Czwartek upłynął pod znakiem rywalizacji na 12. etapie Giro d’Italia 2023. Po raz kolejny w tegorocznej edycji włoskiego wyścigu jako pierwsza na metę wjechała ucieczka. Tym razem najlepszy z małej grupy okazał się Niemiec Nico Denz.

Trasa czwartkowego etapu była wręcz skrojona pod uciekinierów. 179 kilometrów łączące miasta Bra oraz Rivioli przebiegało po pofałdowanym terenie. Największa trudność, jaką była premia górska drugiej kategorii, znajdowała się na około 28 kilometrów przed metą. Nic więc dziwnego, że w odjeździe dnia znalazło się aż 27. kolarzy.

Peleton szybko opuścił uciekającą grupę, której uczestnicy nie stanowili zagrożenia w klasyfikacji generalnej. Przewaga harcowników szybko wzrosła powyżej ośmiu minut, co definitywnie oznaczało, że zwycięzca etapu jedzie przodu. W pewnym momencie część z uciekających postanowiła zwiększyć swoje szanse na wygraną. Samuele Battistella, Sebastian Berwick, Nico Denz, Alessandro Tonelli oraz Tomms Skuijns oderwali się od reszty stawki. Decydującą selekcją miał być 10-kilometrowy podjazd pod Colle Bradia. Jeszcze przed rozpoczęciem wspinaczki tempa nie wytrzymał Battistella. Z kolei później szansę na zwycięstwo stracił Tonelli.

Po Colle Bradia w walce o triumf liczyła się więc tylko trójka kolarzy. Żaden z nich nie mógł wcześniej poszczycić się zwycięstwem etapowym na wielkim tourze. Najmniejsze szansę miał Berwick, któremu daleko jest od specjalizowania się w sprincie. Australijczyk jako pierwszy odpuścił atak na ostatnich metrach. Denz nie dał sobie wyrwać pierwszej pozycji, jaką zajmował po sprincie i to właśnie Niemiec z ekipy BORA-hansgrohe sięgnął po etapowe zwycięstwo.

W gronie faworytów tego dnia działo się niewiele, a właściwie nic. Różową koszulkę po 12. etapie utrzymał Geraint Thomas.        

UDOSTĘPNIJ
Jarosław Truchan
Sympatyk sportów wszelakich, ale przede wszystkim tenisa, kolarstwa i biathlonu. Prywatnie ogromny fan Rogera Federera, Ronniego O'Sullivana oraz Realu Madryt.