Nie mogło być inaczej. Iga Świątek pokonała w wielkim finale French Open Amerykankę Cori „Coco” Gauff 6:1; 6:3. Kontynuuje zatem swój marsz, mając na koncie już 6 wygranych turniejów oraz 35 zwycięskich meczów z rzędu.
Polka była niekwestionowaną faworytką całego turnieju, jak i dzisiejszego starcia. Dla jeszcze młodszej Gauff był to pierwszy finał turnieju wielkoszlemowego w grze pojedynczej w karierze. Różnicę było widać już w pierwszych chwilach spotkania, kiedy widać było, że stres odcisnął spore piętno na Amerykance. Świątek zaczęła je ze zdecydowanie większym spokojem.
Pierwsze dwa gemy liderka rankingu WTA zdobyła bardzo łatwo, po części dzięki dużej liczbie niewymuszonych błędów po stronie Gauff. Duży krok w dobrą stronę rywalka poczyniła w piątym gemie, którego zresztą wygrała. Nie powstrzymało to jednak Świątek przed zakończeniem seta na swoją korzyść – 6:1.
Drugi zaczął się z przytupem dla młodszej tenisistki. Coco rozluźniła się i otrząsnęła z porażki w poprzedniej partii, co zaowocowało pierwszym przełamaniem Igi Świątek i dwoma gemami wygranymi z rzędu. Zaczęła używać charakterystycznych dla siebie dropshotów i zabawiła się bardziej sposobem gry. Niestety dla Amerykanki, w dalszej części meczu wytrąciła Polce jeszcze tylko jeden gem. Panie zamknęły rywalizację na 6:3, a Świątek mogła wybiec poza kort i dzielić się swoją radością z bliskimi obecnymi dzisiaj na trybunach.
W taki sposób 21-latka mogła po raz drugi podnieść sławne trofeum przeznaczone zwycięscy turnieju Roland Garros. Nie byłaby też sobą, gdyby nie zakończyła tego wydarzenia garścią pięknych słów.
„Przede wszystkim chciałam Ci pogratulować, bo świetnie się spisujesz i widzę z miesiąca na miesiąc, że cały czas się rozwijasz. – tak wypowiadała się o 18-letniej rywalce w finale.
Podziękowaniom nie było końca w części poświęconej jej teamowi. – „Bez Was nie byłoby mnie tutaj. Jestem tego pewna. Dziękuję. Cieszę się, że wszystkie części układanki w końcu ułożyły się w całość i mogliśmy to osiągnąć. Wy pracujecie ciężko, ja pracuję ciężko i wszyscy zasługujemy na to, by znajdować się w tym miejscu. Dziękuję więc Wam za pełne wsparcie, nieważne co i kiedy by się nie działo”.
Na koniec, jak już nas przyzwyczaiła, w świat poszło kilka zdań dotyczących pogrążonym w wojnie kraju naszych wschodnich sąsiadów. – „Chcę też na koniec powiedzieć coś w kierunku Ukrainy. Bądźcie silni, bo cały świat nadal jest z Wami. Od mojej pierwszej przemowy w Dosze liczyłam na to, że do następnej sytuacja się polepszy. Nadal jednak będę wierzyć i Was wspierać”.
Polce jedynie pozazdrościć mistrzowskiej postawy w trakcie gry oraz poza kortem. Dzisiaj nie było zbyt wiele miejsca dla Coco Gauff. To popołudnie należało do Igi Świątek, która coraz wyraźniej zapisuje się na kartach światowego tenisa oraz polskiego sportu. Jutro ostatnie rozstrzygnięcia w turnieju panów oraz finałach debla.
Marta Szajkowska