Dzięki remisowi reprezentacji Polski w poniedziałkowym meczu z Austrią Biało-Czerwoni mogą być prawie pewni tego, że nawet w przypadku zajęcia przedostatniego miejsca w grupie G będą mogli zagrać w barażach do przyszłorocznego Euro. 

Na mistrzostwa Europy chyba nie da się nie pojechać

Odnotowując dwa bardzo słabe mecze ze Słowenią oraz Austrią Jerzy Brzęczek znalazł się pod ostrzałem mediów, kibiców oraz samych piłkarzy. Selekcjoner reprezentacji Polski nie przekonywał swoim stylem gry od samego początku eliminacji, jednak broniły go wyniki oraz pozycja lidera w grupie. Jednak gdy nadszedł dzień porażki, ludziom skończyła się cierpliwość. Obok trenera za kiepską formę kadry obwiniano również prezesa PZPN Zbigniewa Bońka, który jest odpowiedzialny za zatrudnienie szkoleniowca. Kibice nie martwili się jednak o to, że na mistrzostwa Europy nie pojedziemy, bo jak się okazało, musiałby stać się jakiś ogromny kataklizm, aby do tego nie doszło. Najgorszy scenariusz przewiduje, że jeżeli przegramy wszystkie mecze do końca eliminacji możemy zagrać nawet w barażach. Wszystko dzięki zajęciu 10. miejsca w Lidze Narodów, która przy obecnej sytuacji nie premiuje tylko czterech, ale dziewięć drużyn bezpośrednio na Euro. Jako że znaleźliśmy się tuż za tym zestawieniem, to nawet w przypadku przedostatniej pozycji w grupie będziemy mogli „grać dalej”. 

Aby jednak nie kalkulować, a dostać się na Euro w tradycyjny sposób jesteśmy zmuszeni wygrać trzy z pozostałych czterech spotkań. Zajęcie pierwszego miejsca umożliwi nam również zdobycie dziewięciu punktów, jednak jedno z zwycięstw musiałoby mieć miejsce w meczu przeciwko Słoweńcom, które zakończyłoby się przewagą trzech bramek. Najbezpieczniejszym wariantem byłoby jednak zakończenie kwalifikacji z dodatkowymi 10 punktami, które dałyby nam pewny awans z pozycji lidera. 

Zobacz również: TOP 10 letnich transferów z udziałem Polaków

UDOSTĘPNIJ
Avatar
Wyznawca piłki nożnej od dziewiątego roku życia. Fanatyk FC Barcelony, ligi hiszpańskiej oraz reprezentacyjnych rozgrywek.