NBA Premiere Week – podsumowanie

Na Wschodzie tylko Chicago Bulls z kompletnie nowym składem wygrało pierwsze cztery mecze (ostatni raz udało im się to w 1996 roku – z Jordanem, Pippenem i Rodmanem w składzie). Ball, DeRozan, LaVine, Caruso dobrze się rozumieją i są wielką nadzieją dla fanów Byków, którzy mogą mieć nadzieję, że zobaczą swój zespół w play-offach. Nie możemy jednak popadać jeszcze w hurraoptymizm, ponieważ Bulls mają za sobą cztery wygrane mecze z niezbyt wymagającymi rywalami. Zagrali dwa razy z Pistons oraz z Pelicans i Raptors. Weryfikacja w starciu z mocniejszym rywalem nastąpiła dzisiaj w nocy – Bulls przegrali z New York Knicks (103:104).

Historyczny dla organizacji start zaliczyło Charlotte Hornets, które pierwszy raz w historii wygrało wszystkie trzy mecze początku sezonu. Bohaterem tych spotkań był Miles Bridges, który został przy okazji zawodnikiem tygodnia na Wschodzie. W tych spotkaniach zaliczał średnio 25 punktów i 8 zbiórek. Po dobrym starcie Hornets przegrali jednak po dogrywce z Boston Celtics (129:140).

Dobry start zaliczyli też New York Knicks. Wygrali cztery z pięciu pierwszych meczów. Zwyciężyli również w świetnym meczu przeciwko Boston Celtics, który był najlepszym dotychczasowym  spotkaniem nowego sezonu (138:134). W tym meczu zobaczyliśmy wszystko: dwie dogrywki, świetne indywidualne występy Browna i Randle’a, a także buzzer beatera Marcusa Smarta. Po tej wygranej na otwarcie Knicks zagrali dwa mecze z rzędu przeciwko Magic (jeden wygrali, a drugi przegrali). Udało się także wygrać jeszcze z 76ers (112:99) oraz Bulls (104:103).

Nowy sezon w kratkę zaczęła natomiast Atlanta Hawks. Jastrzębie nie przeszły gruntownych zmian, więc trzon drużyny jest już ze sobą zgrany. Drużyna ze State Farm Arena po świetnych zeszłorocznych play-offach nieco obniżyła loty i w tym momencie ma bilans 3-2. Na otwarcie sezonu Hawks pokonali wysoko Dallas Mavericks (113:87), później przegrali jednak – po świetnym meczu Ricky’ego Rubio – z Cavaliers (95:101). Od czasu tej porażki Hawks wygrali dwa mecze z rzędu z Pistons (122:104) i Pelicans (102:99), a dzisiaj musieli uznać wyższość Wizards (111:122).

Nowy sezon słabo zaczęła drużyna, która uchodzi za faworyta Wschodu, czyli Brooklyn Nets. W tym momencie na koncie Nets mają dwie wygrane i trzy porażki. Zdecydowanie nie tego się spodziewaliśmy. Nie gra Irving, ale nawet bez niego Nets powinni się spisywać lepiej. Słabości drużyny już z pierwszym meczu świetnie obnażyli Bucks (104:127), a potem Hornets (95:111) oraz Heat (93:106). Jak na razie Nets udało się wygrać tylko z 76ers (114:109) i Wizards (104:90).

Mówiliśmy o faworycie Wschodu, więc warto popatrzeć na ich najwiekszych rywali, którzy też nie radzą sobie dobrze na Zachodzie. LA Lakers – bo o nich oczywiście mowa – zaczęli tak samo jak Nets z bilansem 2-3. O ile porażki w preseason można tłumaczyć małą liczba minut najwiekszych gwiazd, to w sezonie Lakers nie powinni przegrywać tak wielu meczów. Zaczęło się od dwóch porażek z rzędu – z Warriors (114:121)i Suns (105:115) – ale później mogłoby się wydawać, że w LA doszło do przełamania, ponieważ wygrali z Griezziles (121:118) i Spurs (125:121). Ale czy można racjonalnie wytłumaczyć porażkę z OKC (115:123) i utratę 26-punktowego prowadzenia? Nie wygląda to na razie dla Lakers dobrze, ale pamietajmy, że wszystkie wielkie drużyny musiały się nauczyć grać w nowym składzie. W przypadku tak napakowanego gwiazdami zespołu jak Lakers może to chwilę potrwać.

Po zwycięstwie z Lakers Golden State Warriors wygrali kolejne trzy mecze. Mimo braku Klay’a Thompsona do wygrywania jak dotąd wystarcza Stephen Curry, który został zawodnikiem tygodnia na Zachodzie, zaliczając 31 punktów, 9 zbiórek i 8 asyst na mecz. Największą pomoc otrzymuje teraz od Wigginsa, Lee, Poole’a oraz Draymonda Greena. Cztery wygrane na start pokazują, że po dwóch latach przerwy Golden State znów liczą się wysoko wśród drużyn na Zachodzie. W końcu musiało jednak przyjść potknięcie i Warriors po dogrywce przegrali z Memphis (101:104).

Jedyną drużyną, która jeszcze nie przegrała w tym sezonie, jest Utah Jazz, którzy pokonali OKC (107:86), Kings (110:101), Nuggets (122:110) i Rockets (122:91). Najlepiej na początku spisuje się Rudy Gobert, który w tych meczach zaliczał średnio 18 punktów i 18 zbiórek. Najgorszą drużyną początku sezonu NBA jest natomiast Detroit Pistons, którzy jako jedyni nie wygrali żadnego spotkania (przegrali dwa razy z Bulls oraz z Hawks i 76ers).

 

Julian Cieślak-Sokołowski

 

 

czytaj dalej...

udostępnij na:

REKLAMA

najnowsze