World Cup of Darts 2023 – Czy Australia zbliży się do obrony tytułu?

Ledwo co ochłonęliśmy po zakończonej Premier League, i udanym dla polskich kibiców turnieju z serii European Touru w Sindelfingen, a już czas się zabierać za spojrzenie na najbardziej unikatowy format na mapie PDC. Granie deblowe, zmiana formatu, gra pod szyldem reprezentacji, herbu narodowego. World Cup of Darts w ostatnich dwóch latach budował niespodziewane historie, w 2021 triumf Szkocji w składzie z Johnem Hendersonem, Austria w finale przed własną publicznością. Rok temu sensacyjna wiktoria australijskiego duetu tworzonego przez Damona Hetę, oraz Simona Whitlocka. Czego możemy się spodziewać w tej edycji?

Na World Cup będziemy w tym roku zwracać szczególną uwagę, za sprawą korekt wprowadzonych przez PDC. Kibice zwracali uwagę na to, że rywalizacja dwójek potrzebowała zmian, i PDC gruntownie przebudowało model rozgrywania World Cup of Darts. Przede wszystkim zwiększono liczbę reprezentacji, które będą miały możliwość walki o najwyższe laury. Chociażby rok temu narzekano, że nie zaproszono do gry dwójki francuskiej (Tricole, Labre). Teraz mamy aż 40 zespołów, w tym takie egzotyczne jak na darta nacje, takie jak Ukraina czy Gujana. Czwórka rozstawionych nacji zagra od 1/8 finału, a 36 pozostałych zagra w 12 grupach, na jedną grupę przypadną trzy duety. Najlepszy zespół grupowy zagra w 1/8 finału.

Tym co chyba najbardziej cieszy fanów, to każdy mecz zostanie rozegrany w formule deblowej, więc potrzebne na każdym kroku będzie zgranie partnerów, którzy będą musieli oprócz swojej dobrej gry, liczyć na pewnego partnera. Zrezygnowano też z rozgrywania spotkań na dystansie setowym, w grupie gra się będzie toczyć do 4 wygranych legów, od 1/8 do półfinałów do 8 wygranych legów, a finał best of 19 do 10 wygranych legów. Podobnie jak w przypadku innych turniejów, została też zwiększona pula nagród pieniężnych. Zwycięzcy dostaną 80 tysięcy funtów, w poprzednich latach było to 70 tysięcy. Całościowa kwota wytypowana dla poszczególnych reprezentacji wzrosła z 350 do 450 tysięcy funtów.

Teraz spójrzmy na składy drużyn z zeszłego i obecnego roku, i omówmy najważniejsze zmiany.

2022 rok:

PDC Darts on Twitter: "Will we see any surprise packages this year, or even  a new name on the trophy? Here's the teams competing at the 2022 @CazooUK World  Cup of Darts!

2023 rok:

Zdjęcie

W pierwszej kolejności widzimy przetasowania w naszym teamie, po roku nieobecności powraca „The Thumb” w postaci Krzysztofa Kciuka w miejsce Sebastiana Białeckiego, lecz o tym szerzej pomówimy na koniec. Przede wszystkim powrót byłych mistrzów świata, Roba Crossa, Michaela van Gerwena, oraz co najważniejsze po latach nieobecności Garego Andersona. Rob Cross w drużynie angielskiej nie łapał się dwa lata przez ranking, w 2021 i 2022 dwukrotnie Anglików reprezentował James Wade, i po razie Michael Smith, oraz Dave Chisnall. Duet Smith – Cross podczas covidowego turnieju dotarł do finału, w którym przegrał z Walijczykami. Rob Cross do ostatnich godzin cut-offu musiał walczyć o swoje miejsce z Lukiem Humphriesem. Los chciał ich sparować w finale turnieju w Sindelfingen, kto wygrywa bierze wszystko. Wygrał Cross, i to jego zobaczymy we Frankfurcie. Michael van Gerwen to od dekady numer 1 holenderskiego darta, lecz w zeszłym roku zrezygnował ze startu, z powodów zdrowotnych. Wtedy zastąpił go Dirk van Duijvenbode, i zaciekle walczył on chociaż o zbliżenie się w rankingu do Dannego Nopperta. Strata okazała się zbyt duża, i to „Freeze” trzeci raz zagra w tym turnieju, drugi raz w duecie z MvG. Gary Anderson to postać doskonale znana, podwójny mistrz świata z lat 2015 i 2016, pięciokrotny finalista tej imprezy, jeden z najwybitniejszych tego sportu. W ostatnich latach jednak rezygnował z European Tourów oraz World Cup of Darts, wiemy, że Szkot to już wiekowy zawodnik, a takowi szukają więcej czasu na odpoczynek. Ubiegłe miesiące okupione spadkiem w rankingu Order of Merit skłoniły go jednak do wzięcia się za grę, uczestnictwo w turniejach różnej maści, i w tym do powrotu legendarnego duetu Wright – Anderson. Warto też odnotować debiut Keane’a Barry’ego, który wygryzł Steve’a Lennona ze składu Irlandii, na podobny wyczyn polował Josh Rock, lecz podobnie jak w przypadku Luke’a Humphriesa zabrakło troszkę tych rankingowych zdobyczy.

Teraz spójrzmy na tą czwórkę rozstawionych, i omówmy ich aktualną dyspozycję, z moim subiektywnym power rankingiem:

  1. Walia
  2. Anglia
  3. Holandia
  4. Szkocja

Idąc od góry. Walijskie smoki czyli Gerwyn Price i Jonny Clayton, nie przywykli nas zawodzić. Reprezentują Walię od 2018 roku, więc na ich korzyść działa zgranie, na ich korzyść działa także pewność siebie zbudowana wynikami jakie osiągają w duecie. Tylko raz odpadli w 1. rundzie w 2019 roku, poza tym minimum ćwierćfinał jest osiągany, finał w zeszłym roku, i triumf w roku 2020, o którym wspominałem wyżej. To historia, lecz teraźniejszość też wskazuje na nich. Gerwyn Price znajduje się w formie życia, gra na najwyższej średniej w PDC, bije na głowę resztę stawki pod względem rozegranych meczów na poziomie 110+ średniej. Jonny Clayton to z kolei gwarancja świetnych zamknięć, ścisła czołówka touru pod względem % checkoutów. Mieszanka punktacji Price’a z dablami Claytona może być nie do zatrzymania przez rywali. 

Anglicy wystawiają do szermierki na lotki zawsze groźnego Michaela Smitha oraz będącego w sztosie Roba Crossa. Cross ma bardzo udaną pierwszą część sezonu, finał Mastersa, ćwierćfinał UK Open, pierwszy triumf w European Tourze, oraz triumf podłogowy, ostatnio półfinał turnieju pokazowego w Stanach Zjednoczonych. Cross powinien być gwarantem pewnego poziomu, a co ze Smithem? U mnie znowu góra dół, sinusoida moich uczuć nawiązując do jednego z utworów Filipka, czyli momenty grania genialnie, a momenty cieniowania, lecz trzeba mu oddać, że te turnieje telewizyjne w tym roku wychodziły mu nieźle pomijając Mistrzostwa Świata. Mistrz świata w jakiej formie by nie był, z nim trzeba się liczyć, dlatego umieszczam Anglię jako numer 2. Podobnie patrzę na Holandię, lecz tutaj tym słabszym ogniwem może być Noppert. Trochę zgasła rankingowa ósemka, a sam van Gerwen może tego nie pociągnąć. Lepszym wyborem dla MvG na taki turniej mógłby być van Duijvenbode, zawodnik ekspresyjny, z dobrą passą, mogliby wzajemnie się napędzać z van Gerwenem, lecz nie można zapominać, że Noppert to nadal klasowy gracz, który w zeszłym roku pokazał na co go stać. No i Szkocja. Renesans Andersona przytaczałem, lecz jak na złość jeśli wielki Anderson wraca, to tego nie można powiedzieć o Wrighcie. Oczywiście wiemy, że formę buduje się na takie imprezy, lecz na razie mówimy o tym co jest, a jest źle. Widzimy jak się męczy w tym roku „Snakebite”, są przebłyski takie jak wygrany turniej w Czechach, Danii, półfinał Mastersa, lecz to kropla w morzu fatalnych występów. Dodajmy do tego Andersona, który z biegiem turnieju mimo wszystko pewnie będzie puchł, i Szkocja z tej stawki rozstawionych staje się mimo wszystko najmniej pewna. 

Trzy reprezentacje spoza rozstawionych, które mogą zaskoczyć: 

Kanada

Patrzymy na nacje spoza TOP 10 biorąc pod uwagę rozstawienia od 1/8, oraz rozstawienia grupowe. Kraj Klonowego Liścia doczekał się mocnej dwójki, dwójki, która w ostatnim czasie wydaje się przygotowana do walki o coś więcej, niż tylko wyjście z grupy. Matt Campbell kwitnie pod egidą PDC, regularnie kwalifikuje się do European Tourów, i osiąga tam niezłe wyniki i gra dobrze. Dyspozycja Jeffa Smitha przez długi czas nie mogła napawać optymizmem, lecz ostatni weekend pokazał, że to wciąż liczący się gracz, który będzie się bronił przed utraceniem karty. Triumf w North American Championship, finał turnieju US Darts Masters, pokonywanie po drodze Wrighta, Aspinalla, Humphriesa robi wrażenie. 

Filipiny 

W tym rejonie świata dart również zmierza do przodu w ekspresowym tempie, kolejni zawodnicy pojawiają się na radarze, lecz na razie kraj reprezentować będą znane nam twarze z ostatnich Mistrzostw Świata. Lourence Ilagan, lider Asian Touru, przez który powinien wywalczyć awans na tegoroczny czempionat, oraz Christian Perez, kartowicz, który z nieznanych powodów nie zagrał jeszcze w żadnym turnieju w tourze. Przez to tak naprawdę nie wiemy, w jakiej się znajduje dyspozycji, lecz zakładamy, że minimum 80-85 będzie w stanie zagrać. Ilagan do tego dołoży swoją solidność z rozgrywek azjatyckich, i będziemy mieli ones to watch. 

Francja 

Rok temu byłaby większa pompa na Francuzów, lecz też mniej obeznani kibice mogli nie wiedzieć, na co ich stać. Teraz wiemy, że kartę wywalczył Jacques Labre, choć bardziej tego oczekiwaliśmy po jego partnerze, Thibault Tricole nie dał rady tego dokonać. Labre radzi sobie jak na razie fatalnie, dość powiedzieć, że Tricole zapraszany gościnnie na rozgrywki podłogowe wywalczył więcej rankingowo, niż Labre od początku roku. Mimo to można się spodziewać solidnej gry tego duetu, który będzie napędzany chęcią pokazania się szerzej, i pokazania też, że brak angażu w zeszłym roku był dużym błędem. 

Co u nas? Tak jak informowaliśmy wyżej, mamy ponowny angaż do gry z Krzysztofem Ratajskim, Krzysztofa Kciuka. Niespodziewanie do tej batalii włączył się Radek Szagański, osiągając półfinał turnieju podłogowego. Dzień później musiał powtórzyć wynik, by wyprzedzić Kciuka, lecz to się nie udało. Dobrze możemy się zapatrywać na ten turniej, chyba nawet lepiej niż rok temu. Ratajski znajduje się w dużo lepszej dyspozycji, jest w czołówce rankingu Playersów, udany ostatni występ w Sindelfingen, zwieńczony ćwierćfinałem. Od lidera się wymaga, lecz dwójki też odgrywają ogromną rolę, a Kciuk też notuje postępy. Kilka udanych podłogówek spowodowało, że jest w TOP 64 rankingu Players Championship Finals, pokonywał zawodników z czołówki, ma bardzo dobry współczynnik dabli, i powinien być pewnym wsparciem dla Ratajskiego. Cel? Wyjście z grupy. Co dalej, to zależy od losowania, cichym marzeniem jest ćwierćfinał. 

Turniej startuje 15 czerwca, potrwa do 18 czerwca. W czwartek i piątek rozgrywki grupowe, sobota to 1/8 finału, a w niedzielę pozostałe fazy. Transmisja na antenie Viaplay, a na szerszą zapowiedź turnieju zapraszamy do audycji „Rzut Do Celu” 13 czerwca. 

Autor: Szymon Miszczak