W drugim meczu przerwy reprezentacyjnej w Walencji, Polacy ulegli Izraelowi przez co nie zdołali odzyskać prowadzenia w grupie A eliminacji do Eurobasketu 2022. Nie komplikuje to specjalnie kwestii awansu na główny turniej, ale czuć lekki niedosyt, zwłaszcza, że Biało-Czerwonym do tryumfu z silnym rywalem zabrakło naprawdę niewiele.
Start spotkania poszedł zdecydowanie po myśli Polaków. Po pierwszej kwarcie udało się wypracować 2-punktowe prowadzenie, sumiennie pracując w obronie i konstruując ataki z poszanowaniem posiadania piłki.
Drugie dziesięć minut gry należało już zupełnie do Izraela. Przeciwnik znad Morza Śródziemnego udowodnił swoją klasę i wyrachowanie. Ewidentnie ujawniało się również doświadczenie połączone ze sprytem; bolały zbiórki rywala w ataku, na które nie było odpowiedzi w bezskutecznych ofensywach.
Kolejna kwarta należała do najbardziej wyrównanych w całym meczu. W Izraelu punktowała bardzo mocna ławka. Pogoń za wynikiem Polaków była jednak nieefektywna, niska skuteczność rzutów z gry sprawiła, że to właśnie przeciwnicy schodzili po syrenie z 10-punktową przewagą.
W ostatnią kwartę Biało-Czerwoni weszli solidnie, a przewaga przeciwnej ekipy topniała. W kluczowym momencie Izrael był na prowadzeniu zaledwie 1 punktem, lecz kluczową trójkę w ostatniej minucie gry rzucił doświadczony Guy Pnini. Ostatecznie przegraliśmy 6-cioma punktami.
Wynik to lekkie rozczarowanie, ale dzisiejszy rywal należy aktualnie do tych z najwyższej półki (dwukrotnie przekonali się o tym również będący w naszej grupie faworytami Hiszpanie). Wnioski jakie można z kolei wyciągnąć są dość pozytywne, bo kadra Mike’a Taylora spisała się naprawdę przyzwoicie, a braki trzeba po prostu doszlifować. Cieszyć mogła również świetna dyspozycja wracającego do kadry Mateusza Ponitki, który bezapelacyjnie zapracował na tytuł MVP spotkania, zgarniając 23 oczka.
autor: Maciej Jędrzejak