W czwartek odbyła się czwarta odsłona rywalizacji w Giro d’Italia 2022. Po sprinterskim finiszu swoje drugie etapowe zwycięstwo z rzędu odniósł Arnaud Démare.
Kolarze tego dnia pokonywali odcinek pomiędzy miastami Palmi i Scalea, o łącznej długości 192 kilometrów. Profil trasy, który był niemalże zupełnie płaski, zapowiadał nudny przebieg ścigania. I tak też było – najlepiej całą sytuacje podsumowała ekipa Quick-Step Alpha Vinyl, która na swoich mediach społecznościowych napisała, że trwające 53 dni oblężenie Konstantynopola ciągnęło się mniej, niż szósty etap tegorocznego Giro. Na czele wyścigu jechał samotny uciekinier Diego Rosa, który został dogoniony 28 kilometrów przed metą.
Absolutny brak jakichkolwiek wydarzeń, na których warto byłoby skupić uwagę swój kres miał, gdy do końca pozostało 10 kilometrów. Rozpoczęła się wtedy walka pociągów poszczególnych drużyn – jedni chcieli jak najlepiej rozprowadzić swoich sprinterów, a drudzy chronić kolegów będących wysoko w kwalifikacji generalnej. Po zaciętym finiszu, którego bohaterami byli Arnaud Démare oraz Caleb Ewan, lepszy okazał się Francuz. Dla zawodnika Groupama-FDJ był to siódmy triumf na włoskim wyścigu, co czyni go najlepszym kolarzem „trójkolorowych” pod tym względem w historii.
We wszystkich klasyfikacjach na pozycji lidera po szóstym etapie 105. edycji Giro d’Italia utrzymał się status quo – Démare powiększył swoją przewagę nad konkurentami w walce o cyklamenową koszulkę.
Podczas siódmego etapu, który odbędzie się w piątek, zdecydowanie nastąpi zerwanie z nudą. Na kolarzy będzie czekać 196-kilometrowa trasa prowadząca z Diamante do Potenzy. Profil pełen licznych podjazdów (w tym jednego pierwszej kategorii) z pewnością zrekompensuje widzom senne czwartkowe ściganie.
Jarosław Truchan
