Już tylko godziny dzielą nas od rozpoczęcia tegorocznej rywalizacji w ramach Turnieju Czterech Skoczni. Pandemiczna edycja turnieju będzie musiała mieć swoją specyfikę. Oby tylko ta specyfika nie zabrała nam możliwości rozkoszowania się wspaniałymi emocjami z Polakami w rolach głównych.

Kto sięgnie po triumf?

Oczywistym faworytem do zwycięstwa w całym turnieju jest obecny lider klasyfikacji generalnej Pucharu Świata Halvor Egner Granerud. Nie mają również co do tego wątpliwości bukmacherzy. Jednak, czy Norweg ze swoją formą nie wystrzelił zbyt szybko? Ma już na koncie 5 zwycięstw z rzędu. Jeśli założymy, że każda passa ma swój koniec, to koniec jego passy niechybnie przypada na Turniej Czterech Skoczni.

Jako kolejni faworyci za plecami Graneruda wskazywany jest niemiecki duet Eisenbichler – Geiger. Nasi zachodni sąsiedzi czekają na zwycięstwo w turnieju od pamiętnej wiktorii Hannawalda w sezonie 2001/2002. Zarówno jeden, jak i drugi stali już na podium tej imprezy w poprzednich latach. Doświadczenie stoi zatem po ich stronie. Poza doświadczeniem warto brać pod uwagę rękę Horngachera, który wykonuje świetną pracę za Odrą. Wobec tego wszystkiego należy się spodziewać, że niemieccy skoczkowie mogą po blisko 20 latach przełamać klątwę własnego turnieju.

Przyczajony tygrys, ukryty smok?

A na kogo warto zwrócić uwagę spośród mniej oczywistych kandydatur do końcowego triumfu? No więc na Biało-Czerwonych oraz Czerwono-Białych. Dawid Kubacki broni tytuły z poprzedniego sezonu, więc co do zasady musi być zaliczany do grona faworytów. Niemniej jednak tylko trzech skoczków w ostatnich 30 latach obroniło tytuł (Ahonen, Schlierenzauer, Stoch). Kamil Stoch powoli się natomiast stabilizuje na poziomie czołówki, gdzie „powoli” jest słowem kluczem. Liderowi naszej kadry wciąż zdarzają się średnie skoki. Takie, które niewiele zmieniają w rywalizacji o Puchar Świata, a mogą zmienić wszystko w niemiecko-austriackim turnieju. Każda nieudana lub nawet przeciętna próba rzutuje na siedem pozostałych. Nieco lepiej w tym względzie jest u Piotrka Żyły i ostatnie wyniki zdają się wskazywać, że również i on może zakręcić się wokół podium.

Natomiast co do „Czerwono-Białych” to sprawa jest o tyle skomplikowana, że nikt nie wie, na co stać Austriaków. Z jednej strony są wielką niewiadomą, a z drugiej Krafta oraz Hubera bukmacherzy pewnie sytuują wśród walczących o najwyższe laury w nadchodzącej próbie. Austria czeka na swoje zwycięstwo w TCS od sezonu 2014/15 i choć z pozoru to niewiele (szczególnie biorąc pod uwagę, ile lat czekają Niemcy, czy Norwegowie) to gospodarze nie bardzo mają ochotę czekać dłużej.  

Pandemiczne skoki

Obecna edycja turnieju to pierwszy przypadek w historii, kiedy rozgrywany jest on bez udziału publiczności. Z pewnością zabiera mu to sporo czaru i magii. Oby poza wycofaną publicznością, z rywalizacji nie wycofywały się całe reprezentacje. Należy brać pod uwagę scenariusz, w którym pozytywny wynik testu może wyeliminować którąś z drużyn w trakcie rozgrywania turnieju. W momencie powstawania tego tekstu swoje sądne godziny przechodzi reprezentacja Polski. Ostatecznie do kwalifikacji w niemieckim Oberstdorfie według listy startowej przystąpi 62 skoczków. Nieco więcej ochotników do skakania w turnieju pojawi się być może po przeniesieniu na austriacką część rywalizacji.

Niech się dzieje

Przed poniedziałkowymi kwalifikacjami trzeba w zasadzie prosić los o jedno. Mianowicie, by emocje pozasportowe nie przysłoniły w najbliższych dniach sportowej części Turnieju Czterech Skoczni. Sport bowiem, nawet odarty z całego show wokół niego, jeśli jest przeprowadzany w sposób uczciwy, sprawiedliwy i transparentny dla widza, to zawsze się wybroni. Zawsze podaruje emocje, nieco podniesie ciśnienie i przyspieszy bicie serca. Znajduje kanał ujścia do nas samych i mimowolnie poddajemy się tym chwilom. Nie może być nic gorszego, jeśli ta wyżej opisana obietnica czystych emocji zamieni się w frustrację z powodów całkowicie pozasportowych. Wobec czego, tych czystych emocji sobie i Tobie drogi czytelniku życzę!   

UDOSTĘPNIJ