Maurizio Sarri przed hitowym meczem z Manchesterem United wypowiada się w samych superlatywach o Jose Mourinho. Kurtuazja, czy faktyczny szacunek? A może lęk przed besztaniem na konferencji prasowej? Co by nie było, Panowie wyściskają się po meczu – jak najlepsi kumple…
Trener Chelsea zaczyna tak: Mają bardzo mocną drużynę. Prawdopodobnie biorąc zawodnika po zawodniku, najlepszy w lidze. Ładnie, prawda? Sarri nie zwalniał grzecznościowego tempa, podkreślając jednocześnie, że Mourinho wygrał wszystko. Dlatego myślę, że muszę go szanować. My wszyscy musimy go szanować.
Ciekawe co na to sam Portugalczyk? Taka ulizana retoryka nie jest w jego stylu. Nie zdziwiłbym się, gdyby Jose wyśmiał to np. po meczu. Antonio Conte nie przepadał za trenerem Czerwonych Diabłów, ale z nim wygrywał, raz nawet go zlał (4:0).
Kopnij, biegnij!
Skoro Sarri jest taki ugrzeczniony, to może pozwoli Panu z United wygrać przed własną publiką? Chociaż patrząc na składy, styl gry i formę, Chelsea musi ugrać co najmniej jeden punkt.Główne zadanie dla Diabłów? Zatrzymać Edena Hazarda. Sarri może na nim polegać jak na Zawiszy. Jest swoistym talizmanem dla tej drużyny, ale Mourinho to kawał spryciarza i pewnie wrzuci do krycia Belga Andera Herrerę. W kwietniu ten scenariusz zadziałał (Manchester wygrał 2:0). Jednak sam kapitan reprezentacji Belgii jest gotowy na ten wariant.
Powiedział: Jeżeli Herrera będzie mnie krył, wiem, że jestem od niego szybszy. Zagram piłkę i pobiegnę. Proste. No i w tej prostocie siła. Siła wróciła też do ciała Antonio Rüdigera, który trenował w klubie, rezygnując z powołania do reprezentacji Niemiec. Stanie naprzeciw Romelu Lukaku, który początek rozgrywek ma ospały – aż dziwne, że nie ma pogłosek o tym, że Mourinho chce Piątka. Po drugiej stronie barykady zagra pewnie Giroud. Francuz rozegrał przeciętne spotkanie przeciwko Niemcom w Lidze Narodów, ale i tak Sarri innej opcji nie ma. No, chyba że zagra Morata…