Dokładnie 24 lata temu Artur Partyka został wicemistrzem olimpijskim w skoku wzwyż. Polak był jednym z głównych bohaterów konkursu, który został uznany za najlepszy w historii igrzysk i za jeden z bardziej spektakularnych w ogóle w tej konkurencji.

Dwa dni wcześniej Carl Lewis zdobył swój czwarty z rzędu złoty medal olimpijski na skoczni w dal. Nikt z Amerykanów nie myślał, że jeszcze kibice zobaczą emocjonujący konkurs w skoku wzwyż. Rywalizacja była zacięta pomiędzy Charlesem Austinem a Arturem Partyką.

Nasz reprezentant Polski do tego konkursu bardzo solidnie chciał się przygotować.  Dokładnie sprawdził tamtejsze warunki klimatyczne i dlatego w Polsce regularnie jeździł w lecie autem z klimatyzacją włączoną na najwyższe temperatury.

– Przystosowywałem organizm do tego, co miało mnie czekać w Atlancie. Upał w samochodzie robił się niesamowity i początkowo byłem w stanie, przy umiarkowanym nawiewie, wytrzymać w nim pięć minut. Z biegiem czasu było jednak coraz lepiej i doszło do tego, że w takich warunkach pokonywałem trasę z Łodzi do Spały, czyli przebywałem przez około 40 minut. To przyniosło świetne efekty, bo potem na igrzyskach czułem się wyśmienicie – mówi Artur Partyka.

Artur Partyka był bardzo zmotywowany i pewny siebie, aby zdobyć złoty medal. W czasie igrzysk mieszkał z dala od wioski olimpijskiej ponieważ chciał mieć spokój do dnia startu.

– Ten finał skoczków to nie był lekkoatletyczny konkurs jakie znamy, ale prawdziwy spektakl. Oglądał go z zapartym tchem cały stadion. Nikt na nic innego nie zwracał uwagi – wspomina obecny wówczas na trybunach Paweł Januszewski, mistrz Europy w biegu na 400 metrów przez płotki z 1998 roku.

Finał skoku wzwyż był dla Polski wyjątkowy bo dostało się do niego 3 naszych Polaków. Oprócz Artura byli to Jarosław Kotewicz i Przemysław Radkiewicz. To był pierwszy taki konkurs, gdzie tylu było Polaków.

Niestety Jarosław i Przemysław szybko pożegnali się z konkursem. Na rozbiegu zostali tylko Austin, Partyka oraz Brytyjczyk Steve Smith. Artur Partyka wszystko pokonał w pierwszym podejściu ( 2,20, 2,29, 2,35). Problemy miał na wysokości 2,37 m jak jego rywale i skoczył w drugiej próbie. Jego skok podziwiali wszyscy ponieważ przeskoczył poprzeczkę z dużym zapasem. Przez wielu fachowców ten skok jest uznawany za najwyższy w historii – zdecydowanie ponad 2,40 m.

– Taką opinie trudno z weryfikować, bo nie ma przecież żadnych obiektywnych kryteriów według których można dokonać takiej oceny. Bez wątpienia był to jeden z lepszych skoków jakie w życiu widziałem. Ale czy najlepszy? Byłem wówczas w studiu telewizyjnym i miałem kontakt z naszymi komentatorami na stadionie. Podczas przerwy w realizacji zacząłem studzić ich emocje, bo już wieszali Arturowi na szyi złoty medal. Byli wniebowzięci. Ja też byłem, ale znałem Austina bardzo dobrze i wiedziałem, że ta próba, która mu została, to nie będą tylko zwykłe fajerwerki dla publiczności – mówi Jacek Wszoła mistrz olimpijski w skoku wzwyż z Montrealu i wicemistrz z Moskwy.

Taki skok nie załamał Austina, który przystępował do konkursu jako lider światowych tabel z wynikiem 2,36 m.

– Artur miał wszystko dokładnie przygotowane i poukładane do tego konkursu. Postępował spokojnie i zgodnie z logiką. Amerykanin wyglądał na takiego, co bierze wszystko na żywioł. Raczej bawi się na luzie tym konkursem, niż traktuje go poważnie. Sądząc po wcześniejszych próbach można by wysnuć wnioski, że on nie ma żadnych szans – mówi Januszewski.

Austin dwa razy strącił poprzeczkę na 2,37 m i przeniósł ostatnią próbę na 2,39. Mimo wysokiego stresu Amerykanin wykorzystał szansę i zaliczył 2,39 m.

– To co zrobił Austin to była kwintesencja amerykańskiego stylu. Tak to odebraliśmy. Thriller z happy endem. Gotowy scenariusz na hollywoodzki film – mówi Januszewski.

– Możliwe, że to zadziałało gdzieś w mojej podświadomości. Na pewno stanowiło jakieś zaskoczenie – przyznaje aktualny rekordzista kraju (2,38 m).

Polak nie skoczył 2,39 i musiał zaliczyć 2,41, aby zdobyć złoty medal. Jednak dwie próby były nieudane i został wicemistrzem olimpijskim.

– To już są bardzo duże wysokości i w takich próbach decydują drobniutkie detale. U mnie zabrakło „przelotu”. Odbijałem się i uzyskiwałem odpowiednią wysokość, ale nie przelatywałem na drugą stronę poprzeczki – mówi skoczek.

Jacek Wszoła stwierdził, że Artur wszystko zrobił, aby zdobyć tytuł mistrza olimpijskiego.

– Artur nie zrobił niczego źle. Wszystko wykonał fenomenalnie. Po prostu wcześniejsze próby kosztowały go trochę energii, której potem zabrakło przy skokach na wyższej wysokości – analizuje dwukrotny medalista olimpijski.

Wynik Charlesa Austina jest nadal rekordem olimpijskim. Mimo, że konkurs rozegrał się 24 lata temu w Atlancie, to nie było później takich emocjonujących zawodów i skoków na wysokim poziomie.

Źródło: onet.pl

 

UDOSTĘPNIJ
Kamil Michalec
Interesuje się lekkoatletyką od ósmego roku życia. Biegam od 10 roku życia. Na koncie wiele sukcesów na arenie krajowej. Kocham rywalizację wśród zawodników i fair play na zawodach. Pasjonat Lekkoatletyki do końca życia. Dziennikarz sportowy w tematyce lekkoatletycznej. Pracujący też w radio informacyjnym.