Na zakończenie Mistrzostw Świata w Courchevel dostaliśmy deser godny najlepszych cukierni globu. W niedzielę został rozegrany slalom, który z pewnością zapisze się w historii tej dyscypliny ze względu na jego rozstrzygnięcie.

Po złoty medal sięgnął Henrik Kristoffersen – nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Norweg po pierwszym przejeździe zajmował dopiero 16. pozycję. Trasa drugiej części rywalizacji ustawiona przez niemieckiego trenera stanowiła jednak prawdziwe wyzwanie, któremu podołać mogli jedynie alpejczycy o największym kunszcie. Na korzyść Kristoffersena przemawiały również stosunkowo niewielkie różnice czasowe – Henrik tracił do ówczesnego lidera niecałą sekundę. Dzięki temu reprezentant Norwegii piął się w górę tabeli odstawiając kolejnych rywali, którzy nie potrafili odebrać mu prowadzenia.

Najbliżej pokonania Kristoffersena był AJ Ginnis, a właściwie Pan Alexandros Joanis Ginnis. Reprezentant Grecji, który zaledwie dwa tygodnie temu po raz pierwszy w karierze stanął na podium zawodów PŚ, do pierwszego przejazdu startował z 24. Numerem i sensacyjnie wykręcił drugi czas. Z pewnością wielu miało wątpliwości, czy powracający po długiej absencji spowodowanej kontuzją Ginnis da sobie radę na tak wymagającej trasie. Tymczasem zawodnik jeżdżący w barwach Grecji wjechał na metę ze stratą wynoszącą 0,2 sekundy, która zagwarantowała mu medal. Przejazd zepsuł lider po pierwszej części zawodów, Manuel Feller, co dało Ginnisowi srebro i zapisanie się w historii tego sportu (Grecja nie miała jak dotąd żadnego krążka na imprezie mistrzowskiej). Na najniższym stopniu podium ze stratą 0,38 sekundy do zwycięzcy uplasował się Włoch Alex Vinatzer.

W taki sposób zakończyły się 47. Mistrzostwa Świata w narciarstwie alpejskim. To były niezapomniane dwa tygodnie, które dostarczyły nam niesamowitej dawki emocji. W ich trakcie zobaczyliśmy wszystko, co było do zobaczenia, i przeżyliśmy wszystko, co było do przeżycia. Za nami fantastyczny czas i wszyscy sympatycy tego sportu powinni sobie życzyć, aby takie zawody zdarzały się częściej.     

    

UDOSTĘPNIJ
Jarosław Truchan
Sympatyk sportów wszelakich, ale przede wszystkim tenisa, kolarstwa i biathlonu. Prywatnie ogromny fan Rogera Federera, Ronniego O'Sullivana oraz Realu Madryt.