy etap zawodowej ścieżki, spełnienie marzeń, a może eksperyment i zbieg sprzyjających okoliczności?

Na pewno eksperyment, który zresztą cały czas trwa, ale też spełnienie marzeń. Do Eurosportu trafiłem w zasadzie przez przypadek. Mogę powiedzieć, że to dosłownie Pan Bóg dał mi taką możliwość, bo zaczęło się od tego, że przez jakiś czas czytałem na mszy u braci dominikanów na Freta 10 o 21:30. Potem okazało się, że na tę mszę przychodził Jacek – menager produkcji. Z tego co pamiętam były jeszcze dwa inne głosy, ale wybór padł na mnie. Jednym z argumentów było to, że jestem młody, a mój głos jest dynamiczny i fajnie byłoby móc go rozwinąć i uczynić oprawą stacji.

Jakie było największe wyzwanie z jakim dotychczas mierzyłeś się w Eurosporcie?

Z wyzwaniami mierzę się tak naprawdę za każdym razem kiedy przychodzę do studia, ponieważ nie do końca wiem, co będę czytał. Z tygodnia na tydzień dostaję materiały a potem siadamy razem z Jackiem i on mówi mi w jaki mniej więcej sposób wyobraża sobie klimat reklamy. W pewnym sensie to jest więc freestyle, choć oczywiście kontrolowany, ponieważ znam zarys tego czego się ode mnie oczekuje. Zdarza się jednak na przykład, że wydaje mi się, że mogę przeczytać coś w konkretny sposób i to będzie okej, ale druga osoba mówi mi – Nie stary, spróbuj to zrobić inaczej. Muszę wtedy wyjść poza strefę własnego komfortu i właśnie to jest największym wyzwaniem.

Prywatnie jesteś fanem jakiejś dyscypliny sportu, a może masz swoją ulubioną drużynę lub zawodnika?

Do szesnastego roku życia marzyłem o zostaniu zawodowym pływakiem i z tym sportem mocno wiązałem przyszłość. Jeśli więc chodzi o to, co mogę oglądać, mam sentyment właśnie do pływania. Swoją drogą Radek Kawęcki, członek kadry olimpijskiej,  jest moim kumplem i pozdrawiam go, jeśli to czyta. Lubię też motocykle, ze względu na fakt, że sam jeżdżę, więc jeśli jestem już w Eurosporcie i widzę na ekranie wyścigi, od razu zaczynam oglądać. 

Wspominałeś o tym, że w przeszłości pływałeś, ale byłeś też tancerzem. Nie wszyscy wiedzą, o tym że długotrwałe uprawianie sportu sprawia, że głos może znacząco zyskać na jakości, a chyba właśnie tak było w Twoim przypadku?

Przez to, że w życiu uprawiałem wiele dyscyplin od biegania po pływanie, piłkę nożną czy taniec, moje ciało z biegiem lat stało się wysportowane. Uważam, że miało to wpływ na chociażby pojemność płuc, a to z kolei na podparcie oddechowe. Daje mi to przewagę podczas czytania, bo mniej się męczę i mogę bardziej kontrolować sposób w jaki mówię. Mam  też dużą świadomość ciała, dzięki czemu, łatwiej jest mi zrozumieć procesy zachodzące podczas wydobywania dźwięku i pracy głosem. Uprawianie sportu ukształtowało moje „pudło rezonansowe” klatki piersiowej dlatego uważam, że w znacznym stopniu zawdzięczam aktywności fizycznej to, gdzie dzisiaj jestem. Tak już na marginesie to oczywiście także kwestia genetyczna. Mój tata jest podobnej postury, co ja, choć chyba powinienem powiedzieć, że ja jestem podobnej postury co on (śmiech). Tata też ma bardzo niski głos, a do pewnego momentu był on wręcz jeszcze niższy od mojego. Dopiero teraz za sprawą tego, że ja już kilka dobrych lat czytam i cały czas się rozwijam zaczynamy widzieć różnicę.

W jednym z podcastów, którego byłeś gościem powiedziałeś, że nawyki pozostałe po uprawianiu sportu przeniosłeś na trening lektorski. Na czym dokładnie to polegało i czy możesz teraz powiedzieć, że sport przygotował Cię do sukcesu na zupełnie innym polu?

Oczywiście, że tak. Od dzieciństwa bardzo lubiłem rywalizację. Startowanie w zawodach pływackich nauczyło mnie tego, że muszę się do nich przygotować i zrobić to systematycznie tak, aby później móc je wygrać. Niby logiczne, ale w rzeczywistości to jest naprawdę trudne. Spostrzeżenia i zbudowane na nich nawyki przeniosłem następnie na taniec. Akurat u mnie w rodzinie nie było nikogo, kto by się nim zajmował, ale poprzez ciężką pracę i systematyczność udało mi się  także na tym polu osiągnąć sukces. Kiedy zająłem się treningiem głosu, działałem podobnie. Wyszedłem z założenia, że jeśli na przykład muszę wypracować świadomość na temat rezonatorów, to zabieram się za nie. Potem stwierdziłem, że warto zrobić dykcję, wyćwiczyć jamę ustną i język, tak aby świetnie wymawiać spółgłoski oraz samogłoski. Postanowiłem sobie, że codziennie chociaż przez te dziesięć, piętnaście minut będę robił coś związanego z głosem. Miałem taki moment w życiu, że tańczyłem tylko wieczorami, moja dziewczyna, teraz żona mieszkała we Wrocławiu, a ja w Warszawie więc miałem praktycznie cały dzień wolny. Potrafiłem trenować wtedy po cztery, pięć godzin dziennie. Uważam, że właśnie to stało się moim asem w rękawie. Kiedy po raz pierwszy poszedłem do studia nagrać demo usłyszałem pytanie – Panie Łukaszu, skąd ma Pan taką dykcję? Odpowiedź była prosta – wytrenowałem ją.

A gdyby dzisiaj pasjonat sportu zapytał Cię co ma zrobić aby uczynić swój głos legendą, bo np. marzy o komentatorce. Co byś mu powiedział?

Przede wszystkim wiadomo, że ciekawość głosu na pewno będzie miała swoje znacznie, ale gdyby ktoś taki przyszedł teraz do mnie, na początek poradziłbym mu żeby poszedł do logopedy i sprawdził czy nie ma w swoim sposobie mowy czegoś do skorygowania. Na przykład czy dobrze wymawia „sz”, „cz” albo czy nie ma problemu się z przesuniętym akcentem. To ważne, bo gdyby powiedział– Knopek, chciałbym teraz przez rok się w to zagłębić, a potem czytać albo być komentatorem – to jeżeli najpierw nie pójdzie do logopedy, który zwróciłby mu uwagę na błędy, skończy się to tak, że jeszcze bardziej pogłębi wady. Od tego bym więc zaczął, ale też polecam mój kurs lektorski. Właśnie w tym celu go stworzyłem – dla ludzi, którzy chcą pracować nad głosem i doskonalić go. Mówiąc krótko moje rady to logopeda, systematyczność, pracowanie świadome, z głową, ale bez zbytniego pośpiechu i napięcia. Musimy pamiętać, że mamy tylko jeden aparat mowy, jedne struny głosowe. Jeżeli za bardzo je przeforsujemy na samym początku, później może być kłopot.

Transmitowanie wydarzeń sportowych w radiu to zadanie wymagające, zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że klimat zawodów i emocje można przekazać wyłącznie za pośrednictwem opisu wydarzeń, których słuchacz przecież nie widzi. Jak pracować głosem, aby przenieść go w samo centrum akcji? 

Ja akurat w Eurosporcie jestem oprawą stacji i nie komentuję, ale miałem przygodę z czymś takim, jak audiodeskrypcja. Polega ona na komentowaniu wydarzeń sportowych czy kulturalnych dla osób niewidzących i niedowidzących. Dla mnie to było naprawdę niesamowite wyzwanie. Wtedy dopiero zaczynałem i pamiętam, że zabrali mnie na koncert Paula McCartney’a  na Stadionie Narodowym. Miałem tylko popatrzeć, jak robią to profesjonaliści. Nagle usłyszałem – Wiesz co Łukasz, spróbuj, dasz radę. To było dosłownie piętnaście minut przed rozpoczęciem koncertu. Sztuką było wtedy przede wszystkim to, aby opowiadać przy użyciu słów, które sprawiłyby, że osoba niewidząca będzie miała szansę wyobrazić sobie co się dzieje. To nie mógł być zwykły opis i  trzeba było zmienić sposób myślenia. Przekazać wszystko bardzo obrazowo i barwnie. Oczywiście to także wymaga treningu. Pamiętam, że jeden stary dziennikarz poradził mi kiedyś coś takiego. Dał mi gumkę recepturkę i powiedział – Łukasz, opowiadaj mi o niej minutę. Tak, jakby to był Twój ulubiony przedmiot życia. Skorzystałem z tej wskazówki i zacząłem robić sobie w domu takie treningi. Miałem za oknem drzewa i ze stoperem minutę albo dwie opowiadałem o nich.

Pamiętasz może jakieś lektorskie potknięcie, które dziś wspominasz z uśmiechem?

Tak (śmiech). To dotyczyło właśnie audiodeskrypcji, o której wspominałem.  Mieliśmy wejście o konkretnej godzinie, więc zacząłem opowiadać i tak to trwało, ale w pewnym momencie powiedziałem – Moi drodzy, patrząc na wprost jest scena…a spójrzcie teraz na… – Wtedy kumpel, który siedział ze mną w studiu napisał na kartce „Stary, oni nie widzą”. (śmiech) Oczywiście jakoś to potem zagadałem, ale zdarzyła mi się tego typu „wtopa”. Poza tym wiadomo, że podczas czytania filmów dokumentalnych, czy szeptankowych, kiedy mam już za sobą kilka godzin pracy, czasem pomylą mi się słowa i dopiero potem okazuje się, że wyraz jest totalnie zmieniony i w ogóle nie pasuje do sensu zdania. Jestem tylko człowiekiem, mam prawo do błędów. Na szczęście czuwa nade mną realizator, który śledzi tekst i mi pomaga. 

Domyślam się, że utrzymanie głosu w dobrej formie wymaga tego, aby odpowiednio o niego dbać – jak Ty to robisz?

Ja akurat nie mam problemu z dbaniem o głos. Zdarzało się, że czytałem po 8-9 godzin tego samego dnia (oczywiście z przerwami 10-30 minut) ale potem wystarczyło, że napiłem się ciepłej wody i było ok. Znam natomiast ludzi, którzy bardzo muszą dbać o głos. Jeśli tak jest, trzeba pamiętać przede wszystkim o prostych rzeczach takich, jak to żeby nie stać w przeciągach, nosić szalik czy golf. Poza tym dobre na struny głosowe jest siemię lniane. Z bardziej specjalistycznych zabiegów wymieniłbym „Lax Vox”. Poznałem tą technikę na jednych zajęciach. Polega ona na tym, że mamy półlitrową butelkę z wodą, do której wkłada się rurkę i w odpowiedni sposób „bulgocze się” na samogłoskach lub po prostu bez nich. To działa jak masaż dla strun głosowych i jest bardzo często stosowane także wśród osób, które miały guzki albo wśród wokalistów, którzy po operacji wracają do zawodu. W tej materii nie jestem jednak specjalistą, wiec warto znaleźć więcej informacji na temat tej metody oraz skonsultować się z osobą, która się na tym zna. 

Na koniec powiedz mi jeszcze jakie jest teraz Twoje zawodowe marzenie, wyzwanie, którego chętnie byś się podjął?

Obecnie jeżeli chodzi o lektorstwo chciałbym spróbować swoich sił w szkoleniach dla firm. Kontakt z klientem mocno zależy od tego w jaki sposób się z nim porozumiewamy. Uważam, że język polski brzmi pięknie i każdy, kto używa głosu w swojej pracy może mówić wyraźnie, poprawnie, a przede wszystkim zdrowo. Skoro to wszystko wpływa na rozwój naszej firmy, lub pracowników, czemu nie?  Wystarczy zająć się podstawowymi kwestiami takimi, jak np. postawa, rozgrzewka warg, języka itd. To jest moje marzenie.

Z Łukaszem Knopkiem Konopką rozmawiała Natalia Kupsik.

 

UDOSTĘPNIJ
Avatar
Redaktor Radia Gol zajmująca się głównie tematami związanymi z tenisem i siatkówką. Niereformowalna fanka Rogera Federera ze słabością do gorzkiej czekolady. Na co dzień studiuje prawo w Poznaniu. Od zakupów woli mecze siatkarskiej reprezentacji, a w wolnych chwilach myśli o smaku wimbledonowskich truskawek.