Kolejny pojedynek Huberta Hurkacza w tegorocznym Indian Wells za nami! Po wczorajszym zwycięstwie Polaka nad Kei’em Nishikorim nadszedł czas na walkę o prawo występu w 1/4 zawodów. Na drodze wrocławianina stanął tym razem obiecujący Kanadyjczyk – Denis Shapovalov. Panowie znali się stosunkowo dobrze jako sparing-partnerzy, ale w oficjalnej rywalizacji zmierzyli się po raz pierwszy. Nie budziło wątpliwości, że to rywal Polaka cieszył się większym doświadczeniem w grze na poważnych międzynarodowych turniejach. W 2017 roku został nazwany sensacją Rogers Cup, gdy na etapie 1/16 pokonał samego Rafę Nadala. Dotarł wtedy aż do półfinału. Hurkacz zaczął zachwycać formą od niedawna, ale zdążył już udowodnić, że do rywalizacji z teoretycznie silniejszymi przeciwnikami podchodzi bez kompleksów. Po pasjonującym trzysetowym boju Polak pokonał Shapovalova 7:6(3), 2:6, 6:3 i awansował do ćwierćfinału tenisowych rozgrywek na kortach twardych kompleksu Indian Wells.

Na noże z happy endem

Mecz rozpoczął się od serwisu Polaka. Od pierwszych minut można było obserwować wielkie zaangażowanie po obu stronach siatki. Hurkacz i Shapovalov posyłali z głębi kortu serie agresywnych uderzeń. Świetnie spisywali się także w polu zagrywki. Spore ryzyko podejmowane przy każdej z wymian skutkowało kilkoma niewymuszonymi błędami, ale do przełamań nie dochodziło. Panowie zmuszali się nawzajem do szalonych rajdów wzdłuż linii końcowej. Zwycięstwo w gemie niezmiennie padało łupem podającego. W siódmym gemie Polak zaczął mieć problemy ze skutecznością pierwszego serwisu. Nie przełożyło się to jednak na niekorzystny wynik.

Niebezpiecznie zrobiło się dwa gemy później, gdy returnujący Shapovalov doprowadził trzy razy z rzędu do stanu po 40. Po podwójnym błędzie serwisowym Polaka przeciwnik miał wymarzoną okazję na przełamanie. Kanadyjczyk nie wykorzystał wypracowanej przewagi sytuacyjnej i umieścił piłkę w siatce. W ten sposób wrocławianin wydobył się z tarapatów i to on objął prowadzenie na 5-4. Shapovalov błyskawicznie zapomniał o zmarnowanej szansie, by następnego gema wygrać „na sucho”. Hurkacz odpowiedział tym samym. Do rozstrzygnięcia seta konieczny był tie-break. Na tym etapie Polak nie zawodził przy serwisie, a cierpliwością i zmianą kierunków w defensywie zmuszał rywala do błędu. Na tablicy pojawił się wynik 6:2. Shapovalov obronił pierwszą piłkę setową, ale drugą sam posłał w siatkę. Hubert Hurkacz znalazł się o krok od wymarzonego ćwierćfinału.

Piekło – niebo – piekło

W drugiej odsłonie przewagą mentalną cieszył się Polak, ale Shapovalov nie zamierzał zrezygnować z ambitnej walki. Pewnie wygrał swojego gema serwisowego, a następnie postawił pod ścianą rywala. Wypracował sobie dwie piłki na przełamanie i wykorzystał drugą z nich. Hurkacz znalazł się pod presją wyniku 2-0. Jego przeciwnik grał coraz odważniej, ale wrocławianin wytrzymał serię ciosów. Następnie zmusił Shapovalova do błędu z forhandu, by stanąć przed dwoma szansami na przełamanie powrotne. Sztuka ta udała się przy stanie 40:30. W ten sposób Polak odrobił stratę z początku partii. Widzów mogła zachwycać dojrzałość z jaką konstruował on akcje oraz nieprawdopodobne opanowanie w krytycznych momentach wymian.

Kolejne gemy na swoim koncie konsekwentnie zapisywali serwujący. Przy stanie 3-2 Kanadyjczyk znów zaatakował i zdobył dwa break-pointy. Pierwszego Hurkacz zdołał obronić. Drugiego zmarnował niedokładnym uderzeniem po crossie jego rywal. Gem rozstrzygnął się jednak na niekorzyść Polaka, który popełnił kolejny podwójny błąd serwisowy, a przy następnej wymianie piłka  ugrzęzła po jego uderzeniu w siatce. Wynik 5-2 mógł napawać niepokojem. W grę Hurkacza wdarło się nieco niepewności, a  co za tym idzie także niedokładność w ofensywie. Zaowocowało to trzema piłkami na 1-1 w setach. Kanadyjczyk potrzebował tylko jednej, by zakończyć partię.

Na jedną kartę

Pierwsze piłki decydującego seta stanowiły dla Polaka prawdziwą bitwę o przetrwanie. Jego przeciwnik był podbudowany zwycięstwem i bardzo zmotywowany. Iskierka nadziei zapaliła się dla Hurkacza, gdy Shapovalov zaczął popełniać błędy z głębi kortu. Swoją zasługę miała w tym umiejętna gra wrocławianina w obronie. Kanadyjczyk nadal ryzykował i jednym z uderzeń po prostej ponownie nie zmieścił piłki w korcie. Po chwili Polak cieszył się z przełamania. Na fali pozytywnego obrotu wydarzeń spokojnie zwyciężył przy własnym podaniu. Z zadaniem tym poradził sobie również jego przeciwnik, ale gra „gem za gem” była dla Hurkacza jak najbardziej korzystna. Wkrótce na tablicy pojawił się wynik 3-2.

Polak ponownie serwował, a jego przeciwnik prezentował nierówną grę. Wyśmienite uderzenia przeplatały się z piłkami plasowanymi w korytarzu deblowym. W takich sytuacjach Kanadyjczyk z trudem panował nad nerwami. Shapovalov miał okazję na przejęcie inicjatywy, gdy Hurkacz popełnił kilka błędów, w tym kolejny double-fault. „Shapo” mógł wyrównać na 4-4, ale Polak znów wybronił się z tarapatów. Po chwili asem serwsowym ustalił wynik na 5-3 i był już bardzo blisko wielkiego szczęścia. W dziewiątym gemie Hurkacz grał wyjątkowo ambitnie. Z niesamowitą wytrzymałością biegał wzdłuż linii końcowej. Gra była wyrównana, ale wrocławianin wywalczył sobie piłkę meczową. W zwycięstwie pomógł mu rywal, popełniając podwójny błąd serwisowy w najgorszym możliwym momencie. W ten sposób Polak pokonał faworyzowanego Kanadyjczyka i po raz pierwszy w karierze wystąpi w ćwierćfinale turnieju rangi ATP 1000! O półfinał zagra z Rogerem Federerem albo Kylem Edmundem.

fot. www.therunnersport com

UDOSTĘPNIJ
Avatar
Redaktor Radia Gol zajmująca się głównie tematami związanymi z tenisem i siatkówką. Niereformowalna fanka Rogera Federera ze słabością do gorzkiej czekolady. Na co dzień studiuje prawo w Poznaniu. Od zakupów woli mecze siatkarskiej reprezentacji, a w wolnych chwilach myśli o smaku wimbledonowskich truskawek.