To było starcie tytanów. W niedzielę na arenie imienia Roda Lavera rozegrał się elektryzujący tenisowy pojedynek. W czwartej rundzie wielkoszlemowego Australian Open po przeciwnych stronach siatki stanęli legendarny Roger Federer oraz jeden z największych talentów młodego pokolenia – Stefanos Tsitsipas. Jeszcze przed rozpoczęciem spotkania mówiło się, że kibiców czeka prawdziwa tenisowa uczta. Po niemal czterogodzinnym maratonie Grek pokonał utytułowanego rywala 6-7, 7-6, 7-5, 7-6. O prawo gry w  pierwszym w karierze wielkoszlemowym ćwierćfinale powalczy wkrótce z Roberto Bautisto-Agutem.

Młody, zdolny i głodny zwycięstw – Tsitsipas królem Next Gen ATP Finals!

Atmosfera towarzysząca spotkaniu była wyjątkowa, a kibice i eksperci prześcigali się w spekulacjach. W tym przypadku wytypowanie faworyta  było szczególnie trudne. Osiągnięcia oraz doświadczenie przemawiały na korzyść 37-letniego Szwajcara. Jednocześnie jego przeciwnik zanotował w ostatnim czasie gigantyczny progres na wielu płaszczyznach. Rozstrzygnięcie pozostawało więc niewiadomą. W przedmeczowych analizach podkreślano, że  szanse o 17 lat młodszego Greka powinny rosnąć w miarę wydłużania się pojedynku. Na tym etapie zadecydować mogła przede wszystkim wytrzymałość fizyczna obu graczy. Zgodnie z prognozami sportowy poziom meczu zachwycał do ostatnich minut. Intensywność wymian była na tyle duża, że podczas jednego z gemów Tsitsipas zmuszony był wymienić uszkodzone obuwie.

Cios za cios

Spotkanie rozpoczęło się dla 20-letniego Greka nerwowo. Już w pierwszym gemie zmuszony był on bronić dwóch break-pointów. Jego rywal grał nieco pewniej, ale Tsitispasowi udało się wytrzymać presję. Obaj zawodnicy z mniejszym lub większym trudem wygrywali ostatecznie własne gemy serwisowe.  Na rozstrzygnięcie trzeba było czekać bardzo długo. Przy stanie 6:6 tenisiści nie zwolnili tempa. W efekcie tie-break zakończył się minimalnym zwycięstwem Federera, przy wyjątkowo wysokim wyniku 11:13.

Niewykorzystane okazje 

Kolejna partia przez dłuższy czas przypominała poprzednią. Widzowie nie mogli jednak narzekać na monotonię. Poszczególne fragmenty gry były bardzo urozmaicone. Po szaleńczej wymianie ciosów zawodnicy decydowali się na ryzyko kątowych uderzeń albo finzyjną grę przy siatce. Przebieg spotkania był widowiskowy, a niewymuszone błędy zdarzały się rzadko. Od czwartego gema przewagę na korcie zyskał Federer. Z dużo większą swobodą wygrywał on swoje gemy serwisowe. Tsitsipas kilkukrotnie znalazł się pod ścianą. Jego przeciwnik nie wykorzystał jednak żadnej z pojawiających się na przestrzeni seta aż ośmiokrotnie szans na przełamanie. Wynik ponownie ustalono w tie-breaku. Tym razem to Szwajcar zaprezentował się gorzej i przegrał wyraźnie 7:3.

Właściwy moment

W trzecim secie wyrównana walka trwała w najlepsze. Podczas szóstego gema przy serwisie Tsitsipasa Federer ponownie wspiął się na wyżyny swoich umiejętności. Kilka ofensywnych akcji zaowocowało dwoma break-pointami. Grek także tym razem poradził sobie w trudnej sytuacji, a w następnej części gry zrewanżował się rywalowi. Podobnie jak Szwajcar, nie zdołał jednak wykorzystać swoich szans na objęcie prowadzenia. Nieustępliwość przyniosła wkrótce pozytywne efekty. Po wygranym „na sucho” gemie Tsitsipas poszedł za ciosem i przełamał przeciwnika. W ten sposób zapisał na swoim koncie kolejnego seta i był już zaledwie o krok od ostatecznego triumfu.

Na śmierć i życie

Czwartą i ostatnią, jak się okazało część gry młodszy z tenisistów rozpoczął efektownie. Zdobywając trzy asy serwisowe z rzędu, pewnie zamknął pierwszego gema. Federer także utrzymał koncentrację, a na tablicy pojawił się wynik 1:1. Obaj panowie coraz częściej popisywali się precyzyjnie zagrywanymi, potężnymi serwisami. Szwajcar miał na swoim koncie jednego seta mniej, musiał więc radzić sobie z presją oraz rosnącym zmęczeniem. Widzowie z trudem dowierzali temu, co działo się na korcie. Nieprawdopodobny poziom gry utrzymywał się nieprzerwanie, a żaden z tenisistów nie okazywał słabości. Nikogo nie zdziwił więc fakt, że o losach spotkania ponownie decydować miał tie-break. Stawka była ogromna, a punkty padały łupem raz jednego, raz drugiego zawodnika. Przy stanie 6:5 Grek serwował, by wygrać mecz. Federer nie obronił piłki meczowej i zakończył swój tegoroczny występ w Melbourne.

fot. www.express.co.uk

UDOSTĘPNIJ
Avatar
Redaktor Radia Gol zajmująca się głównie tematami związanymi z tenisem i siatkówką. Niereformowalna fanka Rogera Federera ze słabością do gorzkiej czekolady. Na co dzień studiuje prawo w Poznaniu. Od zakupów woli mecze siatkarskiej reprezentacji, a w wolnych chwilach myśli o smaku wimbledonowskich truskawek.