Pogoda w dalszym ciągu w Londynie bywa kapryśna i nie ułatwia życia zawodnikom i zawodniczkom występującym podczas najstarszego turnieju Wielkiego Szlema. We wtorek musiało zostać przełożonych na środę kilka meczów, w tym mecze dwóch Biało – Czerwonych. 

Punkt 12:00 czasu polskiego miały rozpocząć się na kortach All England Lawn Tennis and Croquet Club kolejne spotkania 1. rundy, niestety jak to w Anglii bywa znów plany pokrzyżowała pogoda i spotkania na kortach bocznych zostały opóźnione o ponad godzinę – dotknęło to również dwie reprezentantki polski Magdalenę Fręch i Magdę Linette, które już wczoraj miały rozegrać swoje spotkania, ale jak widać pogoda w tym roku chce rozdawać karty na kortach Wimbledonu.

Magdalena Fręch w pierwszej rundzie mierzyła się z Beatriz Haddad Maią i niestety ona jako pierwsza pożegnała się z wimbledońską trawą już po dwóch setach. 

Fręch nie była faworytką meczu, ale długo dotrzymywała kroku wyżej rozstawionej rywalce.

Po sześciu gemach pierwszej partii żadna tenisistka nie była w stanie „odejchać” rywalce, ale wtedy Brazylijka przełamała Fręch. I kiedy wydawało się, że pierwszy set zmierza ku końcowi, to Polka wykorzystała swoją szansę, przełamując reprezentantkę Canarinhos. Niestety, chwilę później Brazylijka znów zyskała przewagę, a następnie zakończyła seta 7:5. 

Drugi set znowu był wyrównany. Przy stanie 3:3 Fręch miała trzy szanse na przełamanie. Nie wykorzystała żadnej, a następnie nie dość, że przegrała gema, to jeszcze „straciła” swój serwis. Haddad Maia wykorzystała już pierwszego break pointa i wyszła na prowadzenie 4:3. Polka od tego momentu nie wygrała już gema. Przegrała 3:6 i mecz 0:2.

W drugim Biało – Czerwonym spotkaniu na korcie mogliśmy oglądać Magdę Linettę, na którą czekała Elina Switolina.  Polka dzielnie walczyła z reprezentantką Ukrainy, która narzekała na problemy zdrowotne, ale w końcówce to rywalka zadała decydujący cios. Mecz był pełen zwrotów akcji, lecz niestety przy ostatnim z nich to Ukrainka zapewniła sobie awans, wygrywając 7:5, 6:7(9), 6:3.

Poznanianka absolutnie nie mogła czuć się faworytką meczu z Eliną Switoliną. Jeżeli można powiedzieć, że Ukrainka jest specjalistką od gry na którejś nawierzchni, to są to właśnie korty trawiaste. W Wimbledonie dwukrotnie grała już w półfinale, w tym w poprzednim roku. I to po zwycięstwie nad samą Igą Świątek. Była trzecia rakieta świata jest zdolna do wielkich zwycięstw na wimbledońskich kortach.

Od pierwszych wymian spotkania oglądaliśmy bardzo wyrównaną walkę, która została przerwana przez powracający deszcz. Gdy po kilkunastu minutach zawodniczki wróciły na kort, to Magda Linette miała trzy szanse na pierwsze przełamanie w spotkaniu. Rywalka wybroniła się jednak fenomenalną defensywą.

Potem obie panie długo utrzymywały serwis, choć wiele gemów kończyło się ogromnymi nerwami po obu stronach. Sześć kolejnych break pointów od początku meczu kończyło się udaną obroną ze strony serwującej. I niestety to Magda Linette skapitulowała jako pierwsza, tracąc serwis w kluczowym momencie pierwszego seta.

Doszło tego bowiem przy stanie 5:5, dzięki czemu Elina Switolina chwilę później mogła serwować po wygranie pierwszego seta. Po niezwykle wyrównanej partii Ukrainka była o krok od prowadzenia w setach i niestety swojej szansy już nie zmarnowała. Linette mogła czuć rozczarowanie, ale jednocześnie nie miała prawa tracić wiary w to, że w drugiej partii uda jej się odwrócić rezultat.

Druga partia rozpoczęła się wręcz idealnie dla Switoliny, która już w pierwszym gemie przełamała Linette, wygrywając do zera! Poznanianka mogła odpowiedzieć przełamaniem powrotnym, ale nie zdołała wykorzystać aż trzech break pointów i 21. rakieta świata wyszła na prowadzenie 2:0. 29-latka z Odessy miała nawet szansę na odskoczenie Polce na 4:1, ale Magda Linette zdołała w pięknym stylu uratować punkt przy swoim serwisie, a następnie sama – po raz pierwszy w tym meczu – przełamała rywalkę, doprowadzając do remisu 3:3. Do końca seta obie zawodniczki punktowały przy własnym serwisie i o losach tej partii musiał decydować tie-break. W nim poznanianka prowadziła już 5-2 i miała dwa serwisy, ale… nie zdołała ich wykorzystać i po dwóch mini-breakach Switolina wróciła do gry. Linette nie potrafiła również „zamknąć” seta przy stanie 6-5, 7-6 i 8-7, ale przy czwartej próbie Polka już się nie pomyliła, doprowadzając do stanu 1:1 w setach.

 

W decydującej odsłonie pojedynku, przy stanie 3:2 dla tenisistki z Odessy, Ukrainka musiała skorzystać z przerwy medycznej z powodu problemów z prawą stopą. Kłopoty te nie zdołały jednak zastopować Switoliny. Tuż po powrocie na kort przełamała ona Magdę Linette, wychodząc na prowadzenie 4:2, ale Polka – po długim, pełnym zwrotów akcji gemie – odpowiedziała przełamaniem powrotnym, wykorzystując piątego (!) break pointa. Na niewiele się to jednak zdało, gdyż chwilę później poznanianka przegrała przy swoim podaniu. Takiej szansy Ukrainka nie mogła już zmarnować. Mając atut własnego serwisu wygrała ostatniego gema do zera, kończąc tę partię wynikiem 6:3.