Hubert Hurkacz ponownie sprawcą gigatycznej niespodzianki! Podczas turnieju Miami Open Polak pokonał w dwóch setach faworyzowanego Austriaka – Dominica Thiema. Z czwartym aktualnie tenisistą świata wrocławianin spotkał się po raz pierwszy w karierze. Kiedy urodzony w Wiedniu 25-latek wygrał kilka dni temu w finale Indian Wells z samym Rogerem Federerem wydawało się, że nie istnieje tenisista, który mógłby skutecznie stanąć mu na drodze do zwycięstwa. W nocy z piątku na sobotę Polak wysłał w świat wyraźną informację, że na tenisowej scenie należy zrobić mu znacznie więcej miejsca. Zwyciężając 6-4, 6-4, bez straty seta zameldował się w trzeciej rundzie turnieju rangi Masters 1000.
Niepewny pierwszy krok
Mecz z Dominiciem Thiemem rozpoczął się dla Huberta Hurkacza niepokojąco. Polak miał problemy ze skutecznością serwisu. Dwukrotnie w pierwszym gemie pomylił się z uderzenia backhandowego wzdłuż linii. Jedno z takich zagrań sprawiło, że już na otwarcie spotkania Hurkacz pozwolił się przełamać. Po raz kolejny sprawdziła się jednak tendencja, z której wrocławianin powoli robi się znany. Kiedy znalazł się pod presją negatywnego wyniku, zaczął grać dużo pewniej. Odważne i precyzyjne returny pozwalały mu na wypracowanie przewagi sytuacyjnej. Dzięki temu już po chwili doszło do wyrównania. W miarę upływu czasu dyspozycja Polaka wyglądała coraz lepiej. Świadczył o tym chociażby wygrany na sucho gem serwisowy. Thiem grał, jednak jak na mistrza Indian Wells przystało. W efekcie przez długi czas pojedynek był bardzo wyrównany. Kiedy rywal próbował zagrozić Hurkaczowi, z pomocą przychodziła mu perfekcyjnie wyćwiczona akcja serwis-volej.
Na twarzy Austriaka malowało się pełne skupienie, a momentami nawet cień irytacji. Nie budziło wątpliwości, że tenisista ze światowej czołówki nie lekceważy umiejętności przeciwnika. Walka gem za gem trwała aż do stanu 5-4. Serwujący pod presją utrzymania się w pierwszym secie Thiem był wyraźnie zdenerwowany. Polak wykorzystał to atakując jego podanie. Po serii kątowych uderzeń z głębi kortu stanął przed trzema szansami na zamknięcie pierwszej partii. Przeciwnik nie wytrzymał napięcia i popełnił błąd na wagę przegranego seta.
Amerykański sen z happy endem
W drugiej odsłonie Hurkacz nie pozwolił sobie na powtórkę biegu wydarzeń z początku poprzedniej partii. Od pierwszych minut Austriak był silnie zmotywowany i zagrzewał się do walki. Szansę na odwrócenie losów spotkania otrzymał już w trzecim gemie. Zagrożony break-pointem Polak oddalił ryzyko, ale przy kolejnej okazji nie zdołał stanąć na drodze rozpędzającemu się rywalowi. Dominic Thiem objął prowadzenie 2-1 w gemach. Przy stanie po 30 tenisiści wprawili publikę w zachwyt, gdy akcję złożoną z serii ciosów, wieńczyli finezyjnymi skrótami. Thiem popisał się na koniec skutecznym lobbem, pokonując gotowego do ataku przy siatce Hurakcza. Gem był wyrównany, ale rozstawiony z numerem trzecim zawodnik nadal cieszył się przewagą przełamania.
Hurkacz nie grał bezbłędnie, ale podejmowane przez niego ryzyko w ogólnym rozrachunku przynosiło mu korzyści. Thiem z problemami obronił serwis, by utrzymać prowadzenie 4-3. Niedługo potem Polak wywalczył trzy szanse na powrotnego breaka. Nie wykorzystał żadnej z nich, ale jak się okazało egzekucja została jedynie odsunięta w czasie. Coraz pewniejszy siebie Polak mógl liczyć dodatkowo na słabość rywala. Dominic Thiem zaczął grać nierówno. W kluczowym momencie znów popełniał błędy. Przyczyniła się do tego ofensywna postawa wrocławianiana. Thiem zaprzepaścił wypracowaną przewagę i wydawał się być coraz bardziej bezradny. Po kilkunastu minutach serwował przy stanie 5-4 dla Hurkacza. Ten gem był w wykonaniu Polaka prawdziwym pokazem siły. Wrocławianin doprowadził do wyniku 40:0, by zadziwiająco łatwo rozstrzygnąć na swoją korzyść drugiego seta oraz cały mecz.
Z Austrii do… Kanady
Kamery Miami Open uchwyciły Dominica Thiema, który opuszczając Grandstand w Miami, ocierał z twarzy łzy. Oznaczać to mogło tylko jedno. Niesamowity Polak po raz kolejny okazał się lepszy od zawodnika ze światowej czołówki. 22-latek awansował do drugiej rundy prestiżowych zawodów, a jego następnym rywalem będzie wielka nadzieja kanadyjskiego tenisa – 19-letni Felix Auger-Aliassime. Spotkanie zapowiada się niezwykle emocjonująco. W ramach pozytywnych prognoz należy przypomnieć, że Hubert Hurkacz zaledwie kilkanaście dni temu wygrał z innym utalentowanym tenisistą kraju klonowego liścia. W 1/16 turnieju Indian Wells po trzysetowym boju zwyciężył w starciu z Denisem Shapovalovem, by zameldować się w najlepszej ósemce zawodów. Można mieć nadzieję, że Felix Auger-Aliassime nie przeszkodzi Polakowi w kontynuowaniu szczęśliwej passy.
fot. www.fakt.pl