Obrońca tytułu w tenisowym Pekao Szczecin Open nadal w grze! 28-letni Guido Andreozzi w pierwszym półfinale pokonał rozstawionego z „jedynką” Hiszpana Alberta Ramosa-Vinolasa. Po trzysetowym boju Argentyńczyk drugi raz z rzędu zapewnił sobie prawo występu w finale singlowych rozgrywek najbardziej prestiżowego polskiego challengera.

Najlepszą obroną jest atak

Od początku spotkania widać było, że pod względem taktycznym Andreozzi bardzo dobrze przygotował się do spotkania . Już w pierwszym gemie zaskakiwał rywala krótkimi crossami oraz drop-shotami, błyskawicznie doprowadzając do break-pointa. Hiszpan stracił serwis, ale sam także zaatakował podanie rywala. Podobnie, jak w poprzednich spotkaniach bardzo dobrze w miarę upływu czasu  coraz lepiej poruszał się po korcie i dobiegał do arcytrudnych piłek. Andreozzi mógł jednak liczyć na stabilną dyspozycję w polu serwisowym, co nie pozwoliło przeciwnikowi na odrobienie strat. Najwyżej rozstawiony w Szczecinie tenisista wyciągnął wnioski z poprzednich wymian i swoich szans szukał w płaskich uderzeniach oraz w dynamicznej zmianie kierunków rozgrywanej piłki.

Ramos-Vinolas próbował przejąć inicjatywę, ale returnujący Andreozzi  torpedował go uderzeniami zza linii końcowej i bardzo rzadko się mylił. W siódmym gemie doszło do drugiego przełamania. Turniejowa „jedynka” walczyła o odrobienie strat, zachwycając publikę m.in. widowiskowymi passing shotami po linii. Wkrótce Hiszpan zyskał pierwszą szansę na przełamanie powrotne, ale nie udało mu się zwyciężyć w decydującej akcji. Andreozzi dużo skuteczniej odpowiedział przy własnym podaniu, a niedługo potem cieszył się z pierwszej piłki setowej. W tie-breaku punkt na wagę zwycięstwa w pierwszej partii Argentyńczyk zdobył po podwójnym błędzie serwisowym Hiszpana.

Ramos-Vinolas jak ściana

Drugiego seta Ramos-Vinolas rozpoczął z nieco innym nastawieniem, niż dotychczas. Swoje akcje opierał na cierpliwym przebijaniu piłek, pozostawiając rywalowi przestrzeń na popełnianie niewymuszonych błędów. Na pierwsze efekty nie musiał długo czekać i już w pierwszym gemie zanotował przełamanie. Andreozzi nie podłamał się takim obrotem wydarzeń, a już po kilku wymianach sam miał  dwie szanse na wyrównanie. Tym razem Hiszpan zachował zimną krew i obronił podanie. Jedyną mocną stroną Argentyńczyka pozostawały skróty. Wobec rozpędzonego rywala był to jednak argument niewystarczający. Ramos -Vinolas wygrał kolejnego gema i prowadził już 3-0. Jego serwis zyskał na różnorodności, a akcje przy siatce nareszcie udawało my się rozstrzygać na swoją korzyść.  Dopiero piątego gema Argentyńczyk zapisał na swoim koncie, ale niewiele wskazywało na to, że zdoła powalczyć o odwrócenie losów seta. Po stronie obrońcy tytułu mogliśmy obserwować zaledwie przebłyski dyspozycji z początku meczu. Hiszpan z kolei mógł liczyć na atomowe backhandy po croossie. Drugiego seta wygrał ostatecznie 6-2.

Zbudowany na… kłopotach

Na początku trzeciej odsłony Andreozzi nadal walczył głównie z… własnymi słabościami. Niewiele akcji układało się po jego myśli, a przy swoim serwisie przegrywał już 30:0. Kolejne trzy punkty zdołał jednak nieoczekiwanie zapisać na swoim koncie i obronił się przed szybkim przełamaniem. Podbudowany  takim obrotem wydarzeń w następnych gemach znów zaczął trafiać w okolice bocznych linii karo. Po zaciętej walce objął prowadzenie 2-0.

Hiszpan nie złożył broni, ale był bezradny wobec precyzji i prędkości uderzeń Argentyńczyka.  Andreozzi systematycznie powiększał przewagę,  a jego rywal przypomniał o sobie dopiero w czwartym gemie. Właśnie wtedy z pomocą ponownie przyszły mu skróty. Waleczna postawa Hiszpana na niewiele się jednak zdała, ponieważ Argentyńczyk bezlitośnie wykorzystywał momenty jego słabszej gry. Kiedy Ramos-Vinolas z olbrzymim wysiłkiem zdobywał kolejne punkty, Andreozzi nie zwalniał tempa. W efekcie tenisista urodzony w Barcelonie ponownie został przełamany, a w następnym gemie zmuszony był bronić dwóch piłek meczowych. 

Ostatecznie Hiszpan uległ notowanemu poza pierwszą setką rankingu (105. pozycja) Argentyńczykowi, który jutro w finałowym starciu stanie naprzeciw Jozefa Kovalika. Słowak z kolei w drugim półfinale triumfował nad Włochem Marco Cecchinato.  

Albert Ramos-Vinolas – Guido Andreozzi – 1-2 (3-6, 6-2, 6-1)

Jozef Kovalik-Marco Cecchinato 2-0 (7-6(9), 6-1)

fot. źródło: PAP/EPA

UDOSTĘPNIJ
Avatar
Redaktor Radia Gol zajmująca się głównie tematami związanymi z tenisem i siatkówką. Niereformowalna fanka Rogera Federera ze słabością do gorzkiej czekolady. Na co dzień studiuje prawo w Poznaniu. Od zakupów woli mecze siatkarskiej reprezentacji, a w wolnych chwilach myśli o smaku wimbledonowskich truskawek.