Yannick Bestaven po ponad 80 dniach samotnej żeglugi dookoła świata, braku kontaktu z jakimikolwiek osobami, jedzeniu liofilizowanej żywności, spaniu po parę godzin na dobę i akcji ratowniczej, będącego już paręnaście godzin w tratwie ratunkowej kolegi, zawitał na metę. Choć we francuskim porcie był jako trzeci, powitały go fajerwerki, flary, szampan i małżonka z dzieckiem – to właśnie on wygrał te regaty.

Wyścig rozpoczął się 8 listopada. Na starcie zawitała rekordowa liczba jachtów – 33. Odbywający się co cztery lata Vendée Globe to czołowa impreza światowego żeglarstwa. Najlepsze jachty i najlepsi sternicy spotykają na Les Sables-d’Olonne we Francji w celu okrążenia całego świata z zachodu na wschód. Zerowa pomoc z zewnątrz i zakaz przypływania do portów – to główne zasady i założenia wyścigu. Masz problemy z jachtem? Toniesz? W takich sytuacjach informujesz organizatorów zawodów. Otrzymujesz pomoc, ale twój udział w regatach się kończy.

Start wyścigu

Wyczerpujący jak zawsze. Ciężki jak nigdy. Yannick Bestaven zwycięzcą, choć na mecie był trzeci

Nie bez przyczyny o Vendée Globe mówi się w kontekście najcięższych, współczesnych regat. Przez ponad 80 dni (rekord 74) sternicy płyną sami, bez żadnych pomocy z zewnątrz. Na jachcie może być tylko jedna osoba. Zakazane jest dostarczanie wszelkiego rodzaju jedzenia, dodatkowych części, zapasowych żagli czy ubrań. Tylko to, co wezmą na jacht, jest do użytku. Sternicy samodzielnie muszą się mierzyć z najróżniejszymi wyzwaniami – od psychologicznych do inżyniersko-technicznych – a samo sterowanie jachtem wydaje się w tym kontekście najmniejszym zmartwieniem zawodników. Przy takim wyścigu wymagane są na przykład bardzo duże znajomości jednostki – jej budowy, specyfiki, działania. Każdy z zawodników musi liczyć się z potrzebą wejścia na top masztu lub zanurkowania pod kadłub w celu naprawy sprzętu.

Planowanie trasy na jachcie

Tegoroczne zawody były i nadal są (na sobotę 30 stycznia płynie jeszcze 15 jachtów) wyjątkowo ciężkie. Mówi się nawet, że z uwagi na bardzo niesprzyjającą pogodę najtrudniejsze w historii. Żaden ze sterników nie robił więc sobie nadziei na pobicie rekordu i przepłynięcie wyznaczonej trasy w maksymalnie 74 dni. Typowani do sukcesu znakomici żeglarze na świetnie przygotowanych jachtach mieli poważne problemy, a sztormy i awarie wykluczyły z rywalizacji 8 z 33 jednostek.

Zwycięzcą Vendée Globe 20/21 został skipper, który ostatni raz brał udział w tych zawodach wiele lat temu. Miał wówczas 36 lat, a zawody zakończyły się dla niego tragicznie – rozbił swój jacht w zatoce Biskajskiej. Po dwóch edycjach wrócił. Tak, jak przed dwunastoma laty urodziny obchodził na jachcie – 28 grudnia. Jak sam powiedział w jednym z pierwszych wywiadów: „Wziąłem nawet szampana, ale nie miałem ochoty”. Tegoroczny zwycięzca na metę przybył jako trzeci, ale odjęte mu 10 godzin i 5 minut za akcję ratunkową sprawiło, że przeskoczył na pierwszą lokatę i wyścig ukończył 2,5 godziny szybciej od drugiego zawodnika. Na mecie powitały go fajerwerki, żona i dziecko. Ludzie się cieszyli, choć sam zawodnik powiedział, że zwycięzców jest dwóch – on i Charlie Dalin. Drugi francuz przez połowę wyścigów prowadził, ale po odjęciu 10 godzin od czasu Bestavena spadł na drugą lokatę.

Yannick Bestaven fot. Jean-Louis Carli/Alea/Maitre Coq

 – To normalne, że ci, którzy zmienili trasę ze względu na niesienie pomocy, mają premie. Nie ma w tym żadnej kontrowersji, solidarność między żeglarzami to jest reguła tego sportu – skomentował Charlie Dalin

Samotne życie na płynącym non-stop jachcie

Odosobniona codzienność na oceanie, gdzie z każdej strony widać wodę, na ogół nie jest łatwa. Aleksander Doba, który samotnie przepłynął Ocean Atlantycki, mówił, że rozmawiał z rybami – każdy ma swoje metody. Podczas samotnych podróży trzeba się mierzyć z problemami nie tylko fizycznymi, czy wydolnościowymi, lecz także stricte psychologicznymi. ‎„To najbardziej fizyczne i psychiczne tortury, jakie można mieć.” –  mówił Alex Thomson, srebrny medalista regat sprzed czterech lat.‎ Tegoroczny zwycięzca dodawał: „Te łodzie są stresujące, hałaśliwe, a życie na pokładzie jest trudne. Są też chwile, kiedy czujesz się samotny.”

Jedną z największych zagadek jest kwestia snu zawodników i jachtowego życia na co dzień. Warto zwrócić uwagę, że sternicy nawet w przypadku skrajnego zmęczenia nie spuszczają na środku Pacyfiku kotwicy i idą spać – tu płynie się cały czas. Są różne metody łączenia obu czynności. Podstawą żeglowania podczas odpoczynku jest system, nazywany autopilotem. Na jachcie znajduję się opcja ustawienia stałego kursu, jakim chce płynąć sternik. Dzięki temu urządzeniu jacht bez względu na pogodę, mielizny, inne jednostki etc. będzie kierował się w wyznaczoną stronę. No właśnie – bez względu na „wszystkie czynniki”, które mogą zakończyć regaty katastrofą. By jej uniknąć, żeglarze muszą stale analizować i przeglądać okolice. Są na to różne sposoby. Cytowany już dziś żeglarz, który stanął na drugim miejscu podium cztery lata temu, spał po 20 minut co cztery godziny. Gdy odpoczywał, ustawiał budzik na 20-30 minut, jeśli nie wstawał, założona na jego ręce elektryczna bransoletka, raziła go prądem, a klakson jachtowy trąbił. „Nigdy nie przespałem, ponieważ nie chciałem doprowadzić do porażenia” – powiedział.

„Położyłem głowę w kokpicie, nadchodziła fala. Zdążyłem wysłać jedną wiadomość SOS przed straceniem elektroniki. To było całkowicie szalone.”

– Tak Kevin Escoffier opisał ostatnie chwilę, zanim jego jacht zszedł na dno. Tragedia wydarzyła się w nocy 30 listopada w pobliżu Przylądka Dobrej Nadziei, przy Republice Południowej Afryki. Francuz, po setkach mil spokojnej żeglugi, zauważył pewną nieszczelność w swoim jachcie. Po pewnym czasie dziura radykalnie się powiększyła, a jacht zaczął tonąć. „Widzisz obrazy wraków? Tak było, ale gorzej. W ciągu czterech sekund łódź zeszła na dno” – tak mówił jedyny świadek zdarzenia – sam sternik. Kevin Escoffier po szybkim powiadomieniu organizatorów o potrzebnej pomocy opuścił tonący jacht i użył obowiązkowej na każdej łodzi tratwy ratunkowej.

Po otrzymaniu zgłoszenia, organizatorzy szybko reagowali. Na początku skontaktowali się z najbliższym do Escoffiera zawodnikiem – Le Camem. 61-letni francuz jest doświadczonym żeglarzem i bez chwili zamysłu zboczył z kursu, by ratować rodaka. Dla pewności, działacze rejsu wysłali dodatkowych trzech sterników na akcje: Sebastiena Simona‎, Borisa Herrmanna i – jak się później okazało – zwycięzcę regat, Yannicka Bestavena. Po trzynastu godzinach dryfu łodzi ratunkowej na oceanicznych wodach Francuz został przejęty, a wszyscy wrócili na trasę.

„Nie było łatwo odebrać Kevina w środku nocy. Jean jest niezwykle doświadczonym żeglarzem i zawsze postępował zgodnie z naszymi instrukcjami w wiadomościach.” – mówił dyrektor wyścigu, Jacques Caraes. „Mieliśmy wiele niewiadomych. Musieliśmy być cały czas pozytywnie nastawieni i wierzyć, że się uda. Mieliśmy szczęście, było ono po naszej stronie.”‎ – dodał.

W najtrudniejszych i najbardziej prestiżowych regatach na świecie wzięło w tym roku udział 33 skipperów – do tej pory 8 z nich nie dokończyło biegu, 10 jest na mecie, a 15 wciąż pozostaje w grze. Jak na razie najwyższa osiągnięta szybkość jachtu to ustanowione przez Szymona Sebastiena 39,3 km/h. Najdłuższa odległość pokonana w 24 godziny, należąca także do niego, wynosi 954,4 km. W historii francuskiego wyścigu raz wystąpił Polak – w 2012 roku był to Zbigniew Gutkowski, jednak już w 11 dobie rejsu musiał się wycofać ze względu na awarię autopilota.

Nagrody pieniężne € 1: 160,000, 2: € 100,000, 3: € 75,000, 4: € 55,000, …10: € 10,000

Przejęcie przez organizatorów wyścigu Kevina Escoffiera z jachtu Le Cama, który go uratował.

Wyścig na żywo można śledzić TUTAJ

Źródła: BBC, CNN

UDOSTĘPNIJ
Miłosz Michałowski
Piszę przede wszystkim o piłce nożnej, czasem o tenisie i żeglarstwie. W wolnym czasie zajmuję się muzyką i uprawiam sport.