Daniel Morys to jeden z młodych zawodników, którzy w poprzednim sezonie zadebiutowali w Ekstraklasie w barwach Wisły Kraków. Teraz pomocnik przeniósł się na wypożyczenie do II-ligowej Olimpii Elbląg. W rozmowie z Radiem Gol opowiada o tym, jak wyglądała jego droga w akademii, o debiucie w Ekstraklasie, o wiślackiej młodzieży, Kubie Błaszczykowskim i Rafale Wisłockim. 

 

Jesteś wychowankiem Wisły Kraków, przeszedłeś praktycznie każdy szczebel w akademii. Jakie były największe trudności, z którymi musiałeś się zmierzyć?

Na pewno najcięższe było to, że w niższych kategoriach wiekowych było bardzo dużo osób. Konkurencja stała na bardzo wysokim poziomie. Praktycznie co pół roku, a nawet częściej, odbywała się selekcja zawodników. W pewnym momencie było nas tak dużo, że do ligi zgłoszono nawet dwie drużyny Wisły. Ciągle była wymuszana konkurencja, to ma też swoje plusy, ale trzeba być skoncentrowanym i ciężko pracować cały czas, żeby się w Wiśle utrzymać.

Miałeś okres, w którym zabrakło dla Ciebie miejsca, musiałeś odejść. Jak ocenisz tamten moment swojej kariery?

Zgadza się. Zostałem wypożyczony na pół roku do Prądniczanki. Szczerze mówiąc, nie żałuję tego. Był to mój pierwszy kontakt z drużyną seniorską, wyszło mi to na plus. Dzięki temu już w młodszych latach miałem przetarcie z dorosłą piłką, która bardzo się rożni od juniorskiej. Spędzone tam pół roku wpłynęło na mnie dobrze i na pewno wróciłem silniejszy do Wisły.

Jakie masz odczucia wobec trenera, który przez długi czas prowadził Cię w akademii. Mowa o Rafale Wisłockim, późniejszym prezesie Wisły Kraków. Jak on wpłynął na twoją karierę?

Faktycznie trener Rafał Wisłocki trenował mnie około trzy lata. Spokojnie mogę powiedzieć, że jemu zawdzięczam dużą część swojej kariery. To był trener, przy którym najbardziej się rozwinąłem, ponieważ kładł duży nacisk na technikę. On kocha piłkę nożną i zaraził nas trochę tą swoją pasją. Trener Wisłocki bardzo mi pomógł. Kiedy trzeba było porozmawiać zawsze był do dyspozycji. Robił rożne analizy, angażował się w to co robił i dzięki temu chłopcy, tacy jak ja, możemy być mu wdzięczni za to wszystko. Bardzo pozytywnie go oceniam.

Na jakiej pozycji czujesz się najlepiej na boisku, bo w swojej karierze grałeś już prawie wszędzie.

Wielofunkcyjny zawodnik ze mnie z tego wynika. Prawdę mówiąc najlepiej czuję się na skrzydle, bo tam moje atuty sprzyjają grze, ale grywałem też na prawej obronie, ta pozycja nie jest mi obca. Czuję się jednak bardziej zawodnikiem ofensywnym niż defensywnym, nawet jak gram na obronie to ciągnie mnie do przodu. Teraz już zostałbym przy skrzydle, bo fajnie się tam czuję i daję jakość.

Zadebiutowałeś w maju w Ekstraklasie podczas spotkania z Arką Gdynia, jakie emocje wtedy Ci towarzyszyły?  

Na pewno była duma, ponieważ za dzieciaka się marzyło, żeby zagrać w Ekstraklasie. Stres też się wkradł, zwłaszcza w szatni, kiedy dostaje się rady od starszych kolegów i trenera. Czuć presję, ale jak się wejdzie na boisko, wymieni parę podań to wszystko znika. Wiadomo, w tunelu, jak wychodziliśmy, była presja, stadion pełen, jeszcze był to mecz wyjazdowy, to tym bardziej była atmosfera mniej sprzyjająca do debiutu. Tak jak mówiłem, najgorszy jest początek, to co się dzieje w szatni. Tam po prostu trzeba trzymać nerwy na wodzy. Później na boisku jest łatwiej, trzeba po prostu robić swoje.

Twój debiut w Wiśle wynikł trochę z tych zawirowań, które miały miejsce w klubie. Powiedz co czuliście w szatni, kiedy upadła opcja z Vanną Ly, w tamtym momencie klub był o krok od upadku.

Szatnia starała się tym nie przejmować. Nie zwracaliśmy uwagi na to, co się dzieje dookoła Wisły. Cały czas byliśmy dobrej myśli. Wiedzieliśmy co się dzieje, że nie jest za ciekawie. Ale wiedzieliśmy też, że to nam w niczym nie pomoże i psychicznie możemy tylko się tym przytłoczyć. Staraliśmy się odsunąć to na bok i skoncentrować się na piłce. Mimo tych wydarzeń graliśmy fajną piłkę dla oka, strzelaliśmy dużo bramek. Szatnia dobrze na to wszystko zareagowała. Mogliśmy się tym wszystkim załamać, powiedzieć że nie płacą i po prostu nie grać, ale u nas nic takiego nie miało miejsca. Myślę, że kibicom się to bardzo spodobało.

Czy takim prawdziwym impulsem, który dał kopa drużynie, było pojawienie się Kuby Błaszczykowskiego w ośrodku treningowym Wisły?

Wiadomo, że taka ikona sportowa jaką jest Kuba, naprawdę daje dużo. Nieraz jako dziecko się go oglądało w telewizji, jak grał w reprezentacji, BVB czy też Wolfsburgu. Nagle taki piłkarz przychodzi do szatni i wita się z każdym normalnie, więc jest to fajne odczucie. Kuba swoją ikoną sporo dał Wiśle, bo nie oszukujmy się – Kubę kibice kochają, ma naprawdę przedobre serce. Super z niego człowiek i bardzo pomógł Wiśle.

Jak to jest dzielić szatnię z takimi legendami jak Paweł Brożek, Marcin Wasilewski czy właśnie Kuba. Dużo pomagają czy często jednak dają bury?

Oni fajnie to dzielą na pół. Kiedy trzeba dać burę to faktycznie ją dadzą, ale naprawdę są bardzo pomocnymi zawodnikami. Jak zauważą jakiś błąd, to przyjdą i pomogą. Miałem nawet z Kubą taką rozmowę po meczu, dał mi parę wskazówek, jak grałem na skrzydle. Myślę, że tacy zawodnicy są potrzebni, bo mają ogromne doświadczenie i fajnie, że chcą się z nami dzielić takimi doświadczeniami boiskowymi.

Wielu młodych zawodników już w Wiśle zadebiutowało. Czujesz, że Wisła może stać się taką drużyną, która wyprowadzać coraz więcej wychowanków do pierwszego składu?

Myślę, że tak, ponieważ poziom w akademii jest bardzo wysoki. Chłopcy, którzy tam grają, są bardzo ambitni. Znam paru chłopaków z młodszych roczników. Tam naprawdę jest potencjał. Dla Wisły byłaby to fajna sprawa inwestować w młodzież. Debiuty chłopaków z akademii były naprawdę dobre. Przykład Olka Buksy, fajny debiut, strzelona bramka. Myślę, że Ci wychowankowi Wisły „krzyczą”, że są gotowi. W przyszłości myślę, ze młodzież naprawdę może uderzyć.

Jak myślisz, jak będzie wyglądała teraz sytuacja Wisły, kiedy stery przejęli Tomasz Jażdżyński, Piotr Obidziński, Jarosław Królewski? Uważasz, że są w stanie wyprowadzić klub na prostą pod względem finansowym i sportowym?

To są tacy ludzie, którzy wiedzą co robią. Nie miałem okazji za dobrze poznać ich prywatnie, aczkolwiek wiem, że są to mądrzy ludzie, którzy wiedzą, co z tą Wisłą zrobić, potrafią o nią walczyć. Nie dają się manipulować, tak jak kiedyś to miało miejsce. Myślę, że na spokojnie z biegiem czasu wyprowadzą Wisłę najpierw finansowo, a jeśli będzie wszystko dobrze finansowo, to forma sportowa sama pójdzie w górę.

Skąd pomysł, żeby przenieść się na wypożyczenie do Olimpii Elbląg? Dlaczego akurat taki kierunek?

Miałem rozmowę ze sztabem, wiedziałem że teraz będę miał bardzo ciężko o grę w Ekstraklasie, a najbardziej o to mi chodzi cały czas. Doszliśmy do wniosku z moimi managerami i trenerem, że wypożyczenie do wyższej ligi niż grają rezerwy Wisły, to będzie dobra decyzja, ponieważ II liga to już dużo wyższy poziom. Bardzo mi na tym zależało i cieszę się, że udało się to dopiąć. W tym klubie mam największe szansę do rozwoju. Nie patrzyłem na kilometry, czy to 100 czy 600. Wiadomo, że to czuć, daleko od domu, od rodziny. Patrzyłem jednak czysto piłkarsko na swoją karierę. Chce się, jak najbardziej rozwijać. Tutaj w Olimpii będzie najlepiej dla mnie.

Jak wrażenia po przyjściu do Olimpii? Coś Cię zaskoczyło, jak zostałeś przyjęty?

Powiem szczerze, że zostałem miło zaskoczony. Drużyna fajnie mnie przyjęła. Naprawdę aklimatyzacja zajęła mi 2-3 dni, gdzie czasami zajmuje to naprawdę długo. Cieszę się, że drużyna mnie tak ciepło przyjęła. Jeszcze wszystkich nie znam, tak jak bym chciał, ale to kwestia czasu. Jestem naprawdę miło zaskoczony.

Jaki masz cel na ten sezon? Wywalczenie miejsca w pierwszej jedenastce, sukces drużynowy czy powrót do Wisły?

W tym momencie trudno mi powiedzieć, czy za pół roku będę dalej tutaj, czy wrócę do Wisły, czy pójdę gdzieś dalej na wypożyczenie. Przede wszystkim celem numer jeden jest złapanie się pierwszego składu. Granie meczu od deski do deski. Bardzo mi zależy na minutach, żeby grać i pokazać się trenerowi. Na dwóch meczach już byłem jako rezerwowy, niestety jeszcze nie udało się zadebiutować, czekam na swoje pięć minut. Odnośnie do celów drużynowych, to myślę, że jeśli będziemy grali swoją piłkę, to możemy być w górnej części, a nawet w pierwszej trójce, bo drużyna fajnie wygląda.

Życzę ci, jak najszybszego debiutu, powodzenia i powrotu do Wisły Kraków.

Dzięki.

fot. wisla.krakow.pl

UDOSTĘPNIJ