Cóż to były za półfinały! Widzieliśmy w nich wszystko. Każdy kibic snookera mógł w tych spotkaniach znaleźć coś dla siebie. Podsumujmy te historyczne półfinałowe starcia w snookerowych Mistrzostwach Świata. 

W ostatnich latach półfinałowe pojedynki w snookerowych Mistrzostwach Świata dają nam sporo emocji. Pierwsze do głowy przychodzą spotkania z 2021 roku, kiedy to obydwa półfinałowe starcia zakończyły się w ostatniej partii. Wtedy to Ronnie O’Sullivan pokonał 17:16 Marka Selby’ego, a Kyren Wilson 17:16 ograł Anthony McGilla. Podobnie było rok temu, kiedy to w decydującej partii Judd Trump ograł Marka Williamsa. Tegoroczne półfinały napisały swoją nową unikatową historię.

Luca Brecel – jak on to zrobił?!

Skład pierwszego półfinału złożony z osoby Luci Brecela i Si Jiahui był co najmniej zaskakujący. Belgijski snookerzysta jest co prawda już znanym i doświadczonym graczem, ale nie na tyle, aby stawiano go w gronie wąskich faworytów do tytułu Mistrza Świata. Z kolei Si Jiahui stał się prawdziwym fenomenem tegorocznych zawodów. Startował jako debiutant. Co najciekawsze i najważniejsze, aby awansować do głównej fazy zawodów, musiał przejść aż 3 rundy kwalifikacji. 

Obaj półfinaliści zagrali genialne mecze w drodze do najważniejszych faz mistrzostw. Dla Belga i Chińczyka awans do tej fazy zawodów był już największym sukcesem w karierze. Jednak ktoś musiał wygrać ten mecz, a ktoś musiał zejść ze sceny pokonanym. Przed rozpoczęciem meczu wydawało się, że tym wygranym powinien być Luca Brecel. 

Pierwszą partię wygrał Brecel. Następnie Si Jiahui zaczął grać jak z nut. Wbijał wiele wysokich brejków. Po pierwszej sesji prowadził 5:3, a w kolejnej już 11:5. Wydawało się, że wszystko już wiemy i że to 20-letni Chińczyk wygra to spotkanie. Początek trzeciej sesji wskazywał, że następna zaplanowana sesja może być niepotrzebna. Si prowadził już 14:5. Komentatorzy już podsumowywali ten mecz. W pewnym momencie wszystko zaczęło się od nowa.  Najmłodszy z tegorocznych półfinalistów zaczął się coraz bardziej denerwować. Pudłował proste bile. Luca Brecel widząc słabość rywala, rozpoczął pościg za Chińczykiem. W trzeciej sesji wygrał 5 partii z rzędu i doprowadził do wyniku 14:10. Następna sobotnia sesja miała rozstrzygnąć mecz. 

Mimo wszystko wydawało się, że Si Jiahui ma wszystkie atuty po swojej stronie i da radę wygrać z Belgiem. Brecel jednak miał inne plany. Mimo przerwy dalej był w stanie odciągnąć rywala od stołu. Wygrywał kolejne partie. W pewnej chwili stało się to, czego nikt już w zasadzie się nie spodziewał. 29-letni Brecel dał radę dogonić rywala, a nawet wyjść na prowadzenie 16:14. Kamera skierowana na twarz Chińczyka pokazywała, jak ten był zdezorientowany. Kompletnie nie wiedział co się wtedy dzieje. Po „comebacku” Brecela młody snookerzysta pokazał klasę. Udało mu się przezwyciężyć słabości i wysokim brejkiem wygrać 31 partię meczu. W następnej partii Si Jiahui dostał szansę na doprowadzenie do remisu. Nie wykorzystał jej. To Belg lepiej wytrzymał presję i wygrał „frame” ustalając wynik na 17:15. 

Wczoraj to był prawdziwy cud w Crucible Theatre. Nikt w historii snookera nie dokonał takiego powrotu do spotkania jak Luca Brecel. Można wprost powiedzieć, że Belg dokonał niemożliwego. 

Mimo wszystko, wielkie brawa należą się Chińczykowi. Jest pierwszym debiutantem od 1994 roku, który to doszedł tak daleko w tym turnieju. Wbił, aż 8 brejków powyżej stu punktów. Oby to doświadczenie, które zdobył, przekłuł na jeszcze lepsze występy w przyszłości. 

Mark Selby w kolejnym finale MŚ

Drugi półfinał zapowiadał się równie ciekawie. 4-krotny Mistrz Świata Mark Selby kontra zwycięzca UK-Championship i 2 innych turniejów w tym sezonie Mark Allen. 

Tutaj w porównaniu do meczu Luci Brecela z Si Jiahui, było dużo więcej taktyki. Mark Selby jest chyba najlepszy na świecie w rozgrywaniu taktycznych partii. Z kolei Mark Allen w tym roku chyba stara się dorównać rywalowi, ponieważ wiele spotkań w tym sezonie rozgrywał w bardzo podobny sposób. Wystarczy powiedzieć, że wiele partii drugiego półfinału potrafiło trwać ponad 50 minut. Panowie bardzo często przez długi czas ganiali się na ostatnich bilach. Do pewnego momentu obaj mieli podobną skuteczność wygrywania tych potyczek. W sobotni wieczór to się zaczęło zmieniać.

Po wczorajszej porannej sesji Mark Selby prowadził 11:10. W ostatniej sesji to on rozpoczął wielki marsz ku wygranej. Wygrał aż 5 partii z rzędu i wyszedł na prowadzenie 16:10. Zasadne było pytanie, nie czy, tylko kiedy Mark Selby przypieczętowuje awans do kolejnego w karierze finału Mistrzostw świata? Nagle o to przypomniał o sobie Mark Allen. W zasadzie nie mając już zbyt wiele do stracenia, rozpoczął pogoń za rywalem. W pewnym momencie nagle Mark Selby zaczął grać słabiej. Pudłował bile, jakie zwykł trafiać. Allen wykorzystywał to i robił wysokie podejścia, i doprowadził do wyniku już tylko 16:15 dla Marka Selby’ego. Następną partię wygrał już jednak Selby. 39-letni Anglik awansował do 6 w karierze finału Mistrzostw Świata. Mark Allen mimo późnej pory wykazał się sporą determinacją i wolą walki.  Spotkanie zakończyło się w okolicach 1:00 w nocy czasu angielskiego. 

Autor: Krzysztof Małek

 

UDOSTĘPNIJ
Radio GOL
Jedyne takie sportowe radio internetowe. RadioGOL.pl jako pierwsze w Polsce oferuje profesjonalną współpracę z klubami sportowymi, dla których prowadzone są regularne relacje NA ŻYWO. Ponadto serwis oferuje artykuły, transmisje, komentarze i analizy profesjonalnych ekspertów, specjalizujących się w szerokim wachlarzu dyscyplin sportowych.