W środowe popołudnie w Iławie rozegrano kolejne spotkanie w ramach 14. kolejki obecnego sezonu Plusligi. Indykpol AZS Olsztyn zmierzył się z gośćmi z Bełchatowa. 

Obie drużyny inaczej zamierzały wejść w trwające rozgrywki, o ile kiepską postawę w pierwszej części fazy zasadniczej można nazwać jedynie “wejściem”. Ambicje dzisiejszych rywali sięgają znacznie wyżej niż 11 (AZS), czy choćby 7 (Skra) miejsce. Ponadto co warto odnotować – niewykluczone, że w dalszej części rozgrywek Bełchatowianie mogą lokować się w tabeli w pobliżu “Akademików”. W skrócie – zarówno gospodarze, jak i goście śmiało mogli mówić, że rywalizują dziś nie o trzy, ale o sześć punktów. Sędzia Maciej Twardowski na boisko obie drużyny zaprosił niebawem po prezentacji, punktualnie o 16:21 – tak wczesną porę dla spotkania rozgrywanego w dniu roboczym niebezpodstawnie można określić absurdalną. Szczególnie, jeżeli dodamy do tego, że od półtorej roku domem Olsztynian jest hala w Iławie, oddalonej od stolicy województwa warmińsko-mazurskiego o ponad godzinę drogi samochodem. Nie dziwi więc, że frekwencja nie powalała, choć utytułowana drużyna gości w całej Polsce stanowi silny magnes przyciągający wszelkich entuzjastów piłki siatkowej.  

Jako pierwsi istotną przewagę zdołali osiągnąć goście. Po kilku minutach gry Skra prowadziła już 10:7 i to właśnie wtedy Javier Weber – szkoleniowiec “Akademików” poprosił o przerwę na żądanie. Ku rozczarowaniu większości zgromadzonych na hali kibiców – ta na niewiele się zdała. Podopieczni Joela Banksa nie tylko nie roztrwonili zaliczki, ale zaczęli ją wręcz powiększać. Różnica ustabilizowała się na poziomie pięciu “oczek”. AZS skorzystał jednak z przestoju, który zanotowali skrzydłowi gości i zdołał zniwelować straty do dwóch punktów. Przy stanie 18:16 dla swojej drużyny o czas poprosił Joel Banks. Sytuacja gospodarzy, którzy tego dnia przywdziali standardowe dla siebie białe trykoty wciąż była trudna, ale nadal lepsza niż jeszcze chwilę wcześniej. Gra gospodarzy nabrała kolorytu, choć Skra wciąż utrzymywała korzystny dla siebie rezultat, głównie dzięki nienagannej skuteczności po własnym przyjęciu. Ostatecznie autowy atak Mateusza Poręby przypieczętował porażkę Olsztynian stosunkiem 22:25. W przerwie można było mieć jednak uzasadnione nadzieje, że mecz nie skończy się po trzech odsłonach, a gospodarze zdołają nawiązać z rywalem równorzędną walkę – wszak przed kilkoma minutami już tego dokonali. 

Wysokie oczekiwania wobec “Akademików” jedynie utrwalił początek drugiego seta. Dzięki dobrej postawie Karola Butryna w polu serwisowym, AZS wyszedł już po chwili na prowadzenie 4:1. Kilkupunktowa różnica utrzymywała się przez dłuższy czas. Trener Banks nie decydował się jednak na przerywanie gry – wprawdzie bełchatowska machina nie zatrzymała się całkowicie, ale nie sposób nie stwierdzić, że zaczęła się zacinać i nie była to kwestia ledwie jednej, nieznacznej usterki. Gdy szkoleniowiec Skry zareagował, było już zdecydowanie za późno. Po pierwszej przerwie, gdy na tablicy wyników wyświetlił się rezultat 16:11, gospodarze tylko powiększyli przewagę, a kiedy Banks zaprosił swoich zawodników ponownie w okolice ławki było już 18:11. “Zielona Armia” nie zamierzała jednak zwalniać. Joshua Tuaniga w polu serwisowym przebywał jeszcze kilka dobrych minut – wówczas triumf gospodarzy w drugiej partii stał się praktycznie pewny. Bardzo dobre liczby w ataku osiągnął lider gospodarzy, Karol Butryn. Jego vis a vis – Aleksandar Atanasijević również nie zawodził, ale to w zasadzie jedyny zawodnik gości, o którym można było tak powiedzieć. Zarówno Dick Kooy, jak i przede wszystkim Lukas Vasina nie zachwycali i to delikatnie mówiąc. Ostatecznie AZS doprowadził do wyrównania, wygrywając drugiego seta 25:15. 

Po tak udanej partii wręcz należało od gospodarzy oczekiwać pójścia za wyprowadzonym już ciosem. Z tych wymagań podopieczni Javiera Webera od pierwszej piłki trzeciej odsłony wywiązywali się nienagannie. Przy wyniku 4:7 na niekorzyść prowadzonej przez siebie drużyny o czas na żądanie poprosił Joel Banks, jednak tak jak dotychczas, nie przyniosło to krótkoterminowych efektów. Dopiero po upływie kilku minut Skra zdołała poważniej zagrozić gospodarzom, doprowadzając do wyrównania przy stanie 14:14. Wkrótce goście po raz pierwszy w tym secie wyszli na prowadzenie. Odrobina szczęścia przy przewadze boiskowego sprytu i doświadczenia pozwoliła Bełchatowianom odskoczyć na dwa oczka – gdy na tablicy wyników ukazał się rezultat 21:19 dla Skry, trener Weber skorzystał z przysługującej mu przerwy na żądanie. Słowa Argentyńczyka zapewne trafiły do przebywających na boisku zawodników, albowiem AZS chwilę później zdołał wyrównać, a nawet wywalczyć piłkę setową. Kiedy przy stanie 24:23 dla gospodarzy na zagrywce stanął środkowy Taylor Averill, Joel Banks poprosił o czas. Po dobrym przyjęciu piłkę skończył Dick Kooy. Swojej szansy nie wykorzystał natomiast Karol Butryn i na prowadzenie znów wyszli goście, jednak nie było im dane długo się z niego cieszyć. Wreszcie partię zakończył Aleksandar Atanasijević, posyłając z prawego skrzydła mocną piłkę… która swój lot zakończyła na siatce. Końcowy wynik? 27:25. 

Od pierwszych chwil czwartego seta dało się dostrzec, że gospodarze zamierzają zakończyć mecz z kompletem punktów. Po ataku Robberta Andringi AZS prowadził już 6:3. Skra, co należy podkreślić – zdecydowanie nie chciała złożyć broni i doprowadziła do wyrównania. Przy wyniku 12:8 dla “Akademików” o kolejną już dziś przerwę poprosił szkoleniowiec zespołu z Bełchatowa. Ponownie dało o sobie znać boiskowe obycie Bełchatowian, którzy zdołali wyrównać (13:13), jednocześnie zmuszając Javiera Webera do zdecydowanej reakcji. Od tego momentu długo toczyła się wyrównana walka “punkt za punkt”. Z lepszej pozycji do decydującej fazy seta przystępowali jednak goście, którzy po epizodzie wyczerpującej potyczki wywalczyli dwupunktową przewagę (19:17) – bynajmniej nie był to koniec emocji. Świetnymi zagrywkami rywali “poczęstował” Bartłomiej Lipiński, przywracając gospodarzom prowadzenie – 23:22. W powietrzu unosił się już zapach zaciętej końcówki. Gra “na przewagi” urzeczywistniła się po skutecznym ataku Atanasijevicia. Goście nie zdołali jednak pokrzyżować planów “Akademikom”, którzy finalnie wygrali czwartą odsłonę podobnie jak trzecią – 27:25, a cały mecz 3 do 1. 

MVP spotkania wybrano kapitana AZS-u – Robberta Andringę. Już w sobotę o 20:30 Indykpol AZS Olsztyn zmierzy się na wyjeździe z Czarnymi Radom, zaś Skra kilka godzin wcześniej (o 14:45) podejmie u siebie LUK Lublin.  

 

Autor: Mateusz Kurpiewski

UDOSTĘPNIJ
Radio GOL
Jedyne takie sportowe radio internetowe. RadioGOL.pl jako pierwsze w Polsce oferuje profesjonalną współpracę z klubami sportowymi, dla których prowadzone są regularne relacje NA ŻYWO. Ponadto serwis oferuje artykuły, transmisje, komentarze i analizy profesjonalnych ekspertów, specjalizujących się w szerokim wachlarzu dyscyplin sportowych.