Ronald Koeman wsiadł na karuzelę, z której prędko nie zejdzie. Swoim zachowaniem sam prosi się o odejście. Joan Laporta jest cierpliwy. Mecz z Cadiz ma nie mieć znaczenia w kontekście trenera. Jednak kolejny kompromitujący występ może być (mimo wszystko) gwoździem do trumny Holendra.

Ronald. To imię rozgrzewa serca sympatyków Barcelony w ostatnich dniach. W dwóch kontekstach. Zacznijmy od tego pozytywnego. Ronald Araujo. Urugwajczyk stał się szefem defensywy Barcelony i wykazuje się niesamowitą siłą oraz zapałem. Do tego nie daje sobie w kaszę dmuchać, jest bardzo charakterny. Może poniekąd przypominać Carlesa Puyola. W szeregach Dumy Katalonii od odejścia długowłosego obrońcy brakuje typowego pitbulla. Araujo może się takim stać. Poza atutami defensywnymi pokazał również świetną grę głową w ostatnim meczu z Granadą. Wrzutki, które trafiały do Urugwajczyka kończyły się najczęściej strzałem, a ostatnia – od Gaviego – zakończyła się golem. Araujo to jedna z niewielu postaci, z której kibice w ostatnich dniach są zadowoleni.

Drugi Ronald jest zdecydowanie tym, który kibiców zawodzi. Chodzi oczywiście o Koemana. Holenderski trener przeżywa ciężkie dni. Niestety – sam sobie na nie zasłużył. Najpierw przegrał z Bayernem Monachium. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że jego zespół zaprezentował się żenująco, a po spotkaniu trener zrzucił wszystko na zawodników. Później przyszedł mecz z Granadą. Remis 1-1 i 54 wrzutki Barcelony. To nie była ta Blaugrana, jaką wszyscy dobrze znamy. W wywiadzie pomeczowym Koeman znów się zbłaźnił. Stwierdził, że z zawodnikami, jakich ma, nie da się grać „tiki-taki” (malagi i kasztanków też). Hejt w stronę szkoleniowca Dumy Katalonii rósł. A teraz rośnie jeszcze bardziej. Na konferencję przed meczem z Cadiz wyszedł na kilka minut. Przeczytał krótkie oświadczenie z kilkoma zdaniami o braku konkurencyjnej kadry i wyszedł odmawiając odpowiedzi na pytania dziennikarzy. Brak klasy? Być może. Ronald Koeman wygląda jak ktoś, kto sam prosi się o zwolnienie. Dzisiejszy mecz może być decydujący. Jeśli Barcelona znów będzie wyglądać jak zlepek piłkarzy, a nie drużyna, to przyszłość Holendra może być przesądzona. W kręgu zainteresowań Barçy znajdują się aktualnie dwaj poważni kandydaci – Xavi i Roberto Martinez. Najpierw jednak trzeba pozbyć się aktualnego trenera.

28% posiadania piłki. Tyle średnio ma Cadiz w tym sezonie. Ta statystyka nikogo nie powinna dziwić. Już w zeszłej kampanii drużyna Alberto Cervery bała się piłki. Ich plan na mecz z Barceloną? Nie trzeba nad nim długo myśleć – zamknąć się na własnej połowie i przede wszystkim nie stracić bramki. Jeśli uda się skontrować i coś strzelić – fantastycznie. Co ciekawe – taka strategia poskutkowała w dwóch meczach z Katalończykami w zeszłym sezonie. Na Estadio Nuevo Mirandilla zespół z Kadyksu potrafił pokonać Barcelonę 2-1. Nawet na Camp Nou Cadiz potrafiło urwać punkty drużynie Koemana. Wtedy skończyło się 1-1. Dziś już nikogo nie zdziwi wynik remisowy, a nawet zwycięstwo Cadiz. Barcelona przeżywa ogromny kryzys. Wszystko w rękach piłkarzy Cervery – czy będą w stanie to wykorzystać?

Przewidywane składy

  • CADIZ: Ledesma – Carcelen, Haroyan, Chust, Espino – Fali, T. Alarcon – A. Fernandez, S. Sanchez – Sobrino, Negredo;
  • BARCELONA: ter Stegen – Mingueza, Araujo, Pique, Dest – F. de Jong, Busquets, Coutinho – Demir, L. de Jong, Memphis.

Relacja z tego meczu od godziny 22:00 na kanale 2. Radia GOL. Komentarz: Mateusz Orłowski, Kamil Aleksandrowicz. Zapraszamy!

UDOSTĘPNIJ