[O rywalizacji na MŚ w skokach narciarskich w 1939 roku w Zakopanem. Podobno jednym z najlepszych konkursów w dziejach, które rozstrzygnęły kontrowersyjne oceny sędziów]  fragment książki „Opowieści z dwóch desek”.

Kibice i dziennikarze, posiłkując się własnym okiem, widzieli zwycięzcę w większości w Birgerze Ruudzie. Stąd w eter w części prasy poszła praktycznie oficjalnie informacja o wygranej tego Norwega. Rzeczywiście styl dopomógł mu w awansie w klasyfikacji generalnej. Norweg wyprzedził w sumie trzech rywali, legitymujących się wyższą liczbą pokonanych metrów, ale w ostatecznym rozrachunku skończył zawody na 2. lokacie. Nie dało się zniwelować już więcej dystansu. Niedostatek odległości u Norwega wykorzystał zaś Josef Bradl. To właśnie on w Zakopanem zdobył tytuł mistrza świata.

Rozprawa między tymi dwoma zawodnikami przeciągnęła się jednak długo poza czas konkursu i daleko od tatrzańskich wierchów. Gazety z Norwegii, Szwecji i Niemiec na swoich łamach udowadniały racje rodaków, choć podobno bezpośrednio po zakończeniu zmagań ci ostatni sami nie wierzyli w możliwość wygranej nad Ruudem. Ba! Niektórzy wieszczyli Bradlowi nawet dopiero trzecią lokatę, jeszcze za Svenem Selångerem Erikssonem. Każda strona próbowała wytknąć choćby najmniejszy błąd w wyjściu z progu, locie czy przy lądowaniu u konkurenta: „Bradl w pierwszym skoku wyszedł z progu daleko wyżej niż Ruud, przez powietrze parł z szaloną brawurą, ale niespokojne nogi ściskał w kostkach, chcąc wąsko prowadzić narty, co doszło do przesady i dało poprzeczne skrzyżowanie nart” – pisał choćby „Kurier Wieczorny”, przyznając rację Norwegom.

Dziwnym trafem Ruud najniższe noty dostał u Niemca, a Bradl u Norwega. Rozpiętość między skrajnymi ocenami w przypadku mistrza wyniosła jednak ledwie punkt, a u Ruuda pół punktu. Były więc one kosmetyczne, lecz przy zbliżonych odległościach odegrały kluczową rolę. Nowy wicemistrz świata był rzeczywiście jedynym skoczkiem z pierwszej szóstki, który najniższe oceny za swoje próby otrzymał właśnie od przedstawiciela III Rzeszy Gustava Raethera.

Duży problem w ocenie sprawiła zwłaszcza druga próba Norwega. Zaprezentował on w niej bowiem kontrowersyjny styl lotu. Po wyjściu z progu narty za bardzo zaczęły schodzić z linii prostej, dlatego jeszcze w powietrzu skorygował on tor lotu. Pomimo takich problemów udało mu się jednak właśnie w tej próbie osiągnąć największą odległość dnia. Sędzia niemiecki uznał to za istotne złamanie reguł poprawności skoku. Dlatego ujął z noty tego zawodnika pół punktu w porównaniu z norweskim kolegą z budki jurorów. Wedle doniesień redaktora Ziemby z „Kuriera Wieczornego” właśnie wtedy pierwszy raz w karierze nota tego zawodnika na mistrzostwach świata spadła poniżej 18! Rodacy Ruuda oraz sąsiedzi zza miedzy Szwedzi – w kontrze proponowali zaś nawet nagradzanie takiej zręczności, zamiast karania. Zgadzali się z tym też dziennikarze z Polski. „Kurier Wieczorny” opisał jego drugą próbę bowiem jako „najwspanialszy skok, jaki kiedykolwiek oddano na Krokwi”

Powyższy fragment pochodzi z książki “Opowieści z dwóch desek” autorstwa Wojciecha Bajaka. Radio GOL objęło nad nią patronat medialny. Z tego również powodu dla naszych czytelników mamy specjalny kod rabatowy “GOL” ze zniżką 40%! Serdecznie zachęcamy do jej nabycia oraz zapoznania się z pełną treścią publikacji.

ZOBACZ TAKŻE: FRAGMENT ROZDZIAŁU „CHŁOPCY Z KONGSBERGU”

UDOSTĘPNIJ
Kamila Helwak
Studentka Dziennikarstwa i Komunikacji Społecznej na UWM w Olsztynie.