W niedzielne popołudnie na stoku w Lech/Zures odbył się gigant równoległy mężczyzn. Najlepszy ku zaskoczeniu wszystkich okazał się Christian Hirschbuehl z Austrii, dla którego jest to pierwsze zwycięstwo w Pucharze Świata.
Z przyjazdu do Austrii zrezygnowało wielu alpejczyków z czołówki. Odermatt, Pinturlaut, to tylko niektóre z nazwisk, które nie wzięły udziału w dzisiejszej rywalizacji. Zawody w gigancie równoległym nie cieszą się wielkim zainteresowaniem u zawodników. Termin rozgrywania również zniechęca do przyjazdu w Alpy. Za pasem są bowiem starty w Stanach Zjednoczonych i w Kanadzie, które odbędą się już za dwa tygodnie. Sporo alpejczyków decyduje się więc wcześniej wylecieć za ocean, na czym zawody w Lech/Zures oczywiście cierpią.
Mimo, że w hierarchii zawodników rywalizacja w Austrii nie jest traktowana na równi z innymi, punkty do zdobycia w niej są takie same, jak w innych. Tak więc nie zajmujmy się nieobecnymi, skupmy się na tym, co działo się w niedzielę. Już na pierwszym etapie doszło do sporej niespodzianki. W 1/8 odpadł bowiem Zan Kranjec, który kwalifikacje ukończył z drugim rezultatem. Reszta faworytów przeszła przez pierwszą fazę w całości. Standardowo to w ćwierćfinałach rywalizacja zaczęła się zaostrzać. Z szansami na triumf pożegnali się wtedy: Hadalin, Pretl, Read oraz Philip. W półfinałach czekały nas więc dwa austriacko-norweskie pojedynki: Raschner-McGrath i Kristoffersen-Hirschbuehl. Zwycięsko z nich wyszli Austriacy i to oni zmierzyli się ze sobą w dużym finale. Alpejczykom ze Skandynawii pozostała walka o trzecie miejsce, którą wygrał McGrath, zapewniając sobie pierwsze miejsce na podium Pucharu Świata w karierze. Lepszy w austriackim boju o zwycięstwo niespodziewanie okazał się Christian Hirschbuehl. Jest to jego pierwszy tak ważny triumf w życiu. Na koniec warto odnotować, że w rywalizacji wziął udział Michał Jasiczek z Polski. Naszemu rodakowi nie udało się jednak przebrnąć kwalifikacji.
Można być różnie nastawionym co do gigantów równoległych. Jednak trzeba przyznać, że tego typu rywalizacja jest odskocznią od codziennego porządku w Pucharze Świata. W Lech/Zures dla zwycięzców zarówno sobotnich, jak i niedzielnych zawodów, triumf był równocześnie pierwszym w karierze na tym szczeblu. Są okazją dla pokazania się mniej znanym zawodnikom. Panów czeka teraz dwutygodniowa przerwa, a po niej rywalizacja za oceanem. Nie pozostaniemy jednak bez narciarstwa alpejskiego- już w kolejny weekend odbędą się zawody w Levi, gdzie w slalomach zmierzą się panie.
Jarosław Truchan