Siłownia
Źródło: Akademia Holistyczna

12 lutego w Polsce poluzowano obostrzenia związane z pandemią koronawirusa. Jedną ze zmian było otwarcie stoków narciarskich czy basenów. Do „Sportowego poranka” zaprosiliśmy Tomasza Napiórkowskiego – prezesa Polskiej Federacji Fitness, który odniósł się do tej zmiany i wyjaśnił, jak do tej pory branża fitness radziła sobie z ograniczeniami.

Michał Rawa: Gdy rozmawialiśmy 3 miesiące temu, mówił Pan, że dla większości placówek będzie to oznaczało bezwzględny koniec. Czy jest Pan w posiadaniu danych jak duża liczba klubów musiała zakończyć działalność?

Tomasz Napiórkowski: Na ten moment nie będziemy mieli jeszcze tak szczegółowych danych. Jak wiemy wiele klubów, podjęło decyzję o otwarciu i o ostatecznej walce o przetrwanie. Tak naprawdę koniec pierwszego/drugiego kwartału to dopiero prawdziwe liczby, jeśli chodzi o ewentualne bankructwa. Ale jeśli możemy zobaczyć, że około 50% rynku zostało bez wyjścia i podjęło taką, a nie inną decyzję, to chyba dobitnie opisuje sytuację w całej branży i sektorze.

MR: 5 lutego odbyło się spotkanie zamkniętych branż z przedstawicielami Prezydenta i poszczególnych resortów. Co z tego spotkania udało się wynieść? Co udało się ustalić i jakie argumenty przemawiają za tym, aby nadal nie otwierać siłowni, gdzie otwarte zostały stoki narciarskie czy baseny?

TN: De facto za wiele tych argumentów nie padło pod tym kątem. Jedynie stwierdzono, że żadne z badań, na które rząd się powołuje, nie dają gwarancji czy dane miejsce jest źródłem zakażenia i tu postawiono kropkę. Więc generalnie widzę, że rząd przyjmuje dziwną taktykę. Co najważniejsze, na tym spotkaniu byli przedstawiciele większości branż zamkniętych: turystyki, hotelarstwa, eventów i fitness. Niezależne hotelarstwo jest już otwarte, a turystyka lekko odmrożona, to też powiedzieliśmy jasno, że my jako branże współpracujemy i będziemy działać razem, dopóki wszystkie nasze sektory przynajmniej w jakiejś części nie będą otwarte.

MR: Skoro jest między wami współpraca, to czy jakoś porównujecie sytuację waszych branż chociażby do stoków, do hoteli, do basenów?

TN: Baseny i kina z resztą też, patrząc jaki reżim został im zaproponowany, jeszcze nie podejmują decyzji o otwarciu jednostek. Generalnie po ekonomicznej kalkulacji, to, jakie my dostajemy informacje zwrotne, to wiele basenów jeszcze nie chce się otworzyć, bo na takim reżimie sanitarnym, jaki jest proponowany, czy ilości osób, może się im to zwyczajnie nie opłacać. To samo dotyczy kin, więc tu zobaczymy, w którym kierunku to pójdzie. Takim jedynym segmentem, który jest naprawdę odmrożony, to są stoki i hotele. Chociaż i oni mówią, że bez restauracji, bez gastronomii na pokładzie też im będzie bardzo ciężko.

MR: 1700 obiektów miało otworzyć się 1 lutego, tak deklarowaliście. Czy są już jakieś dane od 1 lutego, ile osób korzystało z siłowni? Czy ten ruch jest duży? Czy jest jakaś obawa społeczna przed używaniem siłowni oraz czy to jest też jakiś argument w rozmowie z rządem i władzami, aby otworzyć siłownie? Czy pokazujecie, jak to wygląda w praktyce? Przynajmniej z informacji, które się pojawiają, to kontrole wychodzą z kwitkiem, bo po sprawdzeniu wychodzi na to, że wszystko jest zgodnie z prawem i nie ma żadnej postawy, aby wlepiać poszczególnym placówkom kary.

TN: My też wykonaliśmy pewne działanie poprzedzające otwarcie. Chcieliśmy to zrobić w sposób maksymalnie zorganizowany. Dla nas naprawdę najważniejsze jest bezpieczeństwo klienta, więc już dwa tygodnie przed otwarciem mieliśmy przygotowany zaostrzony reżim sanitarny, który tydzień przed otwarciem udało się zaopiniować przed GIS i ta opinia była pozytywna. Więc tutaj ciężko mówić o sprowadzaniu na zagrożenia zdrowia i życia w klubach fitness, skoro instytucja naczelna wyraziła się pozytywnie w temacie naszej strategii otwierania, aczkolwiek oni jasno zaznaczyli, że nie są urzędem czy podmiotem, który nas otwiera bądź zamyka, ale może ocenić to pod kątem sanitarnym i oceniła pozytywnie.

MR: Według danych krajowego rejestru długów biura informacji gospodarczej, jeśli siłownie zaczynają 2021 rok z ponad 7-milionowym zadłużeniem. Czy dla wielu klubów to otwarcie jest „być albo nie być”?

TN: Oczywiście, skoro stoimy przed wyborem: albo zamknąć się definitywnie albo otworzyć w reżimie sanitarnym i dochodzić swoich spraw ewentualnie w sądzie i wiemy jaka liczba klubów się otworzyła, no to mówi to samo przez się. Jest „być albo nie być” dla tych osób. Po prostu nie mają wyjścia, bo tego nie można nazwać wyborem. To jest jakby wiadome, że wszyscy albo większość wybierze opcję otwarcia się w reżimie sanitarnym.

MR: Jak ta sytuacja prezentuje się po 3 miesiącach na Pana przykładzie? Jak duże są te problemy?

TN: W większości nasze kluby działają zgodnie z reżimem sanitarnym, który ustaliliśmy i tak samo nie możemy powiedzieć, że kontrole kończą się negatywnie. Myślę, że jest to warte powiedzenia – druga strona, czyli strona kontrolująca nas po prostu w większości przypadków rozumie. Wchodzą, widzą, że trzymamy reżim, nie do końca sami rozumieją czemu jesteśmy zamknięci, jakby w większości przypadków wcale się z tym nie zgadzają.

MR: 25 stycznia był sondaż IBRiS, w którym za otworzeniem siłowni zdecydowanie opowiedziało się 31% pytanych, a prawie 30% odpowiedziało, że raczej dobrze by było, gdyby te siłownie zostały otwarte, więc poparcie społeczeństwa jest, co wtedy nie dziwi, że wśród tych kontroli są normalni ludzie. Też mogli być wśród tych respondentów, więc jeśli 61% społeczeństwa popiera otwarcie siłowni, to to poparcie jest. Tak nawiązując trochę do pierwszego pytania, jak duży ruch jest na siłowniach. Do czego ten ruch można porównać, tę liczbę osób, które zdecydowały się wybrać na siłownię po otwarciu 1 lutego?

TN: Wiemy, że sekwencja będzie się jeszcze długo odbudowywać, ale patrzymy na to, co się dzieje całkiem pozytywnie nie wchodząc celowo w szczegóły. Minął tydzień, zobaczymy, jak to będzie wyglądało w kolejnych tygodniach. Natomiast perspektywa jest na plus i de facto chcemy się tego trzymać i na pewno będziemy dbać o to, żeby tak było.

MR: Czy część klubów nalega, aby osoby korzystające miały jakąś legitymację lub inny dokument, od którejś z federacji sportowych czy to raczej jest rzadka sytuacja i teraz skoro mamy pełne otwarcie i wy decydujecie się na to, to już nie ma potrzeby, aby z takimi legitymacjami się pokazywać?

TN: To już zależy od klubu. Jest to bardzo zróżnicowane. Są kluby, które się po prostu otworzyły z otwartą przyłbicą. To jest indywidualna decyzja każdego właściciela. Jeśli chodzi właśnie o te wsparcie prawne w całej Polsce, na koniec każdy bierze odpowiedzialność za swój biznes i od początku o tej akcji mówiliśmy, że jest dobrowolna. Od początku mówiliśmy, że trzeba na koniec dnia skalkulować, że pewne ryzyko jest i będzie, dopóki mamy taką, a nie inną strukturę prawną.

MR: A czy to się zmieni za dwa tygodnie? Jaka jest perspektywa na to, aby za dwa tygodnie już oficjalnie przez rząd pozwolić na to otwarcie, bo teraz mamy informacje, że zobaczymy, co się wydarzy za dwa tygodnie po otwarciu stoków i basenów i pozostałych branży jak kina, teatry i hotele. Zatem, czy jeśli za te dwa tygodnie liczba chorych nie wzrośnie, to czy jest szansa na to, żeby siłownie już oficjalnie przez rząd zostały dopuszczone?

TN: Szansa myślę, że jest zawsze. Ale tutaj możemy się tylko i wyłącznie odwołać do słów Pana Ministra Niedzielskiego, że jest to swego rodzaju próba, żeby nawet ci, którzy są otwarci, żeby się nie przyzwyczajali, bo za dwa tygodnie można zrobić krok w tył i wszystko zamknąć, lecz gdyby odsunąć ten pesymizm na bok, to kto wie, czy faktycznie taka furtka się nie pojawi. My na pewno będziemy się o to starać.

Rozmawiał: Michał Rawa

UDOSTĘPNIJ
Kamila Helwak
Studentka Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na UWM w Olsztynie.