Największą gwiazdą czwartkowego mityngu w Oslo miał być Karsten Warholm, a okazało się, że przebiła go podświetlana bieżnia i Therese Johaug. Norweska biegaczka udowodniła, że bez nart radzi sobie równie dobrze, co z nimi, i zaszokowała lekkoatletyczny świat, uzyskując fenomenalny czas na 10 kilometrów (31:40.69). W jakim stopniu pomogła jej w tym tajemnicza podświetlana bieżnia? Nad tym głowią się media w sąsiedniej Szwecji.

Samotny bieg na 10 kilometrów Theresy Johaug można śmiało opatrzyć, nadużywanym przez tabloidy zwrotem, „szok, niedowierzanie, zaskoczenie”. Znana z rywalizacji na śniegu z Justyną Kowalczyk i Marit Bjoergen narciarka rozprawiła się z dystansem w świetnym stylu. Wynik 31:40.69 to obecnie najlepszy rezultat na listach światowych. Co więcej, gdyby Norweżka pobiegła w ten sposób na ostatnich mistrzostwach Europy, bez problemu zdobyłaby złoty medal (zwyciężczyni z 2018 roku z Berlina, Izraelka Lonah Chemtai Salpeter, minęła metę z czasem 31:43.29)! Gdzieś w cieniu tego wszystkiego pozostał nawet rekord świata ustanowiony przez Karstena Warholma na 300 metrów przez płotki. Równie dużo, co o wyczynie Johaug, mówi się o jej „cichym” pomocniku.

Podświetlana bieżnia, bo o nią chodzi, stała się głównym bohaterem dyskusji o czwartkowym mityngu. Choć nie jest ona czymś całkowicie nowym (używano już tego rozwiązania w Holandii), to nadal budzi ona pewne kontrowersje. Idea mówi o zastąpieniu fizycznego pacemakera (popularnie nazywanego „zającem”), czyli osoby nadającej tempo w biegu, światłem. Konkretnie rozlokowanymi na całej bieżni lampami LED, które w odpowiedniej porze zapalałyby się. Celem jest wyeliminowanie, bywającego zawodnym, czynnika ludzkiego oraz uatrakcyjnienie zawodów dla widzów. Mogą oni wtedy śledzić dokładnie, jakie szanse na osiągnięcie danego wyniku ma zawodnik. Rozwiązanie możemy porównać do laserowej linii stosowanej na Pucharze Świata w skokach narciarskich. 

Taką właśnie innowacyjną bieżnię oglądaliśmy w Oslo i to w niej co poniektórzy złośliwcy doszukują się przyczyn znakomitego czasu Johaug. W nieprzychylnych komentarzach królują Szwedzi, którzy z Norwegami lubią się jak pies z kotem. Lennart Julin, jeden z czołowych komentatorów z kraju Trzech Koron (odpowiednik naszego Włodzimierza Szaranowicza) powiedział jasno: „To oszustwo!” 

Lennart Julin, komentator szwedzkiej telewizji TV4 FOT: aftonbladet.se

Johaug broni się jednak, że nie ma żadnej różnicy między rozprowadzaniem biegu przez pacemakera a przez LED-y. Jej zdaniem nawet bardziej oszukańcze może być ta pierwsza opcja. Zawodnik z przodu bierze bowiem na siebie wtedy cały pęd powietrza. W opinii narciarki, pokonanie dystansu samemu, tylko z pomocą snopów światła jest zadaniem trudniejszym, niż asysta „zająca”

Therese Johaug przekonuje, że nie odstawi nart w kąt. Priorytetem pozostaje dla niej sezon zimowy. Nie wyklucza jednak kolejnych występów na bieżni. Bez względu na to, czy będzie ona podświetlana, czy nie…

ZOBACZ TAKŻE: Woronin i długo, długo nikt! Rekord Polski już 36 lat czeka na pobicie

UDOSTĘPNIJ
Avatar
Student dziennikarstwa. W miarę merytoryczny i w miarę humorystyczny. Tu na stronie: piłka nożna i lekkoatletyka