Mistrzostwa Europy wkraczają w decydujący moment. Znamy już komplet półfinalistów, a zatem na scenie pozostały ledwie 4 zespoły. Trzeba jednak przyznać, że zespoły nieoczywiste, jeśli miałoby się spojrzeć na grono faworytów przed turniejem.

Niezależnie od zwycięzcy pierwszego sobotniego półfinału wiedzieliśmy, że jego triumfator zostanie okrzyknięty „czarnym koniem” turnieju. Bukmacherzy stawiali na awans Duńczyków i tak też stało się w rzeczywistości. Pierwsza połowa to dwa mocne ciosy w wykonaniu zespołu Hjulmanda. Stracony gol na otwarcie spotkania podciął nieco skrzydła naszym południowym sąsiadom. Ich starania w kolejnych minutach nie przynosiły wyraźniejszych rezultatów, natomiast późniejsi półfinaliści co jakiś czas sprawdzali sprawność czeskiej defensywy. Starania przyniosły skutek, kiedy Duńczycy na chwilę przed końcem pierwszej części rywalizacji podwyższyli na 2:0.

Druga połowa to mocne otwarcie Czechów i szybki gol kontaktowy, bo już w 49. minucie. Umiejętności zabrakło jednak na wyrównanie stanu spotkania i tak ostatecznie mecz w Baku zamknął się wynikiem 2:1 na korzyść duńskiej ekipy.

W drugim półfinale swoją piłkarską jakość potwierdziła reprezentacja Anglii w meczu z Ukrainą. Synowie Albionu objęli prowadzenie już w 4. minucie, kiedy to do siatki trafił Harry Kane. Kolejne minuty to kontrola boiskowej sytuacji przez faworytów z Wysp. Tylko jedna bramka w pierwszej połowie dawała naszym wschodnim sąsiadom resztki nadziei na poderwanie się do walki w drugiej odsłonie.

Jednak nic bardziej mylnego. Anglicy dość szybko wybili półfinałowe marzenia rywali w drugiej części spotkania. W 18 pierwszych minut drugiej odsłony synowie Albionu dołożyli trzy kolejne bramki i pewnie zameldowali się jako ostatni półfinaliści tegorocznych Mistrzostw Europy. Jednak pomimo porażki 0:4 w ostatnim meczu Ukraińcy mogą być dumni z postawy swoich reprezentantów na Euro.

UDOSTĘPNIJ