[O Henryku Muckenbrunnie – zakopiańskim skoczku, znanym z nieposkromionego charakteru, który został rekordzistą świata w skijoringu. Tu opisywany jest fragment jego kariery po wyjeździe do Chamonix] – fragment książki „Opowieści z dwóch desek”!

We Francji znalazł nową pasję i zastosowanie dla swojej nieposkromionej fantazji, odwagi oraz mistrzowskiego opanowania nart – skijöring. W tej dyscyplinie, polegającej na wyścigach zaprzęgu złożonego z konia i narciarza, osiągnął światowe szczyty. Już 11 stycznia 1928 roku zwyciężył w tej konkurencji w zawodach o trofeum Croix du Sud przed trójką Francuzów: Marguette Bouvier, Deloedtem i Lefevre’em.

Zaledwie kilkadziesiąt godzin później Polak zyskał już międzynarodowy rozgłos. Najpierw w sobotę 14 stycznia wygrał zawody w skokach narciarskich, pokonując całą francuską czołówkę olimpijczyków. Następnego dnia wystartował zaś w zawodach skijoringowych na 1600 metrów przy udziale rywali z Francji, Szwajcarii, Anglii, a nawet… Brazylii! W tej międzynarodowej rozgrywce Henryk Muckenbrunn uzyskał najlepszy wynik – 2 minuty 8 sekund – wyprzedzając kolejnego zawodnika w stawce aż o 48 sekund. Dzięki temu ustanowił nowy rekord świata w tej konkurencji! On sam przypisywał w swych wspomnieniach tej imprezie nawet miano „mistrzostw świata w skijöringu”. Był w nim tak biegły, że w grudniu 1927 roku – na miesiąc przed igrzyskami – został bohaterem filmu z serii Kolekcja mistrzów narciarstwa brytyjskiej produkcji, w którym przedstawiał ewolucje w przyczepiony do samochodu.

Akurat bowiem skijöring znalazł się w programie zimowych igrzysk olimpijskich w 1928 roku w roli dyscypliny pokazowej, obok biathlonu. Tu zmagania wygrał Rudolf Wettstein przed Bibim Torrianim. W sprawozdaniu z igrzysk na trzeciej pozycji figuruje zaś bezimienny pan… Mückenbrun! Wprawdzie dostępne materiały przypisują mu szwajcarskie obywatelstwo, ale może ktoś brzmiące twardo nazwisko przyporządkował z automatu do kadry gospodarzy imprezy?

Czy możliwy jest tak wyjątkowy zbieg okoliczności, by dwóch zawodników z tym samym nazwiskiem, ale z różnych krajów w jednym czasie osiągało równie znakomite rezultaty! Zwłaszcza że od czasu przenosin do Francji zakopiańczyka zapisywano bez jednego „n” na końcu, tak jak tajemniczego medalistę.

Znane są natomiast imiona… koni medalistów. Tu kolejny raz polski ślad nie jest bez znaczenia. Klacz, na której ów Mückenbrun pokonał trasę, nazywała się bardzo swojsko – Frania, podczas gdy rumaki najlepszej dwójki nosiły już francuskie imiona Jellange i Loup (Wilk).

Powyższy fragment pochodzi z książki “Opowieści z dwóch desek” autorstwa Wojciecha Bajaka. Radio GOL objęło nad nią patronat medialny. Z tego również powodu dla naszych czytelników mamy specjalny kod rabatowy “GOL” ze zniżką 40%! Serdecznie zachęcamy do jej nabycia oraz zapoznania się z pełną treścią publikacji.

ZOBACZ TAKŻE: FRAGMENT ROZDZIAŁU „KARA ZA BUKA”

 

UDOSTĘPNIJ