Kornelia Lesiewicz zawodniczka AZS AWF Gorzów, która podbiła serca fanów lekkoatletyki w tym sezonie za sprawą niesamowitego startu podczas 2. Memoriału Ireny Szewińskiej w Bydgoszczy. Nieoczekiwanie zwyciężyła w swojej serii pokonując między innymi Aleksandrę Gaworską oraz Natalię Wosztyl, uzyskując rezultat 52.86, który stał się nowym rekordem Polski. Podczas Mistrzostw Polski do lat osiemnastu w finale 400 metrów wyśrubowała jeszcze bardziej swoją życiówkę do czasu 52.73 sekundy.

Mateusz Kirpsza: Cześć Kornelia, na rozgrzewkę pytanie rozluźniające.
Przez wielu ekspertów oraz sympatyków królowej sportu zostałaś okrzyknięta objawieniem tego sezonu. Zgadzasz się z takową tezą?

Kornelia Lesiewicz: Cześć. Myślę, że dla wielu moje wyniki były bardzo dużym zaskoczeniem. Szczerze przyznam, że dla mnie również. Spotykam się z pozytywnymi, ale także negatywnymi komentarzami na temat swojej osoby. Natomiast staram się przyswajać tylko te miłe i życzliwe wpisy, ponieważ dają mi one motywacje do jeszcze cięższej pracy na bieżni oraz nad samą sobą.

MK: Szczerze zaintrygowałaś mnie tym, że spotykasz się z negatywnymi opiniami. Myślę dość głęboko za co mógłbym ciebie hejtować, ale przychodzi mi do głowy tylko to, że mogłaś w jakimś momencie startu nie pokazać się z swoim pięknym i szerokim uśmiechem.

KL: Czasami czytam komentarze, w których spotykam się z opiniami według, których w bliskim odstępie czasu będę przetrenowana i przestane już biegać na tegorocznym poziomie. Myślę natomiast, że takie osoby bardzo, ale to bardzo się mylą. Nie znają mnie, nie wiedzą jak trenuje, ale przede wszystkim nie wiedzą na co mnie jeszcze stać (śmiech).
Mam bardzo dobrego trenera(przyp. Sebastian Papuga), któremu bezmiernie ufam. Jestem pewna, że nikt lepiej mnie nie poprowadzi w początkach drogi z lekkoatletyką niż mój obecny szkoleniowiec.

MK:  W Polsce nazywamy takie osoby „ekspert od wszystkiego i niczego”. Według niego ma rację na każdy temat. Jak jest naprawdę, sądzę, że każdy wie.  Rozgrzewka za nami to wróćmy jeszcze myślami do Radomia. Drugi dzień Mistrzostw Polski U18. Pierwszy z twoich finałów, bieg na 400 metrów.
Pewne zwycięstwo z ogromną przewagą nad resztą stawki, okraszone poprawionym rekordem Polski z Memoriału Ireny Szewińskiej.
Pierwsza twoja myśl, gdy zobaczyłaś czas w jakim pokonałaś jedno okrążenie dookoła stadionu?

KL: Pierwsza myśl – „o kurcze, a jednak”.
Nie nastawiłam się przed biegiem, że będę walczyć o poprawę rekordu. Chciałam to zrobić w poprzednich startach. Dwa razy mi nie wyszło, więc stwierdziłam, że tym razem nie będę się na nic nastawiać. Na ostatniej prostej poczułam ogromną moc, nogi świetnie „podawały”, jednak nie spodziewałam się, że to będzie bieg na rekord. Dopóki nie zobaczyłam wyniku na tablicy przy mecie z moim nazwiskiem i czasem 52,73 sekundy.

MK: Czy start w Bydgoszczy był bardziej komfortowy do złamania 53 sekund niż w Radomiu. Większość osób nie kojarzyło cię. Przyjechałaś z życiówką grubo ponad 54 sekundy, czyli blisko ponad 2 sekundy gorszym od swoich rywalek. W Radomiu jednak występowałaś w roli jednej z twarzy tej imprezy obok Krzysztofa Różnickiego oraz Filipa Raka.

KL: Podczas startu w Bydgoszczy sytuacja była troszkę inna, ponieważ wielu zawodników czy trenerów, ale przede wszystkim ja sama byłam bardzo ciekawa rezultatu jaki mogę tam uzyskać. Przed startem w Memoriale Szewińskiej brała udział w Memoriale im. Wiesława Maniaka w Szczecinie, gdzie na dystansie 300 metrów uzyskałam wynik 37.96 sekundy. W tym momencie wiele osób powiedziało mi, że to bardzo obiecujący prognostyk przed moim koronnym dystansem jednego okrążenia wokół stadionu. Podświadomie liczyłam na dobry czas, ale nie aż taki. Wynik, który wyświetlił się w Bydgoszczy zrobił na mnie o wiele większe wrażenie niż ten w Radomiu, ale myślę, że to dzięki tak dynamicznemu postępowi. To był mój pierwszy start w tym sezonie na 400 metrów, a tu taki wynik. Spełnienie najskrytszych marzeń oraz nagroda za ciężką pracę.

MK: Wieczorem z swoimi koleżankami z klubu (AZS-AWF Gorzów) wywalczyłaś srebrny medal w sztafecie 4×100 metrów, w której biegłaś na czwartej zmianie. Jestem ciekaw czy jako pierwszy porównuję ten wyczyn, z tym co zrobiła Justyna Święty-Ersetić w Berlinie w 2018 roku.

KL: Tak, jesteś pierwszy (śmiech). Myślę, że nie ma co porównywać.  Justyna najpierw z fenomenalnym czasem wygrała 400 metrów, a potem wraz z dziewczynami sztafetę 4×400. Ja miałam o wiele więcej czasu pomiędzy biegami niż ona i w sztafecie na przebiegłam dystans czterokrotnie krótszy. Z pewnością kosztowało mnie to mniej wysiłku niż Justynę. Mogę jednak stwierdzić, że radość była taka sama u nas.

MK: Macie jeszcze jakieś plany startowy czy to był ostatni raz, gdy mogliśmy ciebie oglądać na stadionowych bieżniach w tym sezonie?

KL: Możliwe, że wystartuje jeszcze jeden raz podczas drużynowych Mistrzostw Polski U20 i U18. Jednak nie ukrywam, że marzy mi się już roztrenowanie.

MK: Wróciła, także szkoła. Czy łatwo jest tobie połączyć profesjonalne uprawianie sportu z nauką, która jednak jest dość ważna?

KL: Zdecydowanie nauka jest najważniejsza i przyznam szczerze, że w ogóle nie jest łatwo. Na szczęście wiem, że jak będę miała z czymś większy kłopot, to szkoła wraz z nauczycielami bez problemu mi pomoże.

MK: W takim razie po ukończeniu szkoły średniej jaki kierunek dalszego rozwoju: AWF, inna wymarzona szkoła wyższa czy jednak na razie nad tym się nie zastanawiasz?

KL: Aktualnie jestem na rozszerzeniu polski – historia – angielski.
Myślałam nad prawem oraz psychologią, jednak na razie nie chce wybiegać za daleko w przyszłość. Wiem, że nie mogę odpuścić nauki oraz muszę dobrze zdać maturę. Może moja kariera sportowa rozwinie się w takim kierunku, że będę chciała w tym sporcie zostać. Aktualnie nie mam zielonego pojęcia co dalej z moją przyszłością.

MK: Kończąc naszą rozmowę, życzę tobie odpoczynku i zregenerowania sił po wyczerpującym lecie. Myślę że zdrowie też się przyda, aby kariera toczyła się swoim tempem bez zbędnych przeszkód.

KL: Ślicznie dziękuję.

UDOSTĘPNIJ